[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Thugra Khotan zaśmiał się głucho i pochyliwszy podniósł coś z zakurzonej podłogi.W wyciągniętej ręce trzymał teraz coś wijącego się i skręcającego.Tym razem nie było to złudzenie.Mag trzymał długiego na stopę, czarnego skorpiona — najgroźniejsze stworzenie pustyni, którego ukłucie niosło natychmiastową śmierć.Trupią twarz Thugry Khotana rozjaśnił szeroki uśmiech.Conan zawahał się, lecz nagle, bez ostrzeżenia, rzucił mieczem.Zaskoczony czarnoksiężnik nie zdążył się uchylić.Ostrze wbiło mu się prosto w serce i wyszło między łopatkami.Mag runął martwy, miażdżąc w dłoni jadowite stworzenie.Conan podszedł do ołtarza i chwycił Jasmelę w ramiona.Z histerycznym szlochem zarzuciła mu ręce na szyję, kurczowo je zaciskając.— Na Croma, dziewczyno! — mruknął.— Puść mnie! Dziś padło pięćdziesiąt tysięcy wojowników i mam jeszcze…— Nie! — wykrztusiła przywierając doń konwulsyjnie, przez chwilę dorównując barbarzyńską gwałtownością uczuć.— Nie pozwolę ci odejść! Jestem twoja, prawem miecza, ognia i krwi! Jesteś mój! Tam należę do innych — tu mogę być sobą — jestem twoja! Nie puszczę cię!Zawahał się w nagłym przypływie gwałtownej pasji.Posępny, upiorny blask wciąż rozjaśniał ogromną komnatę, rzucając niesamowite błyski na martwą twarz Thugry Khotana, który zdawał się uśmiechać tajemniczo i złowrogo.Na pustyni i wśród wzgórz leżały pokotem tysiące zabitych, a inni wciąż jeszcze ginęli wyjąc z bólu, rozpaczy i szaleństwa.Królestwa zadrżały w posadach… Nagle wszystko to pochłonęła szkarłatna fala pożądania.Cymmerianin porwał w ramiona tę wiotką, białą postać jaśniejącą przed nim w półmroku, niczym magiczny ognik.Feniks na mieczuThe Phoenix on the SwordPo zdobyciu stolicy Aquilonii i zgładzeniu króla Numedidesa, dobiegający już czterdziestki Conan zasiada na tronie tego największego z hyboriańskich państw.Okazuje się jednak, że żywot władcy nie jest usiany różami.Jeszcze nie upłynął rok, a już minstreal Rinaldo układa podburzające ballady na cześć „umęczonego” Numedidesa.Ascalant, książę Thune, zbiera wokół siebie gromadę spiskowców zamierzających pozbawić barbarzyńcę tronu.Conan przekonuje się, że pamięć ludzka jest krótka, a korony czasem spadają z głów (albo razem z nimi).1.Nad kopulastymi dachami i lśniącymi wieżami zalegała upiorna cisza i mrok.Cztery zamaskowane postacie prześlizgnęły się przez uchylone czyjąś ręką drzwi i szybko wtopiły się w ciemność alei.Jeden z setek krętych ulic tworzących prawdziwy kamienny labirynt.Szczelnie zakutane w płaszcze, bez słowa zniknęły w mroku, niczym duchy pomordowanych.Przez szparę niedomkniętych drzwi spoglądała za nimi twarz wykrzywiona w sardonicznym uśmiechu — złowrogo błysnęły zmrużone oczy.— Idźcie, rycerze nocy — szepnął drwiąco głos.— O głupcy! Nie wiecie, że śmierć depcze wam po piętach jak ślepy pies.Powiedziawszy to, mężczyzna zamknął drzwi i zasunął rygle, po czym odwrócił się i ze świecą w dłoni ruszył korytarzem.Był ponurym olbrzymem o śniadej skórze zdradzającej stygijskie pochodzenie.Wszedł do komnaty, w której na pokrytej jedwabiem kanapie leżał wysoki, chudy mężczyzna sącząc wino z wielkiego, złotego pucharu.— No, Ascalancie — rzekł Stygijczyk stawiając świecę — twoi durnie wypadli na ulicę jak szczury z nory.Używasz dziwnych narzędzi.— Narzędzi? — odparł Ascalant.— Oni sądzą, że to ja jestem ich narzędziem.Od miesięcy, od kiedy buntownicza czwórka wezwała mnie z głębi pustym, żyję w samym sercu twierdzy wroga, za dnia kryjąc się w tym nędznym domu, a nocami skradając się przez ciemne uliczki i jeszcze ciemniejsze korytarze.I dokonałem tego, czego nigdy nie zdołaliby dokonać ci zbuntowani dworacy.Z pomocą tych oraz innych agentów, z których wielu nigdy nie widziało mojej twarzy, wznieciłem w państwie niepokój i niezadowolenie.Krótko mówiąc, pozostając w cieniu, przygotowałem upadek zasiadającego na tronie króla.Na Mitrę, nie na darmo byłem mężem stanu zanim zostałem wyjęty spod prawa!— A ci durnie, którzy uważają się za twoich panów?— Nadal myślą, że im służę i będą tak uważać dopóki nie dopniemy celu.Kim są by mierzyć się z Ascalantem? Karzeł Volmana, książę Karabanu; Gromel — dowódca Czarnego Legionu; Dion — tłusty baron Attalus i Rinaldo — postrzelony minstrel.To ja jestem tym, który uczynił z nich stalowe ostrze buntu i gdy przyjdzie czas, zniszczę ich wykorzystując ich własne przywary.To jednak przyszłość — dzisiejszej nocy zginie król.— Kilka dni temu widziałem armię opuszczającą miasto — rzekł Stygijczyk [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl