[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rós³ coraz bardziej i z ka¿d¹ chwil¹stawa³ siê coraz bardziej wstrêtny, coraz bardziej œmierdz¹cy.W tym momencie zda³am sobie sprawê, ¿e sama te¿ nie pachnê najpiêkniej.Tegozazwyczaj dowiadujemy siê poœrednio, po wyraŸnej reakcji otoczenia, poniewa¿sami nie czujemy.Zgodnie z tym, czego siê nauczy³ od swoich mentorów, Tobo w³aœnie rozwija³przed naszymi oczami iluzjê, nie przechodz¹c do jej rzeczywistegoprzekszta³cenia.Jednak po³udniowcy nie mogli o tym wiedzieæ.Sama równie¿ by³am jej czêœci¹.Z szerokiego uœmiechu Gob­lina ³atwo mog³amwywnioskowaæ, kto sta³ za tym szczególnym ¿artem.Jego wp³yw zreszt¹ by³ zpewnoœci¹ tak subtelny, ¿e mog³am niczego nie zauwa¿yæ, gdyby nie zaalarmowa³omnie to, co dzia³o siê z Tobo.NajwyraŸniej by³am istot¹ wziêt¹ z jakiegoœ bardziej tradycyj­nego koszmaru.Czymœ, co spodziewasz siê ujrzeæ, jeœli ci od pokoleñ powtarzaj¹, ¿e CzarnaKompania sk³ada siê z facetów, którzy jedz¹ swoje w³asne dzieci, kiedy zró¿nych wzglêdów nie mog¹ ju¿ upiec twoich.— Niech twoi ludzie z³o¿¹ broñ.Zanim on wyrwie mi siê spod kontroli.Tobo zaszczeka³ narz¹dami aparatu gêbowego.Posuwistym ruchem da³ krok naprzód,krêc¹c dziwnie owadzim ³bem, jakby siê zastanawia³, od kogo zacz¹æ ucztê.Oficer chyba natychmiast instynktownie wyczu³, ¿e drapie¿niki zawsze zaczynaj¹od naj­grubszych osobników.Tak jak sta³, rzuci³ broñ na ziemiê, boj¹c siêpodejœæ choæby na krok w stronê Tobo.Powiedzia³am:—- ¯o³nierze, mo¿e pomo¿ecie tych ch³opcom pozbyæ siê ich zabawek.— Moi ludziepatrzyli równie og³upia³ym wzrokiem jak tubylcy.Ja sama by³am lekkooszo³omiona, ale wci¹¿ jeszcze sk³onna do konfrontacji, by skorzystaæ z okazji,póki mieliœmy psychologiczn¹ przewagê.Przesz³am i stanê³am po drugiej stro­niegrupki ¿o³nierzy, by poczuli siê osaczeni z obu stron przez potwory, o którychnie mogli przecie¿ do koñca wiedzieæ, i¿ stanowi¹ wy³¹cznie iluzje.Sztukaczarowników potrafi niekiedy przywo³aæ na œwiat naprawdê paskudne istoty.Przynajmniej tak s³ysza³am.Musia³a byæ to prawda.Moi bracia opowiadali mi o tych, które sami widzieli.ZKronik dowiedzia³am siê o innych.Po³udniowcy zaczêli sk³adaæ broñ.Œliczny, Pryszcz, czy kto tam, pamiêtali, bypo³o¿yæ ich na ziemi.W miarê jak kolejni robili, co im kazaliœmy, pozostaliznajdowali w sobie coraz mniej ochoty, by siê nam przeciwstawiaæ.Sahra nie potrafi³a d³u¿ej trzymaæ siê z boku.Wczepi³a siê w Goblina.— Co zrobi³eœ z moim synem, ty szalony staruchu! Mówi³am ci, ¿e nie chcê, abyigra³ z.Z otworu gêbowego Tobo wydoby³ siê syk, zaraz potem zaszczeka³.W kierunkutwarzy Sahry powêdrowa³o bardzo d³u­gie odnó¿e zakoñczone szponem.Ch³opak po¿a³uje póŸniej tych zabaw.Wujek Doj wtr¹ci³ siê w sam¹ porê.— Nie teraz, Sahra.Nie tutaj.— Odci¹gn¹³ j¹ do ty³u.Jego uœcisk z pewnoœci¹nie by³ szczególnie delikatny.Gniew Sahry nie os³ab³, jednak g³os zmieni³brzmienie.Ostatni¹ rzecz¹, jak¹ us³ysza³am, nim odesz³a doœæ daleko, by³oz³orzeczenie pamiêci babki, Hong Tray.Powiedzia³am:— Goblin, dosyæ ju¿ tego przedstawienia.Nie dogadam siê z tym facetem, jeœlibêdê wygl¹daæ jak matka wszystkich rakszasów.— To nie ja, Œpioszka.Ja tu jestem tylko po to, by siê przygl¹daæ.Za³atw to zTobo.— S¹dz¹c z g³osu, by³ niewinny niczym dzieciê.Tobo jednak by³ nie do gadania, najwyraŸniej zbyt wiele radoœci przysparza³o muodgrywanie strasznego potwora.Znowu wiec powiedzia³am do Goblina:— Jeœli ju¿ zamierzasz uczyæ go takich rzeczy, spróbuj po­œwiêciæ trochê czasuna lekcje samodyscypliny.Nie wspominaj¹c ju¿ o tym, ¿e musisz go nauczyæ, abynie oszukiwaæ ludzi.Doskonale wiem, kto tu komu co robi, Goblin.Zarazprzestañ.Bynajmniej nie zdziwi³o mnie, ¿e Tobo ma talent.W³aœciwie by³o to w pewnymstopniu nieuniknione.Mia³ to we krwi.Martwi³o mnie natomiast, ¿e Goblin oraznajprawdopodobniej równie¿ Jednooki postanowili zdradziæ mu sekrety swejsztuki.Moim zdaniem Tobo by³ akurat w wieku jak najbardziej nie­stosownym, bywkraczaæ na œcie¿kê wszechmocy.Jeœli nikt nie bêdzie kontrolowa³ go w okresie,gdy nale¿y siê uczyæ panowania nad sob¹, zmieniæ siê mo¿e w kolejne doros³edziecko, równie chaotyczne wewnêtrznie jak Duszo³ap.— Wszystko jest przewidziane w programie nauczania, Œpiosz­ka.Ale musisz te¿zdaæ sobie sprawê, ¿e on jest znacznie bardziej dojrza³y i odpowiedzialny,niŸli ty lub jego matka gotowe by³y­byœcie przyznaæ.Nie jest ju¿ dzieckiem.Musisz pamiêtaæ, ¿e wiêkszoœæ tego, co w nim dostrzegacie, to rzeczy, które wampokazuje, poniewa¿ myœli, ¿e tego w³aœnie po nim oczekujecie.To jest dobrydzieciak, Œpioszka.Wszystko bêdzie dobrze, jeœli ty albo Sahra niezamatkujecie go na œmieræ.On jest w takim wieku, ¿e powinniœcie wycofaæ siê ipozwoliæ, by sam siê potyka³, albo póŸniej wszystkiego po¿a³ujecie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl