[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drzewo skupi³o swoj¹ wewnêtrzn¹ energiê na ojcu i w koñcu po wielu tygodniachzdo³a³o przekazaæ wieœci o swej wielkiej klêsce.XXXIIBliŸniaczki — Gossamer i Jedwabna Pajêczyna — zmierza³y do uœpionego drzewapewnym krokiem.Obie nosi³y skórzane he³my, które zupe³nie przes³ania³y imtwarze.Ubiór jednej by³ lustrzanym odbiciem stroju drugiej, tak samo jak ichcia³a.Mimo ¿e ich moc by³a mniejsza, mniej œmiertelna i okrutna ni¿ mocDziesiêciu Schwytanych, pozwala³y œwiatu myœleæ, ¿e s¹ równie potê¿ne,naœladuj¹c styl i stroje swoich poprze­dników.Tak wiêc z powodzeniem przybiera³y pozê, jak¹ podpowiada³a im ambicja.Gdybyzdo³a³y prze¿yæ wystarczaj¹co d³ugo, zapew­ne udoskonali³yby sw¹ nikczemnoœæ dotego stopnia, ¿e nikt nie odró¿ni³by ich od starego z³a, które ju¿ niemalzniknê³o z powie­rzchni ziemi.Tak w³aœnie rodzi siê z³o.BliŸniaczki zatrzyma³y siê trzy jardy od drzewa, ukrywaj¹c starannie strachprzed ¿o³nierzami.Patrzy³y.Okr¹¿y³y drzewo, ruszaj¹c w przeciwnychkierunkach.Kiedy znowu siê spotka³y, wiedzia³y ju¿.Ich czarne serca przepe³nia³ lêk, ale pojawi³a siê w nich tak¿e iskierkaohydnej nadziei.Skinê³y na swych sier¿antów.W przeci¹gu pó³ godziny oddzia³ skierowa³ siê doWios³a.Do diab³a z Kulawcem.Zanosi³o siê na coœ wiêkszego.XXXIIIBy³o póŸne popo³udnie.Smeds rozgl¹da³ siê znad swojej roboty przy murze.Uœmiechn¹³ siê szeroko.Za dwie godziny skoñczy siê jego wyrok w kompaniipracy.Dosta³ trzy dni za akt wandalizmu zakwalifikowany jako z³oœliwy wybryk.Za to ten przeklêty grot zosta³ schowany w bezpiecznym miejscu.Nikt go nieznajdzie.Tylko Smeds wie, ¿e le¿y on w worku w zaprawie murarskiej pod solidn¹kamienn¹ blank¹ nowej wschodniej wie¿y góruj¹cej nad Bram¹ Pó³nocn¹.Smeds by³ strasznie dumny, ¿e wymyœli³ tak szykowny scho­wek.Kto by na towpad³? Nikt.A jeœli nawet, co by³o raczej ma³o prawdopodobne, kto rozwala³byca³y mur, ¿eby go odnaleŸæ? Raczej zap³ac¹ za informacjê.Uœmiechn¹³ siê raz jeszcze.Jego nadzorca spojrza³ spode ³ba, ale nie u¿y³ bata.Ten drobny sprzêt szybkonauczy³ Smedsa przyk³adaæ siê do pracy, nawet jeœli równoczeœnie marzy³ najawie.Nagle uœmiech znikn¹³ z jego twarzy.Nie z powodu niezado­wolenia nadzorcy.Chmura kurzu zbli¿aj¹ca siê od paru godzin wyplu³a z siebie dwóch pêdz¹cychjeŸdŸców.To musia³y byæ Gossamer i Jedwabna Pajêczyna.A wiêc wiedzia³y ju¿ o grocie.Szybko wróci³y.Domyœli³ siê, co to oznacza, i nie zachwyci³o go to.Po raz pierwszy Tully bêdzie mia³ okazjê na w³asne oczy przekonaæ siê, jacy s¹ci ludzie, kiedy nie wysilaj¹ siê na uprzejmoœæ.Czas min¹³ bez uk¹szenia bata, mimo ¿e Smeds pogr¹¿y³ siê w rozmyœlaniach opewnej m³odej kobiecie, któr¹ spotka³, zanim zosta³ schwytany na malowaniuobscenicznego has³a na zabytku wczesnego cesarstwa.Zap³aci³ zawodowemuskrybie, ¿eby nau­czy³ go ryæ litery.Sam nie potrafi³ siê nawet podpisaæ.Dziewczyna mia³a czekaæ na niego dziœ wieczorem.Niespe³na czternaœcie latrozdzieraj¹cej gor¹czki.Zszed³ z rusztowania, myœl¹c o k¹pieli i czystym ubraniu.Ryba ju¿ na niegoczeka³.Jeszcze tylko drobna formalnoœæ — przeciêcie drucianej obro¿y na szyi —i by³ wolny.— Co s³ychaæ? — zapyta³ Smeds.— Pomyœla³em sobie, ¿e ktoœ powinien przyjœæ i upewniæ siê, ¿e ciê wypuszcz¹.Tully'emu nie mo¿na przeszkadzaæ, a Timmy jeszcze le¿y.Timmy zgodzi³ siê, aby czarodziej obci¹³ mu d³oñ tego samego dnia, kiedy Smedszacz¹³ swój wyrok.— Dobrze siê czuje? Operacja siê uda³a?— Na to wygl¹da.W ka¿dym razie ju¿ tak nie boli.ChodŸmy.Szli, nie rozmawiaj¹c wiele.Smeds rozgl¹da³ siê wokó³, mru­¿¹c oczy.Burzylirównie b³yskawicznie, jak odbudowywali.Sporo akrów ziemi zosta³ooczyszczonych.Od kiedy nadesz³a ta banda z pó³nocy, szarzy ch³opcy bylibardziej widoczni.Teraz jednak byli ju¿ wszêdzie.Plutony Nocnych Myœliwychrozmieœ­ci³y siê wokó³ szybko i zdecydowanie.W ka¿dym k¹cie ustawio­no¿o³nierzy z ró¿nych oddzia³Ã³w.Zanim doszli do celu, dwu­krotnie musielipodawaæ swoje imiona i powód przechadzki.— Nies³ychane.— Co tu siê dzieje, do cholery? — zapyta³ Smeds.— Nie wiem.Dopiero zaczynali, kiedy szed³em po ciebie.— Gossamer i Jedwabna Pajêczyna wróci³y z Krainy Kur­hanów dwie godziny temu.Widzia³em je z muru.Cholernie siê spieszy³y.— A wiêc o to chodzi.— Ryba zerkn¹³ na boki.Jego krzaczaste brwi przypomina³ydwie w³ochate g¹sienice o wygiê­tych grzbietach.— Wetkn¹³eœ to w œcianê? Smeds nie odpowiedzia³.— Dobrze.S¹dzê, ¿e tak nale¿a³o.Nie mog³eœ post¹piæ lepiej.I w³aœniezapomnia³em, ¿e przemknê³o mi przez myœl, i¿ mia³eœ z tym coœ wspólnego.Szli, s³uchaj¹c wieœci obiegaj¹cych ulicê.Powtarza³ siê jeden refren.Cesarscyzamknêli bramy miasta.Kto chcia³, móg³ wejœæ, ale nikt nie zostaniewypuszczony, dopóki nie odnajd¹ czegoœ lub kogoœ, na kim im zale¿y.Rozpoczêtoju¿ przeszukiwanie domów, jednego po drugim.Cesarscy byli dok³adni jakzawsze.— Mamy problem — powiedzia³ Smeds.— I to nie jeden.— Powtarza³em to Tully'emu do bólu.— Mo¿e powinieneœ zaproponowaæ pozostanie tu.Jest tak przekorny, ¿e móg³bynalegaæ na wyjazd.— Zapamiêtam to sobie.Musimy pogadaæ we czterech.Mu­simy wbiæ Tully'emu do³ba parê spraw.— Albo po prostu zrobiæ, co jest do zrobienia, bez jego zgody.— Aha.Skrêcili w ulicê prowadz¹c¹ do „Trupiej Czaszki".Mroczne zau³ki denerwowa³ySmedsa.Wydawa³o mu siê, ¿e z ka¿dego ciemnego k¹ta mo¿e wyskoczyæ Gossameralbo Jedwabna Pajê­czyna.Zapomnia³ zupe³nie o swojej randce [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl