[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Palce jego głaskały lekko krągły kształt uciętej szyi.- Mam wrażenie - powiedział na głos - że w jakiejkolwiek dyskusji z kobietą tylko w ten sposób można mieć ostatnie słowo.*To było prawie ponad jego siły - zabić ją po raz drugi.Ale teraz czuł ulgę; nareszcie się jej pozbył, uwolnił się od tej żyjącej obsesji.Trup leżał na dywanie, zupełnie jak niecałą godzinę temu bliźniaczo podobny android.A jednak była różnica: androidy nie mają krwi.Nareszcie mógł odetchnąć swobodnie - był wolny; kajdany, których klucz spoczywał w jej rękach, opadły.Zabijając Cyntię zabił swoje opętanie.Teraz nie mogła go już dosięgnąć.Pozostał jeszcze android Hereba.Ale noga jego nie postanie więcej u modelera.Nieważne, że fałszywa Cyntia żyje tam sobie niejako per procuram.Dla niego Cyntia przestała istnieć raz na zawsze, i to wystarczało.Z ciałem postąpił dokładnie jak poprzednio.Było to praktyczne, jeśli się chciało usunąć wszystkie ślady.Po raz ostatni przesunął wzrokiem po tej twarzy o subtelnie rzeźbionych rysach, po czym zatrzasnął dezintegrator.Dywan, na którym spoczywały zwłoki, poszedł tą samą drogą.To było ciężkie doświadczenie.Pod koniec Halder miał wrażenie, jakby był kukłą, w której zupełnie rozkręciła się sprężyna.Odczuwał gwałtowną potrzebę wypoczynku.Następnego dnia wyjechał na trzymiesięczną wycieczkę statkiem.Autożyro opadło lekko na taras jego domu.Nie rozbierając się nawet Halder wszedł do środka.Wszystko było nie tknięte.Śmierć Cyntii nie pozostawiła najmniejszych śladów.Halder zaśmiał się i zatarł ręce.Czuł się lekko, wspaniale.Potem pomyślał, że mały spacer po mieście dobrze mu zrobi.Wiosenne powietrze działało na niego jak alkohol.Nareszcie był szczęśliwy.Mijające go kobiety były piękne, nieodparcie pociągające; Halderowi zdawało się, że jest motylem na łące pełnej cudownych kwiatów.Nagle zadrżał.W witrynie wielkiego magazynu ożywiony manekin zachęcał do wejścia.Napotkawszy jego spojrzenie Halder poczuł, że serce podchodzi mu do gardła.Podszedł bliżej.Bez wątpienia, to była Cyntia! Nowa Cyntia.A może Hereb pozbył się swojej?Odwrócił się z wysiłkiem i odszedł.W skroniach waliły mu młoty,.Wizja wywołana przez manekin przyprawiła go o zimny pot.Zrobił zaledwie kilka kroków, gdy poczuł na ramieniu czyjąś rękę.Stojąca przed wejściem do przybytku płatnej rozkoszy kobieta nachyliła się szepcząc słodkie słówka.Halder podniósł wzrok i całym wysiłkiem zdusił okrzyk.Ten lekko porozumiewawczy uśmiech, pełne obietnic oczy, ledwie skrywany grymas zachęty, to była twarz Cyntii.Rzucił się do ucieczki.Gnał na oślep, skręcając z jednej ulicy w drugą.Koszmar trwał.Bo przecież to był koszmar, te prześladujące go potworne twarze, ścigające go spojrzenia.Trzecia Cyntia i czwarta, i następne; tłumy Cyntii, maleńkich, ogromnych, naturalnej wielkości, czarno-białych i kolorowych, płaskich i trójwymiarowych, na ruchomych chodnikach, na wystawach sklepów, na ekranach telewizorów, na ruchomych afiszach.Znienawidzony obraz otaczał go ze wszystkich stron, jakby rozbity przez ogromny pryzmat na tysięczne okruchy.Unosił się dookoła, wypełniał każdą cząstkę powietrza, które Halder z trudem wciągał w płuca, jakby go coś dusiło.Ostatkiem sił dowlókł się do domu.Chciał wezwać lekarza, ale to wszystko musiało być tylko deliryczną halucynacją, jakąś wyjątkowo uporczywą obsesją.Skierował się w stronę fotela, aby zaczerpnąć tchu i przyjść trochę do siebie, kiedy wzrok jego padł na pocztę, która nadeszła w czasie jego nieobecności.Na samym wierzchu leżała podłużna koperta.Nadawcą był Hereb.List nosił datę sprzed dwóch miesięcy.Halder rozerwał papier i czytać:„Szanowny Panie,Zdziwi się Pan zapewne, ale pańska Cyntia okazała się dla mnie wprost nieoceniona.Rząd wydał właśnie dekret zezwalający na seryjną produkcję androidów przeznaczonych do celów handlowych i reklamowych.Bez względu na to, kto jest żywym modelem, nie wymaga się jego uprzedniej zgody.Zlecono mi wykonanie prototypu.Po głębokim namyśle doszedłem do wniosku, że właśnie Cyntia winna odegrać tę historyczną rolę.Będzie to najlepszy hołd złożony jej wielkiej piękności.Sprawia Pan wrażenie tak bardzo zakochanego, że oglądanie jej nie tylko w domu, ale na każdej ulicy powinno spełnić Pańskie najskrytsze pragnienia.Jakkolwiek by było, czyż życie w otoczeniu bliźniaczych sióstr Cyntii nie będzie dla Pana najsłodszym z ziemskich piekieł?”Przełożył Leszek KossobudzklFernand FrancoisPraca to rozkoszGeorge Kimbell Penbrook (wymawia się Penbruk) albo prościej George K.Penbrook (K wymawia się Ke), przeszedł skocznym krokiem przez ogromny hali potężnej Home Industry Research Corporation, mieszczącej się przy 123, South 44-th West Avenue Chicago 7, Illinois, USA.Tuląc do łona teczkę znacznych rozmiarów, tuląc z owym rodzajem tkliwości, jaką otaczamy zazwyczaj istoty zdolne ją odwzajemniać, wszedł do jednej z dwunastu wind baterii, która, w głębi hallu, zachęcała do wyprawy na osiemdziesiąte piętro olbrzymiego buildingu.Tajemniczy zbieg okoliczności skierował w tejże chwili do tejże windy niejakiego Joe Smitha* [*Joe Smith nie nosi middle name.Middle name albo drugie nazwisko - jak istnieć może drugie imię - wskazuje u swojego właściciela na pewien standing.Oznacza się je na ogół tylko pierwszą literą.Ten przypis i następne pochodzą oczywiście od autora.] - wśród pań zwanego Louie, a w pewnych sferach, między kumplami, Shorty’m.George K.Penbrook (będziemy go nazywać Mr Penbrook, jako człowieka ze wszech miar zasługującego na szacunek) i Shorty (zaliczamy go do naszych kumpli) spotkali się pierwszy raz w życiu.Ale jeden nie zwrócił najmniejszej uwagi na drugiego w czasie wspólnej jazdy windą.Now* [*Wybaczcie autorowi to słówko ekspletywne i nieprzetłumaczalne.], Mr Penbrook był człowiekiem najbardziej niepozornego wyglądu, jaki wyobrazić sobie można.W tym zapewne tkwiła przyczyna, dla której Shorty nie „zobaczył”, ściśle mówiąc, Mr Penbrooka - a jeśli nawet zobaczył, to zaraz odpędził ten obraz zamazany niby szkic ołówkiem na pół starty gumą.A Mr Penbrook zdawał sobie tylko niejasno sprawę, iż ktoś nieznajomy jedzie z nim razem windą, nie widząc go właściwie również - bo przeżywał już rozmowę, jaką miał odbyć z panem Barn O.Boothem.Shorty był wcieloną antytezą Mr Penbrooka.Mr Penbrook twarz miał płaską i wymokła, Shorty - pyzatą, jowialną i rumianą.Wąskim ramionom i zapadłej piersi Mr Penbrooka Shorty przeciwstawiał szerokie bary i tors potężny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl