[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zagram w to.Nie mam nic do stracenia, konfrontując pana rewelacje z opinią naszych naukowców.Nawet jeżeli okaże się, że jest pan tylko nawiedzonym wariatem, w sumie nie przyniesie mi to wielkiego wstydu.- Uśmiechał się miło do Edwarda.- Z drugiej strony, jeśli okaże się, że pan mówi prawdę, to będzie mój życiowy sukces.W porządku, wchodzę w to, doktorze.Czy nie miałby pan ochoty na mały posiłek?Royland poczuł, że kamień spada mu z serca.Zjadł obiad w piwnicy w towarzystwie strażników konsulatu.Była to duża porcja, lecz smakowo nie było to najlepsze.Były to płucka w zawiesistym sosie i mnóstwo filiżanek kawy.Na koniec jeden ze strażników zapalił okropnie śmierdzące cygaro.Przez chwilę zaciągał się dymem, a następnie poczęstował Roylanda.Edward odmówił.Gęsty dym spowił całe pomieszczenie.Royland z trudem powstrzymywał kaszel.Dym miał także swoje pozytwne strony: szybko zlikwidował tłusty posmak, jaki pozostał po płuckach w jego ustach.Royland popatrzył na strażników.To przecież byli mimo wszystko ludzie.Prze-selekcjonowani, sprawdzeni, pracowici i silni.Wydawało mu się, że mimo wszystko można ich zaliczyć do członków industrialnej kultury zachodu, której on sam był reprezentantem.Po obiedzie został przewieziony na lotnisko.Samolot był nieco większy niż B-29 i zupełnie nie miał śmigieł.'To musi chyba być odrzutowiec" - pomyślał.Doktor Piqueron mówił mu o nich parę słów.Strażnik przekazał go sierżantowi Luftwaffe i powiedział uprzejmie:- Szczęśliwego lądowania, kolego.Wszystkiego najlepszego.- Dziękuję - odpowiedział sierżant.- Pamiętam was, kapralu Collins.Wy zawsze byliście bardzo pomocni.Collins odwrócił się i odmaszerował.Royland wspiął się po trapie do wnętrza samolotu, gdzie znajdowało się mnóstwo miseczkowatych foteli do siedzenia.Wiele z nich było już zajętych.Usiadł na pierwszym wolnym z brzegu.Jego sąsiad ubrany był w szmaty, a na twarzy miał blizny, które musiały być następstwem ciężkiego pobicia parę lat temu.Kiedy Royland obrócił się do niego, skulił się w swoim siedzeniu i zaczął szlochać.Sierżant Luftwaffe wszedł do środka i zatrzasnął drzwi.Odrzutowiec zaczął startować, robiąc przy tym tak okropny hałas, że dalsza rozmowa stała się zupełnie niemożliwa.Podczas wznoszenia Royland starał się obejrzeć swoich towarzyszy podróży.Wszyscy oni wyglądali żałośnie."Boże, czy oni wszyscy stanowią także szybką przesyłkę lotniczą? Chyba tak."Royland był jednak tak zmęczony, że nawet w takim niewygodnym fotelu usnął.Po dość długim czasie został obudzony przez sierżanta Luftwaffe, który potrząsał go za ramię i spytał:- Nie ma schowanych kosztowności? Zegarków? Masz może świeżą wodę do sprzedania?Royland nie miał nic ze sobą.Pokiwał przecząco głową i żołnierz odszedł, szczerząc zęby w uśmiechu.Są jednak pęknięcia w monolicie.Drobni oszuści powodują przecieki w oficjalnych statystykach dyktatury.Czynione są starania, aby ich wykryć i pozamykać, aleoczywiście nigdy się to w pełni nie udaje.Przypomniało mu się, że kiedyś Mussolini ogłosił, iż teraz dzięki wprowadzonym przez niego porządkom pociągi odjeżdżają o czasie.Dla kawału powtórzył tę wiadomość na wykładzie języka angielskiego w Northwestern University.Wykładowca, profesor Bevana, chłodno poinformował go, że miał niezwykłą okazję obserwować pracę włoskich kolei, gdyż między 1931 a 1936 mieszkał we Włoszech.Dodał następnie, iż może pod przysięgą zaświadczyć, że pociągi nie przybywały o czasie oraz że rozkład jazdy Mussoliniego można potraktować w najlepszym razie jako zbiór pobożnych życzeń.Inna myśl powoli zaczęła absorbować Roylanda, a była ona związana z pewnym bladym człowiekiem, o pooranej bliznami twarzy, człowiekiem o nazwisku Bloom.Był młodym uciekinierem, zajmował się chemią fizyczną, pracował nad Projektem I.Wszyscy uważali go za nieszkodliwego wariata.Royland, który pracował nad Projektem III, widywał go nieczęsto i tylko kilka razy miał okazję z nim rozmawiać.Ten człowiek nie potrafił mówić o niczym innym niż o okropieństwach nazizmu.Opowiadał straszne historie o komorach gazowych i krematoriach, w które nikt będący przy zdrowych zmysłach nie wierzył.Mówił także niewiarygodne rzeczy o niemieckich lekarzach, którzy przeprowadzali na ludziach eksperymenty mające często fatalne następstwa.Kiedyś jeden z kolegów, znający się nieco na medycynie, postanowił zapędzić go w ślepy zaułek i udowodnić mu kłamstwo.Zadał mu pytanie: "Co to były za doświadczenia?" Zaczął wtedy opowiadać, że kładziono do łóżka mężczyznę, który był zamarznięty i nie żył, i próbowali go ożywić kładąc z nim razem nagą kobietę.Po tej opowieści wszyscy uznali, że był on nieco zboczony seksualnie i stąd to się wszystko brało.On natomiast kontynuował swoją opowieść, że były różne warianty tego eksperymentu; kobiety były tuż po stosunku seksualnym, godzinę po nim i tak dalej.Wszystkich ta opowieść napełniła dużym niesmakiem, opuścili więc jego towarzystwo.Jednak to nie była ostatnia opowieść, jaką Bloom uraczył swoich kolegów.Opowiadał także o pewnej kobiecie, strażniczce obozu koncentracyjnego, która robiła klosze z tatuowanej ludzkiej skóry pobieranej z zabitych więźniów.Oczywiście, wszędzie można znaleźć ludzi,którzy są zdolni do takich czynów, ale w żadnym reżymie nie zostaną podniesieni na szczyty władzy.To są tylko zdegenerowani sadyści, których ze względu na tępotę umysłową można używać do prostych prac nie wymagających myślenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl