[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mia³em dziwne wra¿enie, ¿e wcale nie ma na myœli Warcz¹­cego Psa.Block nie rozpozna³ faceta, który napad³ na mój dom.Jego ch³opcy te¿ nie.Poprzeszukaniu go i zebraniu zeznañ od Candy i Truposza Block musia³ niechêtnieprzyznaæ:- Zdaje siê, ¿e dobrze zrobi³eœ, Garrett.- Niech pan to powie naszemu aromatycznemu koledze na dole.Warcz¹cy Pies nieposzed³ do domu.Dziewczyna imieniem Sas - tak, ale tylko dlatego, ¿e ludzieBlocka oderwali j¹ od Amato.Block i Warcz¹cy Pies wci¹¿ nie marnowali nasiebie cieplejszych uczuæ.Obserwowaliœmy z Blockiem, jak Relway i jego ch³opcy pa­kuj¹ mojego mordercê doworka.- Chce pan, ¿ebym go przymkn¹³ za w³Ã³czêgostwo? - zapy­ta³ Block.- Co takiego?- Mówiê o Amato.Och, przepraszam.Nie by³ pan obecny przy dyskusjach na tematinstrumentów do walki z przestêpczoœci¹.Prawo o zwalczaniu w³Ã³czêgostwa.Pomys³ Relwaya.Wynikn¹³ z badañ nad tymi dawnymi czarnoksiê¿nikami.W czasachimpe­rialnych by³o takie prawo.Jeœli nie mo¿esz udowodniæ, ¿e jesteœzatrudniony i otrzymujesz za to wynagrodzenie lub masz pieni¹­dze w kieszeni,sio! Masz do wyboru celê lub wyjazd z miasta.Amato by³by ugotowany, gdybyœmysiê do niego dobrali.Nigdy w ¿yciu nie mia³ pracy.- Niech pan tego nie robi.- Tu siê zaczyna³o dziaæ coœ strasz­nego.- Odk¹d to³azisz i ³adujesz ³udzi do kicia tylko dlatego, ¿e jeden z twoich ch³opakówmia³ pomys³, Block?- Odk¹d Rupertowi ten pomys³ spodoba³ siê tak, ¿e natych­miast og³osi³ go jakoprawo.Dotyczy wszystkich wewn¹trz mu­rów.Rasa nie ma znaczenia.Nie ma natyle luzu w traktatach, abyœmy mogli traktowaæ w³Ã³czêgów i paso¿yty spo³ecznejak przestêpców - gdybyœmy wszystkich zaczêli traktowaæ jak ludzi.- Uœmiechn¹³siê paskudnie.Zdaje siê, ¿e czekaj¹ nas doœæ nieprzyjemne czasy.Nie mia­³em w¹tpliwoœci, ¿enasz gang prawa i porz¹dku bêdzie trakto­wa³ niepo¿¹dany element ludzkiznacznie gorzej ni¿ przedstawi­cieli innych ras.- Tymczasem moi kumple Crask i Sadler siedz¹ u kacyka i ju¿ planuj¹, jakby misiê tu odwdziêczyæ za wszystkie us³ugi, które zosta³y mi przypisane.- Trochêmnie to irytowa³o.Block i jego ch³opcy a¿ dyszeli prawem i porz¹dkiem, aleCrask i Sadler wy­szli, poniewa¿ mieli powi¹zania.- Tak jak to teraz idzie, Garrett, nie pozwoli³bym Relwayowi zaj¹æ siê nimi,ale ty te¿ spieprzy³eœ sprawê.-Ja?- Crask móg³by siê nawet powiesiæ w celi.Mo¿e nawet z po­wodu wyrzutówsumienia.- Wyszczerzy³ zêby.Wyrzuty sumie­nia? Niez³y dowcip.- Ktoœ móg³dzisiaj wieczorem porz¹dnie ska­leczyæ Sadlera.Ale gdyby tak siê sta³o,jêcza³byœ i kwêka³, a¿ wszyscy mieliby ciê ochotê ud³awiæ kostk¹ z kurczaka.Mia³ racjê.Morley te¿.Naprawdê powinienem sobie wypraco­waæ bardziej ¿yciowyzestaw kanonów etycznych.Udowodniono, ¿e fanatyczne przywi¹zanie do idea³Ã³wmo¿e byæ fatalne w real­nym œwiecie.Zw³aszcza w TunFaire, gdzie etyka i idea³ys¹ mis­tycznymi s³owami w jêzyku nieznanym dziewiêædziesiêciu dzie­wiêciuprocentom ludnoœci.Przyzna³em, ¿e byæ mo¿e faktycznie ma racjê.- Ale czasem niech pan udaje, ¿e jestem pana sumieniem.Proszê nie byæ takimzapalonym przy przejmowaniu ulic, ¿eby nie pamiêtaæ, po co istnieje prawo.- Dziêki, Garrett.Teraz to ju¿ z dnia na dzieñ bêdê czeka³, a¿ siê pan pojawina stopniach S¹du w d³ugiej, szarej szacie, wyj¹c do zgromadzenia.Musia³ odejœæ.Móg³by mi wypraæ mózgownicê.Taki by³em skonany.Ju¿ mnie mia³ wpo³owie.To straszne tak w ka¿dym punkcie zgadzaæ siê ze Stra¿¹.Powrót do domu nie poprawi³ sytuacji.Pozby³em siê wiêkszo­œci nieproszonychgoœci, ale Warcz¹cy Pies pozosta³.Nie by³em szczególnie mi³y.- Jestem na nogach wiêcej godzin, ni¿ by³bym w stanie poli­czyæ.W tym czasietrzech ró¿nych ludzi próbowa³o mnie zabiæ.- No, mo¿e przesadza³em.Kto wie, coby siê dzia³o, gdyby pew­ne osoby dosta³y to, czego chcia³y? - Próbowali zabiæmoich przy­jació³.Jestem w takim stanie, ¿e nie bêdê s³ucha³ jeremiad.Jakmasz problem, przyjdŸ z nim za kilka dni.Nie przypomnia³em mu, ¿e nie jestem na jego liœcie p³ac, a on nie bêdzie mia³problemów.Tyle, jeœli chodzi o opanowanie.Moje uwagi zniszczy³y ca³kowicie mój image woczach pañ.Belinda otworzy³a swój wo­rek cudów i odkry³a, ¿e ma sto jedenaœciesposobów, ¿eby mi za­truæ ¿ycie za to, jak traktujê starszych ludzi.Candynadê³a siê jak ropucha i ca³kiem zapomnia³a, kto w³aœnie uratowa³ jejdelikat­ny zadek [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl