[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O tak, tak, masz oczywiœcie racjê! - zawo³a³ Vassar.- A jeœli chodzi o Tengela Z³ego, wszystko wskazuje nato, ¿e by³ to cz³owiek niezwykle twardy i nieczu³y i ¿eszed³ do celu nie bacz¹c na uczucia i ¿ycie innych.Nad³ugo przedtem zanim znalaz³ Ÿród³a ¿ycia i wejœcie do tejdrugiej, ciemnej groty.Ju¿ jako dziecko zdoby³ budz¹c¹grozê s³awê.- To prawda - potwierdzi³ Sarmik.G³uchy ³oskot, jakby uderzenie w ogromny bêben,rozleg³ siê w grocie, a pod stopami poczuli dr¿enieska³y.- Shira minê³a pierwsze przejœcie - powiedzia³ Irovar.- Teraz zosta³o jej tylko dziesiêæ.Shira wysz³a z d³ugiego, ciemnego przejœcia i niemaloœlepiona mru¿y³a oczy w ostrym œwietle.Mia³a przed sob¹ salê tak piêkn¹, ¿e a¿ jêknê³a.Sufiti œciany ozdabia³y mozaiki i z³ocone ornamenty, a obied³u¿sze œciany pokryte by³y kryszta³owymi lustrami,w których Shira widzia³a swoje odbicie, jak stoi oszo³o-miona w wejœciu, ubrana w piêkn¹ futrzan¹ kurtkêz ró¿nokolorowych kawa³ków skóry.Skuli³a siê, kiedy ponad sklepieniem sali przetoczy³ siêpotê¿ny g³os:- Shiro z Nor! Oto pierwsza próba.To jest sala,w której zostanie zmierzona twoja pycha i twoja pró¿noœæ.Jeœli oka¿¹ siê zbyt du¿e, nigdy nie przekroczysz drugiegoprogu tej sali.Rozejrza³a siê naoko³o, ale nie widzia³a mówi¹cego.Wobec tego skierowa³a wzrok ku pod³odze, by przejœæ nadrug¹ stronê.I wtedy zblad³a, bowiem zamiast pod³ogi zobaczy³acieniutk¹, piêknie utkan¹ pajêczynê, spoza której w dolewidaæ by³o bezdenn¹ otch³añ.Coœ siê porusza³o w tejotch³ani, nie mog³a odró¿niæ, co to takiego, ale sprawia³owra¿enie migotliwej, ani na chwilê nie zastygaj¹cej w spo-koju masy.Zmusi³a siê, by na to nie patrzeæ.Rozs¹dek podpowiada³ jej, ¿e ta pajêczyna jest czêœci¹próby.Jeœli pró¿noœæ sk³oni j¹, by spogl¹da³a w lustra, jejszanse przedostania siê na drug¹ stronê zapewne bardzozmalej¹.Szanse? Czy w ogóle istnieje choæby cieñ mo¿liwoœciprzejœcia przez tê potwornie chwiejn¹ pod³ogê?Przemykanie siê pod œcianami nic nie da, tam te¿ nie masiê czego uchwyciæ.Bardzo, bardzo ostro¿nie zrobi³a pierwszy krok w stro-nê pajêczyny.Sieæ ugiê³a siê pod jej ciê¿arem, zatrzesz-cza³o pod œcianami, ale Shira uda³a, ¿e tego nie dostrzega.Coraz bardziej zdecydowanie przenosi³a ciê¿ar cia³a nanogê wspart¹ na pajêczynie.Widzia³a, ¿e cienka sieæ rwiesiê przy jej stopie, i pospiesznie j¹ cofnê³a.Ale niektórenici wytrzyma³y, wobec czego spróbowa³a jeszcze raz,nieco w bok od pierwszego œladu.Choæ sieæ trzeszcza³az³owieszczo, odwa¿y³a siê stan¹æ na niej jedn¹ nog¹, a drug¹podnieœæ.WiêŸ z bezpieczn¹ ska³¹ zosta³a zerwana.Shiraznalaz³a siê na rozko³ysanej, gro¿¹cej w ka¿dej chwilizapadniêciem siê pajêczynie ponad przera¿aj¹c¹ przepaœci¹.S³ysza³a bicie serca, które podehodzi³o jej do gard³a.Ka¿dy krok by³ wielkim obci¹¿eniem dla nerwów.Gdybyspad³a, nic by jej nie pomog³o wydostaæ siê z tej wstrêtnejmasy w dole.Nie spuszcza³a wzroku ze s³abego, chybot-liwego p³omyka w g³êbi sali.Wiedzia³a, ¿e to blaskpochodni Mara, który przenika przez ska³ê i wskazuje jejdrogê do nastêpnych drzwi.Ale Mar nie by³ cz³owiekiem, na którym naprawdêmog³a polegaæ.Posuwa³a siê powoli naprzód, choæ dobrze wiedzia³a,jak niewiele dzieli j¹ przy ka¿dym kroku od runiêciaw dó³.Cz³owiek ca³kowicie wolny od pychy czy zarozu-mialstwa móg³by przejœæ bez trudu po tej pod³odze.A onanie mog³a! Zawsze tylko jakieœ dwa lub trzy nêdznew³Ã³kna ratowa³y jej ¿ycie.Gdy rzuci³a pospieszne spoj-rzenie do ty³u, stwierdzi³a, ¿e zostawia za sob¹ okropnepostrzêpione œlady w delikatnej sieci.Uœmiechnê³a siê z gorycz¹.Nie, ca³kiem pozbawionau³omnoœci oczywiœcie nie by³a.Id¹c chwiejnie dalejzwróci³a uwagê na jedn¹ rzecz.Choæ nie pokona³a jeszczenawet po³owy drogi przez pajêczynê, to ciê¿ar jej krokówwyraŸnie siê zmieni³, szkody, jakie czyni³a w sieci, te¿ by³ymniejsze.Zdarza³o siê, ¿e mog³a zrobiæ kilka krokównaprzód lekko niczym duch, nie zostawiaj¹c g³êbszychœladów, innym znów razem by³a przekonana, ¿e sieæ niewytrzyma.Tak odzwierciedlaj¹ siê ró¿ne wydarzenia, ró¿ne okre-sy mego ¿ycia, myœla³a.P³omyk zdawa³ siê przybli¿aæ.Coraz wiêcej nadziei!Nagle ca³a krew odp³ynê³a jej z serca.Pajêczynaprzerwa³a siê i jedna noga Shiry wpad³a a¿ po kolano.Zdrêtwia³ymi palcami chwyta³a za oczka sieci i rozrywa³aje na strzêpy.Przez moment trwa³a bez ruchu, nie maj¹codwagi nawet drgn¹æ.G³uche uderzenia serca wywo³ywa-³y dr¿enie ca³ego cia³a.Znowu odezwa³ siê tamten dudni¹cy g³os:- Och, Shiro, Shiro, twoja pycha ciê zgubi!Ostro¿nie usiad³a.Sieæ jakoœ to wytrzymywa³a.- Co ja takiego zrobi³am? - zapyta³a spogl¹daj¹cw stronê sklepienia.- Nie wiesz? A¿ tak wysokie wyobra¿enie maszo sobie? Nie wiesz, ¿e uwielbiasz rywalizacjê podczaszawodów, które wprowadzi³ w Nor twój ojciec, i ¿e maszambicjê zwyciê¿aæ za ka¿dym razem? Czy nie triumfujesz,kiedy ci siê uda? I nie odczuwasz wzgardy dla tych, którzynie osi¹gnêli celu?Shira zmarszczy³a czo³o.- Nie wiedzia³am o tym.Mo¿e by³am zarozumia³a, niezdaj¹c sobie z tego sprawy?- Tak w³aœnie by³o - odpar³ g³os.- Ale nie powinnaœby³a uczestniczyæ w zawodach.Takie zabawy sprawiaj¹,¿e cz³owiek zaczyna przywi¹zywaæ znaczenie do ma³ychspraw.Ale teraz idŸ dalej!Zdumiona, ¿e tak ³atwo uda³o jej siê unikn¹æ niebez-pieczeñstwa, wsta³a, zachwia³a siê, by nastêpnie odzyskaærównowagê na poszarpanej, ko³ysz¹cej siê pajêczynie,i podjê³a niepewn¹ wêdrówkê.Teraz by³a tak prze-straszona, ¿e ledwie wa¿y³a siê oddychaæ.Najchêtniejzrezygnowa³aby ze wszystkiego i uciek³a z krzykiem dociemnego korytarza, z którego przysz³a.Ale kiedy odwróci³a g³owê, zobaczy³a, ¿e w skalnejœcianie nie ma ju¿ ¿adnego otworu.Droga powrotnazosta³a odciêta.Suchy szloch wstrz¹sn¹³ jej cia³em.Czu³asiê tak rozpaczliwie samotna, pragnê³a, ¿eby siê chocia¿ten g³os znowu odezwa³, ale nie odwa¿y³a siê go przywo-³aæ.Wtedy z jêkiem przera¿enia stwierdzi³a, ¿e pod³ogako³ysze siê bardziej ni¿ kiedykolwiek, stopy zapadaj¹ siêg³êbiej przy ka¿dym kroku, choæ stawia je nies³ychanieostro¿nie.Przeby³a ju¿ po³owê drogi zas³anej pajêczyn¹,ale jeszcze bezgraniczne pustkowie rozci¹ga³o siê pomiê-dzy ni¹ a chybotliwym p³omykiem.S³ysza³a wokó³ z³o-wieszcze trzaski, serce trzepota³o jej w piersi jak u prze-straszonego ptaka, œmiertelnie przera¿ona pojêkiwa³acicho.Mia³a wra¿enie, ¿e otch³añ wci¹¿ siê do niej zbli¿a,a te nieliczne w³Ã³kna, które jeszcze nie zosta³y zerwane, s¹napiête do granic wytrzyma³oœci.W koñcu jednak wêdrówka sta³a siê ³atwiejsza, a pod-³oga znowu dawa³a pewniejsze oparcie.Odleg³oœæ odbudz¹cej grozê otch³ani znowu siê zwiêkszy³a.Ponownieznalaz³am siê w "dobrym okresie ¿ycia", pomyœla³a.¯ebytylko tak zosta³o do koñca drogi!Ledwie zd¹¿y³a to pomyœleæ, a sieæ pod ni¹ rozdar³a siêz trzaskiem.Shira rozpaczliwie szuka³a po omacku jakie-goœ oparcia, ale bez skutku.- Pochodnia! Pochodnia gaœnie! - krzycza³ Daniel.- B¹dŸ ostro¿ny, Mar! - zawo³a³ Irovar przestraszony.- Podnieœ j¹ wy¿ej!Mar wykrzywi³ siê w paskudnym grymasie, ale po-s³ucha³.Przera¿eni patrzyli, ¿e z pochodni wystrzeli³o parêdrobnych iskier, ale p³omieñ s³abnie i staje siê coraz mniejszy.- Och, Shiro - szepta³ Vassar przygnêbiony.Wszyscy wiedzieli, ¿e gasn¹ca pochodnia to z³y znak.Shira jest w niebezpieczeñstwie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl