[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jakim oknie? - zdziwił się Umbo.- Skoro go nie widzicie, nie możecie się w nim pokazać, czyli mnie usłuchacie -stwierdził oberżysta z przekąsem.- I ostatnia sprawa: gdy zamknę drzwi, nie panikujecie, żewas więżę, nie krzyczycie po pomoc i nie próbujecie uciec.- Czy aby dokładnie tak byś nie powiedział, gdybyś uwięził nas dla okupu?- Owszem - przyznał oberżysta.- Tylko kto by go zapłacił, a?Wyszedł, po czym usłyszeli zgrzyt przekręcanego klucza w zamku.Rigg natychmiast skoczył na nogi, uważnie przyglądając się górze.- Szukasz okna? - zapytał Umbo.- Już nawet znalazłem.- Rigg wskazał ścianę wysoko nad drzwiami.Okno mogłowychodzić na wnętrze oberży, ale przez listewki starej żaluzji prześwitywało światłosłoneczne.- Skąd wiedziałeś, że jest na tej ścianie?- Widzę ścieżki.Niewielu ludzi wspinało się tak wysoko na ściany, ale od święta ktośjednak to robił i przechodził właśnie tędy.- Tak sobie myślę, że ten twój dar widzenia ścieżek pokazuje tylko, co ludzie zrobili, anie pomaga zobaczyć, co dopiero zrobią.- Masz rację.Ale jaki pożytek mamy z twojego talentu, jeśli chodzi o naszą obronę?- Spowalniam czas.- Dobrze by było.To by się akurat przydało.- Przecież wiem, co robię!- Myślałem o tym.Dla mnie czasu nie spowolniłeś.Szedłem tak samo szybko jak tenczłowiek, którego widziałem.- I go okradłeś.- Chcesz, żebym go znalazł i mu to zwrócił?- Skoro nie spowalniam czasu, to co robię, gdy sprawiam, że widzisz ścieżkiprzemieniające się w ludzi?- Przyspieszasz mój umysł.Umbo rozłożył ręce.- Przyspieszam ciebie, spowalniam czas, na jedno wychodzi.Mówię to od samegopoczątku.- Żyłeś z tym od dziecka, Umbo, i gdy byłeś mały, zdecydowałeś, co to według ciebiejest, a potem nie miałeś potrzeby zmieniać zdania.Ale przemyśl to.Gdy mnie spowolniłeś, aja chodziłem między innymi ludźmi, jak to wyglądało z twojej perspektywy? Nadal mniewidziałeś, tak?- Tak.- Szedłem wolniej czy szybciej?Umbo wzruszył ramionami, zbywając ten dowód.- To co robię w takim razie? Czemu widzisz ludzi, których nie widziałeś, zanim tozrobiłem?- Przyspieszasz mój mózg.Ludzie, którzy zostawili za sobą ścieżki, zawsze tam byli, aledopiero gdy mój mózg zaczyna szybciej widzieć i myśleć, mogę ich zobaczyć.I tylko kiedymocno skupię się na jednej osobie, mogę jej dotknąć, coś jej zabrać albo odgiąć jej palce, byspróbować sięgnąć do Kyokaya.- Rigg poczuł, że znów wzbiera w nim rozpacz, więczamilkł.Umbo przymknął powieki i myślał przez chwilę.W końcu wypalił:- Czyli dzięki mnie.mądrzejesz?- Chciałbym.Ale widzę ludzi i rzeczy, których wcześniej nie widziałem, i dotykam tego,czego nie mogłem dotknąć.Umbo potaknął.- Zawsze uważałem to za spowalnianie czasu, bo gdy zacząłem robić to wokół innychludzi, mówili na przykład: „Wszystko zwolniło" albo „Jakby czas nagle zaczął płynąćwolniej".Nie wiedzieli, że to moja sprawka, myśleli, że tak się po prostu dzieje i już.I ja teżmiałem takie wrażenie.A potem twój ojciec usłyszał, jak moja matka mówiła o takimmomencie, spojrzał na mnie i wiedział już, że ja to zrobiłem.Wtedy wziął mnie na bok izaczął mnie uczyć, jak nad tym panować.By móc wpływać tylko na jedną osobę.Mnie albokogoś innego.Kogo chcę.- Nad wodospadem mierzyłeś w Kyokaya i przypadkiem mnie też trafiłeś.- Wcale nie mówię, że jestem w tym idealny.Ty i Kyokay byliście daleko, a ciebiewidziałem tylko przelotnie.- Umbo oparł łokcie o stół i ukrył twarz w dłoniach.- A zresztąjaki z tego pożytek? Skoro ty możesz tylko zobaczyć przeszłość, a ja tylko sprawić, że innimyślą szybciej, na co nam to?- Mam sztylet - przypomniał Rigg.- Ostry jak diabli - przyznał Umbo, unosząc dłoń ze świeżą blizną.- Ale czy możesz nimwalczyć z rzekowcami? Z jednym? Z trzema?- Gdybyś naprawdę potrafił mnie przyspieszyć, mógłbym biegać wokół nich tak szybko,że by mnie nie spostrzegli, i zabić sześciu, zanim by się zorientowali, co się dzieje.- Miło by było.A w tym czasie zlaliby mnie na kwaśne jabłko, bo siedziałbym wbezruchu, a jak tylko bym dostał pierwszy cios, przestałbym cię przyspieszać.- Wypada więc się cieszyć, że jesteśmy tu zamknięci, nie?Przez ściany do ucha Rigga doszedł zgiełk z jadalni.Żadnych gniewnych głosów, spororozmów.Słowa, które dosłyszał, były całkiem jowialne.Nawet plugawe przekleństwabrzmiały jak żarty w gronie kolegów.- Nie obraziłbym się, gdyby przyniósł nam coś na ząb - odezwał się Umbo.- A jak inni to zauważą, miejmy nadzieję, że nas pobiją, ale nie zabiją - zażartował Rigg.- Miejmy nadzieję.- Ale później wrócimy tutaj, a ja znajdę ścieżkę, którą do nas dotarli.Ty spowolniszczas.- Myślałem, że według ciebie nie to robię.- Tak to nazywam z przyzwyczajenia - bąknął Rigg, zniecierpliwiony.- Ty robisz to coś,a ja chwytam wielki młot i gdy podchodzą do nas, gotowi nas zlać, łupię każdego w kolano.Każdego, kto robi krok w moją stronę.Umbo się uśmiechnął.- Założę się, że kiedy paru upadnie z krzykiem i zmiażdżonymi kolanami, reszta ucieknie,kicając niczym stadko ebbaków.- I koniec końców nie dostaniemy lania.Tak więc w istocie nic nam nie będzie.Umbo się zaśmiał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl