[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Co jest po drugiej stronie?— Też piasek, też krzaki, trochę więcej wody.Parę grup ludzi, kupcy, faktoria, w której wyrosłam i w której mnie wykształcono.A dalej góra z miastem w środku.— Chciałbym zobaczyć miasto.Kiedyś.— Pustynię można przejść.Nic nie odrzekł, lecz Wężyca na tyle niedawno opuściła dom, żeby móc wyobrazić sobie jego myśli.Nadszedł następny atak drgawek, o wiele szybciej, niż przewidywała Wężyca.Z ich siły wnioskowała o stadium choroby Stavina i żałowała, że ranek jeszcze nie nadszedł.Jeśli miała go stracić, chciała to mieć już za sobą; rozpaczałaby i próbowała zapomnieć.Kobra zginęłaby rzucając się na piasku, gdyby Wężyca i młody mężczyzna jej nie trzymali.Nagle zupełnie zesztywniała, z zaciśniętym pyskiem i zwieszającym się rozdwojonym językiem.Przestała oddychać.— Trzymaj ją — powiedziała Wężyca.— Trzymaj jej głowę.Szybko, weź ją, a jeśli się wyrwie, uciekaj.Weź ją! Nie zaatakuje teraz; mogłaby cię skaleczyć tylko przez przypadek.Zawahał się przez chwilę, a potem chwycił Mgłę u nasady głowy.Wężyca pobiegła, zapadając się w głębokim piasku, od granicy kręgu namiotów do miejsca, gdzie jeszcze rosły krzaki.Łamała suche kolczaste gałązki, które rozdzierały jej pokryte bliznami ręce.Kątem oka dostrzegła pod kępą uschłej roślinności gniazdo żmij rogatych, tak brzydkich, że wydawały się zdeformowane.Zasyczały na nią; zignorowała je.Znalazła wąską, pustą w środku łodygę i zabrała ją ze sobą.Jej ręce krwawiły od głębokich zadrapań.Klęknąwszy przy głowie Mgły siłą otworzyła pysk kobry i wepchnęła jej rurkę głęboko do gardła przez drogi oddechowe u nasady języka.Pochyliła , się nisko, wzięła rurkę w usta i delikatnie wdmuchnęła powietrze do płuc Mgły.Spostrzegła: ręce młodego mężczyzny, trzymające kobrę tak, jak o to prosiła; jego oddech, najpierw krótkie westchnienie zaskoczenia, potem chrapliwy; piasek obcierający jej łokcie, gdzie się opierała; mdlący zapach płynu sączącego się z zębów Mgły; własny zawrót głowy, z wyczerpania, jak myślała, który odparła z konieczności i siłą woli.Dmuchnęła, a potem jeszcze raz; zrobiła przerwę, powtórzyła, aż Mgła złapała rytm i podjęła go już bez pomocy.Wężyca usiadła na piętach.— Chyba nic jej nie będzie — rzekła.— Mam nadzieję.Przeciągnęła grzbietem dłoni po czole.Dotyk wywołał ból: szarpnęła ręką w dół i palący ból rozpełzł się po jej ciele, w górę ręki, przez ramię, piersi, ogarniał serce.Straciła równowagę.Zachwiała się, próbowała powstrzymać upadek, ale poruszała się za wolno; chciała opanować mdłości i zawrót głowy, co prawie się jej udało, aż przyciąganie ziemi, zdawało się, uciekło w bólu i nagle była zagubiona w ciemności bez żadnego punktu orientacyjnego.Czuła piasek trący ją w policzek i dłonie, ale był miękki.— Czy mogę puścić, Wężyco?Pomyślała, że pytanie musi być skierowane do kogoś innego, wiedząc jednocześnie, że nie było nikogo innego, kto mógłby na nie odpowiedzieć, nikogo innego, kto zareagowałby na jej imię.Poczuła na sobie czyjeś ręce — i były one delikatne; chciała na nie zareagować, ale była zbyt zmęczona.Bardziej potrzebowała snu, więc je odepchnęła.Lecz one podtrzymały jej głowę i przytknęły do jej warg suchą skórę, i wlały jej wodę do gardła.Kaszlnęła, zakrztusiła się i wypluła ją.Dźwignęła się na łokciu.Kiedy odzyskała ostrość widzenia, zdała sobie sprawę, że dygoce.Czuła się tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy ukąsił ją wąż, zanim jej odporność całkowicie się rozwinęła.Młody mężczyzna klęczał nad nią z bukłakiem w ręce.Za nim Mgła pełzła w ciemność.Wężyca zapomniała o pulsującym bólu.— Mgła!Młody mężczyzna wzdrygnął się i odwrócił, przerażony; wąż uniósł się, trzymając głowę prawie na poziomie oczu Wężycy, gdyby stała, z rozpostartym kapturem, kołyszący się, czujny, zły, gotów uderzyć.Na tle czerni znaczył się białą, rozchwianą linią.Wężyca zmusiła się do wstania czując, jakby próbowała niezdarnie opanować jakieś nieznajome ciało.Znowu prawie upadła, lecz utrzymała równowagę.— Nie wolno ci teraz iść na łowy — rzekła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl