[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.By³o to dosyæprzera¿aj¹ce doœwiadczenie, mimo i¿ jego efekty w znacznej mierze ³agodzi³awiara we w³asne si³y i dobre samopoczucie, bior¹ce siê z darów kulinarnych,jakimi obsypa³ nas Shivetya.Jednak tak naprawdê nie mia³am ochoty na wspólnotêmyœli nawet z nieœmiertelnym golemem, który przecie¿ i tak nie pojmie ichtreœci i zmartwieñ, jakich mi przysparza³y.— Œpioszka?— Hê? — A¿ podskoczy³am.Czu³am siê dosyæ dobrze, aby w najzupe³niej dos³ownymsensie by³o mnie na to staæ.Czu³am siê tak dobrze, jak powinnam czuæ siê dawnotemu w nastoletniej wioœnie mego ¿ycia, gdybym nie mia³a wówczas doœæ powodów,aby ¿a³owaæ, ¿e przysz³am na œwiat.Uzdrawiaj¹ce w³asnoœci darów demona wci¹¿nie ustawa³y w swej magii.£abêdŸ powiedzia³:— Wszystkich zmorzy³ sen.Nie mam pojêcia, jak d³ugo spaliœmy.Nawet nie wiem,jak siê to sta³o.Spojrza³am na demona.Ani drgn¹³.Nic dziwnego zreszt¹.Ale na jego ramieniusiedzia³a bia³a wrona.Gdy tylko zda³a sobie sprawê, ¿e odzyska³am œwiadomoœæ,pomknê³a zaraz w moj¹ stronê.Wyci¹gnê³am przed siebie ramiê.Ptak wyl¹dowa³ namoim nadgarstku, jakbym by³a sokolniczk¹.G³osem niemal zbyt wolnym, by za nimpod¹¿aæ, powiedzia³:— Odt¹d bêdzie to mój g³os.Gard³o tego ptaka jest wy­æwiczone, umys³u zaœ niezaœmiecaj¹ myœli i przekonania, utrud­niaj¹ce komunikacjê.Zdumiewaj¹ce.Zastanawia³am siê, co na to Pani.Jeœli Shivetya przej¹³panowanie nad umys³em ptaka, bêdzie odt¹d ca³kowi­cie œlepa i g³ucha, póki nieobudzimy jej z zaczarowanego snu.— Odt¹d bêdzie to mój g³os.Pojê³am, ¿e s³owa powtórzone zosta³y w odpowiedzi na wzbu­dzon¹ we mnie, choæniewypowiedzian¹ ciekawoœæ.— Rozumiem.— Pomogê wam w waszych poszukiwaniach.W zamian wy zniszczycie Drin, czyliKinê.Wówczas uwolnicie mnie.Z podtekstu zrozumia³am, ¿e chodzi mu o uwolnienie od ¿ycia i ciê¿aruobowi¹zku, nie zaœ tylko od niewygody jego tronu.— Uczyniê tak, jeœli to tylko w mojej mocy.— Jest to w twojej mocy.Zawsze by³o.— A co to ma znaczyæ? — Potrafi³am rozpoznaæ tak typow¹ dla czarowników,tajemn¹ wyroczniê, kiedy ju¿ siê na ni¹ natknê³am.— Zrozumiesz, kiedy nadejdzie czas, by zrozumieæ.Teraz wszak¿e nadszed³ czas,abyœcie st¹d odeszli, Kamienny ¯o³­nierzu.IdŸ.Stañ siê Wêdrowcem Œmierci.— A có¿ to niby, u diab³a, ma znaczyæ? —jêknê³am.Podob­ne odg³osy doby³y siê zust kilku moich towarzyszy, którzy w wiêkszoœci równie¿ ju¿ nie spali ipo¿erali teraz demoniczne po¿ywienie, równoczeœnie nadstawiaj¹c uszu.Posadzka zaczê³a siê poruszaæ, z pocz¹tku zupe³nie niepo­strze¿enie.Szybkojednak zda³am sobie sprawê, ¿e ruch obejmuje jedynie te partie najbli¿ej tronu,które objê³o ca³kowite uzdro­wienie.Teraz wiedzia³am, ¿e wszelkie uszkodzenia,w³¹czywszy w to trzêsienie ziemi tak potê¿ne, by jego skutki tknê³y równie¿Taglios, zosta³y spowodowane w ca³oœci przez Duszo³ap, podczas jej ca³kiemb³êdnie wykoncypowanego eksperymentu.Odkry³a „maszyneriê" i tkniêtacharakterystycznym dla siebie impulsem, ka¿¹cym lekcewa¿yæ konsekwencje czynu,zaczê³a majstrowaæ przy mechanizmie tylko po to, by zobaczyæ, co siê stanie.Potrafi³am sobie to wyobraziæ z tak¹ jaskrawoœci¹, jakbym by³a naocznymœwiadkiem ca³ego wydarzenia, a to dlatego, ¿e praw­dziwy œwiadek podzieli³ siêze mn¹ swoimi wspomnieniami.Dowiedzia³am siê o wszystkim, co Duszo³ap robi³a podczas swoich kilku wizyt wfortecy, w czasach gdy D³ugi Cieñ wierzy³, ¿e jest wy³¹cznym panem Bramy Cieniai nie dopuszcza³ w ogóle mo¿liwoœci, by pozostali próbowali siê w ogóle do niejzbli¿yæ, nawet gdyby dysponowali dzia³aj¹cym kluczem.Dowiedzia³am siê teraz wielu rzeczy w taki sposób, jakbym uczestniczy³a w tychwydarzeniach.Niektórych bynajmniej nie chcia³am poznaæ.Kilka obejmowa³oodpowiedzi na pytania drê­cz¹ce mnie od lat, odpowiedzi, którymi bêdê mog³apodzieliæ siê póŸniej z Mistrzem Santaraksit¹.G³Ã³wnie by³y to kwestie, które zpewnoœci¹ mi siê przydadz¹, jeœli postanowiê zostaæ tym, kim Shivetya chcia³,abym zosta³a.Ul zaskoczonych myœli rozbrzêcza³ siê w mojej g³owie.Na­chyli³am siê nad nimna chwilê, aby stwierdziæ, czy znam odpowiedŸ na to jedno pytanie.Ale ¿adnewspomnienia nie pozwala³y stwierdziæ, co mog³o staæ siê z kluczem, koniecznym,jeœli rzeczywiœcie D³ugi Cieñ, alias Maricha Manthara Dhumrak-sha, wraz ze swymuczniem Ashotushem Yaksh¹ przybyli do naszego œwiata z Krainy NieznanychCieni.A z pewnoœci¹ nie pozby³am siê nawet odrobiny lêku przestrzeni.Chwilê po tym, jak posadzka przesta³a siê obracaæ, bia³a wrona poderwa³a siê wgórê.I niech mnie cholera, jeœli sama nie pod¹¿y³am w œlad za ni¹ — aczkolwiekbynajmniej tego nie chcia³am.Moich towarzyszy unios³o w powietrze zaraz po mnie.Wielu zaskoczonych upuœci³obroñ i swój dobytek, przypuszczalnie równie¿ opró¿ni³o ¿o³¹dki.Tylko w oczachTobo ten niespodzie­wany lot stanowi³ doœwiadczenie najwyraŸniej przyjemne.Pop³och i Iqbal zacisnêli mocno powieki i gwa³townie wy­krzykiwali mod³yb³agalne, wznoszone do fa³szywych wizerun­ków Boga, w które wierzyli.Jawznios³am swe myœli do Boga, Który Jest Bogiem, prosz¹c Go, by okaza³mi³osierdzie.Rzeko³az beznamiêtnie modli³ siê do swoich pogañskich bóstw.Doji £a­bêdŸ nie odezwali siê ani s³owem.£abêdŸ dlatego, ¿e zemdla³.Tobo papla³ coœ w zachwycie, informuj¹c ka¿dego, kto chcia³ go s³uchaæ, jak tocudownie jest lataæ; patrzcie tutaj, patrzcie tam — a pod nami rozleg³aprzestrzeñ komnaty rozci¹ga³a siê niczym powierzchnia samej równiny.Potem wylecieliœmy przez dziurê w stropie, w twarze uderzy³ powiew ch³odnegopowietrza prawdziwej równiny.Zapada³ zmierzch, na zachodnim horyzoncie niebowci¹¿ jeszcze p³onê³o szkar³atem, jednak nad g³owami ju¿ dominowa³ granat.Gwiazdy Pêtli lœni³y blado na wprost naszych oczu.Kiedy opadaliœmy kupowierzchni, znalaz³am w sobie doœæ odwagi, by spojrzeæ za siebie.Sylwetkafortecy majaczy³a na tle pó³nocnego nieba, jej stan wydawa³ siê znacznie gorszyniŸli wówczas, gdy przybyliœ­my.Wszystkie nasze rzeczy — to, co upuœciliœmy,albo czego nie mieliœmy czasu z³apaæ podczas wznoszenia siê — lecia³y w œlad zanami.Przez chwilê czeka³am, czy sztandar te¿ do³¹czy do strumienia przedmiotów.Mojenadzieje spe³z³y na niczym.Nie pojawi³ siê.Kiedy siê póŸniej nad tym zastanawia³am, nie bardzo po­trafi³am poj¹æ, sk¹dbra³y siê te pró¿ne oczekiwania.Tobo zacz¹³ udawaæ, ¿e jest ptakiem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl