[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby¿ mo¿na by³o cofn¹æ siê w czasie.Rok temu nie zdarza³y siê takie strasznesny.W pokoju by³o przeraŸliwie cicho.Dlaczego nikt siê nie odzywa.Pielêgniarka porusza siê na palcach.Dlaczego? Nic przecie¿ nie zak³Ã³ci ju¿ snuBietki.IiDom.matka obejmuje j¹ z wspó³czuciem.Winnie patrzy na ni¹ z czu³oœci¹.Judysia niepokoi siê.- Kochanie, zjedz coœ.Musisz byæ silna.Z³otko, nie rozpaczaj tak.Umar³a weœnie, uœmiechaj¹c siê.wyruszy³a w szczêœliw¹ podró¿.Pat nie rozpacza³a.Wci¹¿ jeszcze nie mog³a uwierzyæ w tê œmieræ.Rodzina martwi³a siê jej spokojem.Ale Judysia rozumia³a.- Ona w to jeszcze nie wierzy.Dnie wci¹¿ wydawa³y siê snem.Nast¹pi³ pogrzeb.Pat spokojnie posz³a œcie¿k¹ doD³ugiego Domu.Nie zdziwi³aby siê, gdyby na jej spotkanie wybieg³a Bietka.Spojrza³a w górê, w tym okienku pojawia³a siê zawsze rozeœmiana twarzyczkaBietki.W D³ugim Domu by³o mnóstwo ludzi.Maja Binnie p³aka³a.Ta sama Maja, którazawsze nie cierpia³a Bietki.Usi³owa³a j¹ pocieszyæ matka.Jakie to œmieszne.Bietka by siê ubawi³a.Ale Bietka le¿a³a z uœmiechem na bladej woskowej twarzy, trzyma³a w rêkach pêkbazi przyniesiony przez Hilarego z Sielanki.Szko³a niedzielna przys³a³a krzy¿z napisem Witaj w Domu.Z tego te¿ mo¿na by siê poœmiaæ, tyle ¿e Pat wiedzia³a,i¿ nigdy ju¿ siê nie rozeœmieje.W domu! Dom Bietki by³ tutaj, ona nie odesz³a„do Domu”, wyruszy³a w d³ug¹ samotn¹ podró¿.Kiedy zamykano trumnê, Maja Binnie dosta³a ataku histerii.Wielu obecnychuzna³o Pat za osobê nieczu³¹.Tylko najbardziej przenikliwi wiedzieli, ¿emaluj¹cy siê na jej twarzy bunt jest czymœ wiêcej ni¿ ³zy.Gdyby¿ tylko mog³a uciec i byæ sama.¯eby nikt na ni¹ nie patrzy³.Ale z³y sen trwa³ i musia³a pojechaæ na cmentarz.Zabra³ j¹ stryj Tom, gdy¿Hilary i Sid mieli nieœæ trumnê i wziêli auto Gardinerów.Oto cmentarzyk nawzgórzu; tyle razy patrzy³y, jak nad nim zachodzi s³oñce.Ch³opcy, z którymiBietka zwyk³a siê bawiæ, nieœli j¹ teraz œcie¿k¹ wys³an¹ zesz³orocznymi,butwiej¹cymi liœæmi.Pat nawet nie drgnê³a, gdy rozleg³ siê stukot padaj¹cychna trumnê grudek ziemi, najstraszliwszy dŸwiêk na œwiecie.- Nie p³acz, ona jest teraz w Lepszym Œwiecie - powiedzia³a do rozszlochanejMai stoj¹ca za Pat pani Binnie.- Czy uwa¿a pani, ¿e gdzieœ mo¿e byæ lepiej ni¿ w D³ugim Domu i w SrebrnymGaju? Ja nie.I Bietka tak¿e nie.- Co to za okropne dziewczynisko! - opowiada³a potem pani Binnie.- Mówi³a jak prawdziwa poganka.Wieczorem tego dnia Pat przebudzi³a siê ze snu.Zasz³o s³oñce.Zrobi³o siê ciemno, przybli¿y³y siê wzgórza i drzewa.A w okienku Bietki niezab³ys³o œwiat³o.Pat nie wierzy³a dot¹d, ¿e ktoœ, kogo kocha, mo¿e umrzeæ.Otrzyma³a gorzk¹ lekcjê.- Zostaw mnie dziœ sam¹, Winnie - poprosi³a i pe³na wspó³czucia Winnie posz³ado pokoju Poety.Pat rozebra³a siê i dr¿¹c po³o¿y³a siê do ³Ã³¿ka.Wicher za oknem przesta³ byæprzyjacielem.zacz¹³ wrogo wyæ.Czu³a siê tak strasznie samotna.Têsamotnoœæ trudno by³o znieœæ.Gdyby¿ tylko mog³a zasn¹æ.Ale przecie¿ i takobudzi siê, i wszystko sobie przypomni.Bietka nie ¿yje.Pat ukry³a twarz w poduszce i nareszcie siê rozp³aka³a.- Kochanie.kochanie.nie rozpaczaj tak.Wœliznê³a siê do pokoju Judysia, dobra, poczciwa Judysia.Uklêk³a obok ³Ã³¿ka iobjê³a umêczon¹ dziewczynkê.- Judysiu, nie wiedzia³am, ¿e mo¿na a¿ tak cierpieæ.Ja tego nie zniosê.- Tak, kochanie, zawsze siê nam tak na pocz¹tku zdaje.- Nigdy nie przebaczê Panu Bogu, ¿e mi j¹ zabra³ - szlocha³a Pat.- Dziecko, kto to widzia³! Nie mówi siê takich rzeczy! napomnia³a j¹ zgorszonaJudysia.- Ale Pan Bóg ci wybaczy.Gdzie siê podzia³ urok œwiataIKiedy od œmierci Bietki up³yn¹³ tydzieñ, Pat zdawa³o siê, ¿e minê³y lata, takd³u¿y³y siê wype³nione bólem dni.Wszystko skoñczy³o siê.A ¿ycie musi siê toczyæ dalej.I to by³o najgorsze.Jaktu ¿yæ, kiedy prys³ urok œwiata.- Gdybym tylko mog³a o niej zapomnieæ, Judysiu.gdybym mog³a zapomnieæ.Ka¿dewspomnienie tak strasznie boli! - zawo³a³a na wpó³ przytomna Pat.- Opowiada³aœo pucharze zapomnienia.Chcia³abym siê z niego napiæ.- Jakby przysz³o co do czego, tobyœ siê nie napi³a, z³otko.Chcia³abyœ naprawdê zapomnieæ, jak j¹ kocha³aœ, jaka z ni¹ by³aœ szczêœliwa?Chcia³abyœ tego?Nie, nie chcia³a.To by³y piêkne wspomnienia.Ale ciê¿ko by³o z nimi ¿yæ.- Jak mia³aœ cztery latka, Pat, to któregoœ dnia rano zobaczy³aœ na dworzeciemne chmury.Strasznie siê przerazi³aœ.Pobieg³aœ do matki wo³aj¹c: „Mamusiu,mamusiu, gdzie siê podzia³o niebieskie niebo”.I nie chcia³aœ nam wierzyæ, ¿eznów siê pojawi.A ju¿ nastêpnego ranka uœmiechnê³o siê do ciebie.Ale Pat wci¹¿ nie wierzy³a, ¿e zobaczy znów b³êkit nieba.nie wierzy³a, ¿enadejdzie dzieñ, kiedy znów poczuje siê szczêœliwa.Zreszt¹ by³oby to okropne.by³oby nielojalnoœci¹ wobec Bietki, nielojalnoœci¹wobec mi³oœci.W dniu kiedy po raz pierwszy zjad³a coœ z apetytem, gardzi³asam¹ sob¹.Jedyn¹ pociech¹ by³ Srebrny Gaj.Mi³oœæ do niego zapewni³a jej grunt podnogami, dawa³a si³ê.Nadesz³o lato.Kapryfolium wygl¹da³o zza parkanu cmentarzyka.Pomyœleæ, ¿e Bietka nie czuje jego zapachu.nie widzi wieczornej gwiazdy anibia³ych ró¿ w poœwiacie ksiê¿yca.Œcie¿ka na wzgórze zaros³a traw¹.Nikt ju¿têdy nie chodzi³.Wilcoxowie sprzedali D³ugi Dom i przenieœli siê do miasta.W oknach domu œwieci³o siê œwiat³o - ale nie w pokoiku Bietki.Najtrudniejszeby³y niedziele.Dot¹d wszystkie popo³udnia i wieczory niedzielne spêdza³a z Bietk¹.Sid niechcia³ rozmawiaæ o Bietce.jej œmieræ dla niego tak¿e by³a ciosem, ale, jakto ch³opiec, stara³ siê ukryæ swoje uczucia.Mog³a mówiæ o Bietce tylko zHilarym.„Bez Hilarego nie prze¿y³abym tego lata” - pomyœla³a Pat.Niemniej ¿ycie odzyskiwa³o swoje prawa.Znów zaczyna³o do niej przemawiaæpiêkno œwiata.I nienawidzi³a za to sam¹ siebie, jak mo¿e sprawiaæ jejprzyjemnoœæ coœ, czego nigdy ju¿ nie bêdzie ogl¹daæ Bietka.- Judysiu, dziœ na Ukrytym Pólku by³o mi przyjemnie.I zaraz zrobi³o mi siêwstyd.Na chwilê zapomnia³am o Bietce.A kiedy przypomnia³am sobie, by³o mitak przykro, ¿e mog³am o niej zapomnieæ.A Ukryte Pólko zmieni³o siê.by³ojeszcze piêkniejsze, ale wydawa³o siê inne.Judysia przypomnia³a sobie wiersz z odleg³ych szkolnych czasów, wci¹¿wzruszaj¹cy, wiersz zapomnianego ju¿ dziœ autora.- Bo od tamtego czasu mia³aœ do czynienia ze œmierci¹ - szepnê³a do siebie, aleg³oœno powiedzia³a: - Nie powinnaœ siê tym martwiæ, z³otko.Bietka cieszy³abysiê, ¿e nie cierpisz.- Wiesz, Judysiu, z pocz¹tku ka¿da myœl o Bietce by³a tortur¹.A teraz lubiêo niej myœleæ.Dziœ, kiedy wzeszed³ ksiê¿yc, pomyœla³am:„Na pewno Bietka czeka na mnie pod Czuwaj¹c¹ Sosn¹.” I przez chwilê stara³amsiê sobie to wyobraziæ, i czu³am ciep³o w sercu.Ale nigdy nie bêdê ju¿ mia³a przyjació³ki, Judysiu.Nie chcê mieæ.Potem siê zanadto cierpi.- Za wczeœnie siê o tym dowiedzia³aœ, z³otko, ale wszyscy prêdzej czy póŸniejprzekonuj¹ siê o tym na w³asnej skórze.A jeœli chodzi o inn¹ przyjació³kê.takie rzeczy s¹ zapisane w niebie.Kiedyœ mówi³am ci, Pat, ¿e powinnaœ mieæprzyjació³kê, ale tak naprawdê to przyjació³ siê nie wybiera.Przyjacielepojawiaj¹ siê sami.albo siê nie pojawiaj¹.Minê³o lato.I wspomnienie przesta³o boleæ.Oto zakwit³ po raz pierwszy bia³yfloks, którego sadzonkê dosta³a od Bietki.Zap³onê³y z³ote dalie na tle ciemnego ¿ywop³otu œwierków.Znów podziwia³o siêprzepych lasów.Tak, Bietka odesz³a.W ró¿ koronie odesz³a w ciemnoœæ.Opuœci³ ich Józek [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl