[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szklankê,oczywiœcie, mo¿esz zatrzymaæ.- Masz cholern¹ racjê, ¿e j¹ zatrzymam.- Doskonale.Proszê st¹d wyjœæ.Jeœli tego nie zrobisz, bêdê zmuszony wezwaæstra¿e.Wymaszerowa³ z pokoju.Nikt nie odezwa³ siê ani s³owem.- Czy ktoœ jeszcze ¿yczy sobie otrzymaæ moje odciski palców? - zapyta³em.- Jestem absolutnie pewien, ¿e nikt z nas nie ma takiego ¿yczenia, panieministrze - pospiesznie odpar³ Ackroyd.- Doprawdy? Ale¿ proszê bardzo.Jeœli coœ siê za tym kryje, chyba bêdzieciechcieli mieæ jakiœ dowód - nalega³em, bo wci¹¿ siedzia³em po uszy w roli.Niemo¿na byæ trochê w ci¹¿y ani zostaæ choæby czêœciowo zdemaskowanym - a ja niechcia³em, aby Bill przyczepi³ siê do któregokolwiek z obecnych tam moichprzyjació³.Tylko tyle mog³em dla nich zrobiæ.Nie musieliœmy sprowadzaæ profesjonalnego sprzêtu.Penny mia³a przy sobiearkusiki kalki, a ktoœ inny podsun¹³ wieczny notatnik z plastikowymi kartkami,które doskonale odbi³y odciski.Potem powiedzia³em wszystkim do widzenia iwyszed³em.Doszliœmy tylko do prywatnego gabinetu Penny.Zaledwie przekroczy³a próg, pad³azemdlona.Musia³em zabraæ j¹ do swojego biura i po³o¿yæ na kanapie.Sam siad³emprzy biurku i przez kilka minut po prostu dygota³em.Do koñca dnia ¿adne z nas nie nadawa³o siê praktycznie do niczego.Zachowywaliœmy siê normalnie, tylko Penny odwo³a³a wszelkie wizyty, podaj¹cjakieœ zmyœlone przyczyny.Tego wieczoru mia³em zamiar wyg³osiæ przemówienie,ale teraz myœla³em tylko o tym, czy tak¿e go nie odwo³aæ.Mimo i¿ przez ca³ydzieñ s³ucha³em wiadomoœci, nie us³ysza³em jednak ani s³owa na temat porannegoincydentu.Zrozumia³em, ¿e zamierzaj¹ sprawdziæ odciski, zanim zaryzykuj¹.Przecie¿ kandydowa³em na stanowisko premiera Jego Imperialnej Wysokoœci.Bêd¹potrzebowali potwierdzenia.Skoro zatem mia³em ju¿ napisane przemówienie izarezerwowany czas, postanowi³em je wyg³osiæ.Nie mog³em nawet zapytaæ o zdanieDaka -przebywa³ wówczas w Tycho City.By³o to najlepsze z moich przemówieñ.Zawiera³o dok³adnie te same komuna³y,jakie wyg³asza komik, aby uspokoiæ spanikowanych ludzi w p³on¹cym teatrze.Ponagraniu po prostu ukry³em twarz w d³oniach i rozp³aka³em siê, a Penny tylkobezmyœlnie poklepywa³a mnie po ramieniu.Na temat ca³ego porannego zamieszanianie rozmawialiœmy w ogóle.Rog wyl¹dowa³ mniej wiêcej w czasie, kiedy skoñczy³em przemawiaæ, i prawienatychmiast skontaktowa³ siê ze mn¹.Têpym, monotonnym g³osem opowiedzia³em muca³¹ brudn¹ historiê.S³ucha³ w milczeniu, ¿uj¹c wygas³e cygaro, bez cieniawyrazu na twarzy.- Musia³em daæ im odciski palców, Rog - zakoñczy³em niemal b³agalnie.- Sam otym wiesz, prawda? Odmowa nie pasowa³aby do postaci.- Nie martw siê – odpar³ Rog.- Co?- Powiedzia³em, ¿ebyœ siê nie martwi³.Kiedy z Biura Identyfikacyjnego wróciraport na temat tych odcisków, bêdziesz mia³ ma³¹, ale przyjemn¹ niespodziankê,a nasz by³y przyjaciel Bill znacznie wiêksz¹, za to mniej przyjemn¹.Jeœlidosta³ jak¹œ zaliczkê za twoj¹ g³owê, chyba zedr¹ j¹ z niego wraz ze skór¹.Przynajmniej tak¹ mam nadziejê.Nie mog³em siê myliæ w interpretacji tego, co us³ysza³em.- Och! Ale, Rog, oni na tym nie poprzestan¹! Jest tyle innych miejsc.Ubezpieczenie spo³eczne.i jeszcze.- Mo¿e myœli pan, Szefie, ¿e jesteœmy niedok³adni? Wiedzia³em, ¿e coœ takiegomo¿e siê zdarzyæ, tak czy owak.Od chwili, gdy Dak przes³a³ informacjê orozpoczêciu Planu Mardi Gras, zajêliœmy siê niezbêdnymi szczegó³ami.Wszêdzie.Nie uzna³em jednak za stosowne powiedzieæ o tym Billowi.- Ssa³ nadal zgaszonecygaro, ale po chwili wyj¹³ je z ust i obejrza³ uwa¿nie.- Biedny Bill.Penny westchnê³a cicho i znów zemdla³a.10Jakoœ uda³o nam siê dotrwaæ do ostatniego dnia.Nie us³yszeliœmy ju¿ wiêcej oBillu.Listy pasa¿erów wykaza³y, ¿e w dwa dni po nieudanym sabota¿u uciek³ naZiemiê.Jeœli nawet jakaœ czêœæ tej historii przeniknê³a do mass mediów, nigdysiê o tym nie dowiedzia³em.Quiroga nie wspomnia³ te¿ o niej ani s³owem wswojej przemowie.Pan Bonforte czu³ siê coraz lepiej i wkrótce sta³o siê jasne, ¿e bêdzie móg³podj¹æ swoje zadania po wyborach.Parali¿ wprawdzie nie ust¹pi³, ale nawet nato mieliœmy sposób.Zaraz po og³oszeniu wyników uda siê na d³u¿sze wakacje -rutynowa praktyka, robi tak prawie ka¿dy polityk.Urlop spêdzi na ,,Tomie",bezpiecznie i poza wszelkim zasiêgiem.W czasie podró¿y ja mia³bym zostaæprzeniesiony z powrotem na Ziemiê, a Szef ulec lekkiemu udarowi mózgu,spowodowanemu napiêciem w czasie kampanii.Rog bêdzie musia³ za³atwiæ sprawê z odciskami palców, ale ta akurat sprawamog³a czekaæ choæby i rok.W dniu wyborów by³em szczêœliwy jak szczeniak, bawi¹cy siê pi³k¹.Moja roladobieg³a koñca, choæ mia³em jeszcze do wykonania pewne zadanie.Nagra³em ju¿nawet dla ogólnej sieci dwa przemówienia.Jedno uprzejmie akceptuj¹cezwyciêstwo, drugie - wspania³omyœlnie przyznaj¹ce pora¿kê.Gdy ostatnie s³owaznalaz³y siê na kasecie, z³apa³em Penny i wyca³owa³em.Chyba nawet nie mia³anic przeciwko temu.Teraz mia³ nast¹piæ fina³: pan Bonforte ¿yczy³ sobie obejrzeæ mnie - jakosiebie - zanim pozwoli mi odejœæ.Nie mia³em nic przeciwko temu.Obecnie, kiedynapiêcie ju¿ minê³o, nie czu³em oporów przed spotkaniem: gra dla czystejrozrywki to dla mnie jak skecz, choæ zagram go bardzo powa¿nie.Co ja mówiê?Powa¿na gra stanowi kwintesencjê komedii.Ca³a rodzina zbierze siê w górnym salonie - g³Ã³wnie dlatego, ¿e pan Bonfortenie widzia³ nieba od wielu tygodni i bardzo chcia³ je zobaczyæ.Bêd¹ s³uchaæmoich wypowiedzi i opijaæ zwyciêstwo lub topiæ smutek, przysiêgaj¹c, ¿enastêpnym razem pójdzie lepiej.Ale to ju¿ mnie nie dotyczy.To by³a mojapierwsza i ostatnia kampania polityczna i mam ju¿ serdecznie doœæ wszelkiejpolityki.Nie jestem wcale pewien, czy wrócê równie¿ do aktorstwa.Nieprzerwanagra przez ca³e szeœæ tygodni jest równa oko³o piêciuset zwyk³ym wyst¹pieniom.To bardzo, bardzo du¿o.WwieŸli go do windy w fotelu na kó³kach.Pozostawa³em poza zasiêgiem jegowzroku, dopóki nie u³o¿yli go na kanapie.Dopiero wtedy wszed³em - cz³owiek maprawo ukryæ w³asn¹ s³aboœæ przed obcymi.Poza tym chcia³em mieæ swoje wejœcie.Zaskoczy³ mnie tak, ¿e omal nie wypad³em z roli.Wygl¹da³ jak mój ojciec!Byliœmy do siebie o wiele bardziej podobni, ni¿ którykolwiek z nas do mojegoprawdziwego ojca, ale ,,rodzinne" podobieñstwo istnia³o.Wiek te¿ siê zgadza³,poniewa¿ Bonforte wydawa³ siê starcem.Nie mam pojêcia, o ile siê postarza³.By³ bardzo chudy i zupe³nie posiwia³.Natychmiast odnotowa³em sobie w myœli, ¿e w czasie zbli¿aj¹cych siê wakacji wprzestrzeni muszê ich wszystkich przygotowaæ do ponownej zamiany.Capek zpewnoœci¹ potrafi go trochê podtuczyæ, a jeœli nie, jest wiele sposobów, ¿ebyszczup³ego cz³owieka uczyniæ nieco grubszym, nie uciekaj¹c siê do wypychaniaodzie¿y.W³osy ufarbujê mu osobiœcie.SpóŸnione podanie do wiadomoœcipublicznej informacji o udarze ukryje wszelkie inne rozbie¿noœci.W koñcurzeczywiœcie zmieni³ siê bardzo w ci¹gu tych kilku tygodni.Nale¿a³o tylkodopilnowaæ, aby nie po³¹czono tego faktu z moj¹ osob¹.Te praktyczne szczegó³y uk³ada³y siê same gdzieœ w zak¹tku mózgu, a we mniewzbiera³o teraz g³êbokie wzruszenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Ludlum Robert Testament Matarese'a 01 Testament Matarese'a
- Ludlum Robert Testament Matarese'a 02 Spadkobiercy Matarese'a
- Brown, Carter Randy Roberts Keine Pille gegen Mord
- Ludlum Robert Tajne Archiwa 04 Kod Altmana
- Robert Ludlum Tajne Archiwa 2 Przymierze Kasandry (2)
- Robert Ludlum Tajne Archiwa 4 Kod Altmana (3)
- Woda spi
- Book 01 Realms of Valor
- eBooks.PL.W.Tatarkiewicz. .Historia.Filozofii.Tom.II
- Bingham Lisa Szalona maskarada(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- resnaturalia.opx.pl