[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niech sobie radzi.Jeœli weŸmiemy pod uwagê wielkoœæ królestwa Karenty oraz znaczenie TunFairejako najwiêkszego miasta i centrum handlo­wego, Urz¹d Probierczy okaza³ siêniejakim rozczarowaniem.By³ to trzymetrowej szerokoœci barak bez okien.Szeœæstóp od wej­œcia drogê barykadowa³ kantor obs³ugi, rzecz jasna pusty.Œcian nieby³o widaæ spod szklanych gablot, prezentuj¹cych egzempla­rze monet, zarównonowych, jak i przestarza³ych.Wystroju do­pe³nia³y dwa przedpotopowe krzes³a imnóstwo kurzu.Kiedy wchodzi³em, odezwa³ siê dzwonek, ale nikt siê nie pojawi³.Zacz¹³em ogl¹daæ monety.Po pewnym czasie ktoœ doszed³ do wniosku, ¿e chyba sobie nie pójdê.By³ to facet pod siedemdziesi¹tkê lub osiemdziesi¹tkê, istny strach na wróble,mojego wzrostu, ale wa¿y³ o po³owê mniej.Wy­dawa³ siê wœciek³y, ¿e jeszcze siênie wynios³em.- Zamykamy za pó³ godziny - wyskrzypia³.- To nie zajmie nawet dziesiêciu minut.Potrzebujê informacji na tematnieznanych monet.- Co takiego? A co to jest, wed³ug pana?- Królewski Urz¹d Probierczy.Miejsce, gdzie siê przycho­dzi, jeœli siê mawra¿enie, ¿e ktoœ usi³uje nam wcisn¹æ fa³szy­we pieni¹dze.- Doszed³em downiosku, ¿e chyba bardzo szyb­ko móg³bym znielubiæ tego pana, ale siêpohamowa³em.Od takich gryzipiórków mo¿na siê wiele dowiedzieæ.Pokaza³em mukartê.- Wygl¹daj¹ jak monety œwi¹tynne, ale ich nie rozpoznajê i nikt z moichznajomych nie potrafi mi powiedzieæ, sk¹d s¹.Tutaj w ga­blotach tak¿e ich niewidzê.Mia³ szczery zamiar daæ mi popaliæ, ale jego uwagê przyku³a z³ota moneta.- Emisja œwi¹tynna, co? Z³oto? - Wzi¹³ kartê i przyjrza³ siê monetom.- Tak,œwi¹tynna.Ale nigdy czegoœ takiego nie wi­dzia³em, choæ jestem tu odszeœædziesiêciu lat.- Okr¹¿y³ kan­tor i podszed³ do jednej z gablot, ³ypi¹cokiem na jej zawartoœæ.Potrz¹sn¹³ g³ow¹, prychn¹³ i wymamrota³: - Przecie¿wiem, ¿e nie zapomnia³em.Pokuœtyka³ na drug¹ stronê kantorka, wzi¹³ wagê, zdj¹³ z³ot¹ monetê z karty izwa¿y³ j¹.Burkn¹³ coœ pod nosem, sprawdzi³, czy na pewno jest ca³a ze z³ota,po czym zacz¹³ kombinowaæ z ja­kimiœ odczynnikami.Chyba chcia³ sprawdziæ, coto za stop.Spokojniutko ogl¹da³em monety, staraj¹c siê nie zwracaæ na siebie uwagi.Nigdzie nie zauwa¿y³em nawet cienia oœmiono¿nych stworów, podobnych do tych namonetach.Wygl¹da³y na prawdziwe paskudy.- Monety wydaj¹ siê prawdziwe - odezwa³ siê stary, krêc¹c g³ow¹.- Rzadko siêmylê.Du¿o ich jest w obiegu?- To jedyne, jakie widzia³em do tej pory, ale podobno jest ich du¿o wiêcej.-Przypomnia³em sobie, ¿e mój pijak mamrota³ coœ o jakichœ akcentach.- Czy onemog¹ pochodziæ spoza miasta?- S¹dz¹c po wzorze na obrze¿u, pochodz¹ z miasta, ale oczy­wiœcie, jeœli s¹stare, to taki wzór nic nie znaczy.Wzory na obrze­¿ach i god³o miasta zosta³yunormowane dopiero jakieœ sto piêæ­dziesi¹t lat temu.Oho! to prawie wczoraj wieczorem.Staruszek zdaje siê wsiad³ na swoj¹ koby³kê.Jego pó³ godziny dawno minê³o.Postanowi­³em, ¿e nie bêdê mu przerywa³.- Mo¿e znajdê coœ w rejestrach na zapleczu.Polegaj¹c na jego profesjonalnej ciekawoœci, powlok³em siê w œlad za nim.Niezaprotestowa³, choæ jestem pewien, ¿e mija­j¹c kantorek, star³em w prochwszystkie mo¿liwe przepisy.- Myœli pan pewnie, ¿e jest tu tego dosyæ, aby odnaleŸæ odpo­wiedŸ na ka¿depytanie, co? A jednak co najmniej raz w tygod­niu przychodzi tu ktoœ zmonetami, których nie ma w gablotach.Zazwyczaj s¹ to nowe monety spoza miasta,których wzorców jeszcze nie dosta³em.Jeœli chodzi o pozosta³e, moje rejestryza­wieraj¹ wszystko, co kiedykolwiek by³o w emisji od czasów, gdy cesarstwoprzejê³o markê karentyñsk¹.Wrogoœæ znika jak zaczarowana, kiedy ktoœ zapyta ciê o two­jego ukochanegokonika.- Jestem tu od tak dawna, ¿e wystarczy mi spojrzeæ, ¿eby wie­dzieæ, z czym mamdo czynienia.Do licha, ostatni raz szuka³em tu czegoœ z piêæ lat temu.A wiêc podnieca³o go wyzwanie.Wnios³em w jego smêtny ¿y­wot coœ nowego.Pomieszczenie, do którego weszliœmy, mia³o jakieœ siedem metrów d³ugoœci.Wszystkie œciany prawie do po³owy zabudo­wane by³y trzyipó³calowymiszufladkami, zawieraj¹cymi, jak przypuszcza³em, starsze i rzadsze okazy monetPonad nimi znaj­dowa³y siê pó³ki, zastawione najwiêkszymi ksi¹¿kami, jakiezda­rzy³o mi siê widzieæ.By³y to tomiska grube na szeœæ cali, wy­sokie naosiemnaœcie, oprawione w br¹zow¹ skórê z wybitymi z³otymi literami.Tylna œciana pokryta by³a pó³kami pe³nymi chemikaliów, na­rzêdzi i miarek,których probierz u¿ywa w swojej pracy.Nawet nie przypuszcza³em, ¿e jest ichtak du¿o.Œrodek pokoju zajmowa³ w¹ski stó³ i podstawka do czytania.- Myœlê, ¿e zaczniemy od najprostszych rozwi¹zañ, a potem zwrócimy siê kubardziej nieprawdopodobnym - oznajmi³ starzec i wyci¹gn¹³ ksiêgê zatytu³owan¹:Standardowe karentyñskie monety markowe: Wspólne wzory obrze¿y.TunFaire Typ I.II.i III.- Jestem pod wra¿eniem - stwierdzi³em.- Nie mia³em pojê­cia, ¿e trzeba takdu¿o wiedzieæ.- Marka karentyñsk¹ ma pieæsetletni¹ historiê, najpierw jako moneta izbyhandlowej, potem standard miejski, potem imperial­ny, wreszcie królewski.Odsamego pocz¹tku dozwolone by³o bi­cie w³asnych monet, poniewa¿ jej rodowódwywodzi siê z pry­watnego standardu, który mia³ jedynie gwarantowaæ wartoœæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl