[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Laurie podjęła decyzję.Musiała jak najszybciej znaleźć się w pomieszczeniach technicznych szpitala ortopedycznego Angels, by mieć całkowitą pewność, że żaden tamtejszy pacjent już nie umrze.Poprzedniego dnia Angelo był tak załamany, że myślał, że już gorzej być nie może.Jednak okazało się, że to nic w porównaniu z dniem następnym.Przyjechali kwadrans po szóstej, kwitli pod Inspektoratem dwie godziny, ale Laurie Montgomery wciąż nie było.Ponieważ dzień wcześniej ona i jej kochaś przyjechali Trzydziestą Ulicą, Angelo tak się ustawił, że miał widok na kawał ulicy.Serce biło mu żywiej z każdą nadjeżdżającą taksówką, ale za każdym razem przeżywał rozczarowanie.- Nie myślę, żeby dziś przyjechała do roboty - zawarczał.- Chyba na to wygląda - powiedział Franco, liżąc palec przed przewróceniem strony czytanej gazety.- Nie udawaj, gówno cię to obchodzi!Franco opuścił gazetę i gniewnie spojrzał na Angela, który się odwrócił i znów utkwił wzrok w Trzydziestej Ulicy.Franco miał ochotę opieprzyć kumpla, ale zacisnął zęby.Nie warto się było wysilać.Już miał wrócić do gazety, kiedy zahaczył wzrokiem o postać, która wypadła z budynku i popędziła w dół frontowych schodów, jakby ją diabeł gonił.- To ona! - ryknął Franco.Angelo odwrócił głowę.Miał na ustach pytanie „gdzie, kiedy?”, ale w tej samej chwili dostrzegł Laurie.Stała przy krawężniku, trzymając otwarte drzwi taksówki, z których wysiadał jakiś pracownik Inspektoratu.- Niech to cholera! - wrzasnął Angelo.Sięgnął za fotel po etylen, ale Franco złapał go za ramię.- Nie mamy na to czasu.Musimy za nią jechać.Przyglądali się, jak Laurie, machając ręką, popędza otyłą pasażerkę taksówki.Nawet posunęła się do tego, że podała jej dłoń i pomogła wysiąść, jakby tamta utknęła w drzwiach.Ledwo kobieta się wydostała, Laurie wskoczyła do taksówki i zatrzasnęła za sobą drzwi.W sekundę potem wóz wystartował z piskiem opon.- Mój Boże! - powiedział Angelo.- Gość myśli, że jest na torze wyścigowym.- Nie zgub ich! - zawołał Franco, na oślep łapiąc się uchwytu nad głową, byle tylko nie spaść z fotela.Angelowi nie trzeba było przypominać, że nie może zgubić Laurie, i z całej siły wcisnął pedał gazu.Starawy van zareagował z podziwu godną energią i wystrzelił przed siebie, też nie szczędząc gum.Angelo rzucił okiem we wsteczne lusterko, upewniając się, czy Richie za nimi nadąża, ale ten jechał tuż za nim.- Myślisz, że została na noc w kostnicy? - spytał Angelo, lawirując między pojazdami.Franco nie odpowiedział.Był zajęty trzymaniem się fotela i rozglądaniem za radiowozami.Na szczęście w pobliżu nie było żadnego.Wkrótce taksówka Laurie i van Angela musiały się zatrzymać na czerwonym świetle i Franco mógł zapiąć pas.Kiedy Laurie wreszcie znalazła się w taksówce, szybko podała nazwę szpitala, adres i informację, że jest lekarzem.Poprosiła kierowcę, by jechał jak najszybciej, gdyż od tego zależy czyjeś życie.Taksówkarz, młody człowiek, wziął sobie do serca jej prośbę i Laurie z przyjemnością patrzyła, jak szybko mkną Pierwszą Aleją.Chociaż nigdy nie przeskoczyli czerwonych świateł, kilkakrotnie mało do tego nie doszło i taksówkarz bardzo dociskał gaz na żółtych.Niestety, nie mogli tak pędzić przez cały czas.Laurie zaczęła nerwowo przytupywać, gdy jadąca przed nimi taksówka zatrzymała się na rogu Alei Parkowej, by wysadzić pasażera.Jeśli prawdą było, że wszystkie przypadki śmiertelne w jakiś sposób wiązały się z wczesną porą rozpoczęcia operacji, stawało się zrozumiałe, dlaczego żaden pacjent doktora Wendella Andersona nie został zakażony MRSA.Do tej pory zaczynał operacje dużo później, a na wcześniejszą godzinę zgodził się tylko na prośbę Jacka.Laurie zagryzła wargi.Gdyby nie była tak zdesperowana, pewnie znów zezłościłaby się na męża.To jego ośli upór doprowadził do tego, że znalazł się dziś na stole operacyjnym.Jako że już skręcili w Piątą Aleję i dojeżdżali do miejsca przeznaczenia, Laurie wyjęła należność za kurs i dołożywszy napiwek, wsunęła pieniądze za pleksi.Otworzyła drzwi, zanim taksówka ostro wyhamowała, i błyskawicznie wyskoczyła na chodnik.Pobiegła do wejścia, ale zwolniła na widok portiera w liberii, nie chcąc zwracać na siebie szczególnej uwagi.Portier wyrozumiale potraktował jej sprint i skłoniwszy się czapką, pchnął obrotowe drzwi, ułatwiając Laurie wejście.W środku sporym wysiłkiem woli zachowała niemal normalne tempo.Pamiętała, co ją tu spotkało we wtorek, i nie chciała, aby ktokolwiek ją sobie przypomniał, zwłaszcza umundurowany ochroniarz podpierający ścianę poczekalni.Laurie doszła do wind i nacisnęła guzik.Patrząc na panel wyświetlający numery pięter, kątem oka dostrzegła podjeżdżający pod główne drzwi samochód.Z niepokojem dostrzegła również, że ochroniarz odepchnął się od ściany i ruszył w jej kierunku.Niepewnie odwróciła głowę.Wyczuwała, że zatrzymał się u jej boku, nieco z tyłu.Winda przyjechała, Laurie z ulgą do niej wsiadła i nacisnęła guzik trzeciego piętra.Poprzednio się obawiała, że mężczyzna będzie próbował ją zagadnąć, ale tego nie zrobił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Cook Glen Ponure Mosiezne Cienie
- Cook Harpers 07 Soldiers of Ice
- Cook Glen Zimne Miedziane Lzy (2)
- Glen Cook Gorace zelazne noce (2)
- Glen Cook Stare cynowe smutki (3)
- Glen Cook Gorace zelazne noce
- Glen Cook Gorace zelazne noce (5)
- Glen Cook Gorace zelazne noce (3)
- Glen Cook Gorace zelazne noce (4)
- Glen Cook Ponure Lata
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- grajcownia.opx.pl