[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Vendel uniós³ siê i u³o¿y³ j¹na plecach.Krew dudni³a po¿¹daniem, nie by³ ju¿ w staniemyœleæ.Dziewczyna prawie natychmiast osi¹gnê³a spe³nienie,zrozumia³, ¿e powinien to wykorzystaæ.Choæ zamroczo-ny, niemal jak pijany, zdo³a³ opamiêtaæ siê na tyle, ¿epoca³owa³ j¹, dziêkuj¹c, i zostawi³.Odsunê³a siê natych-miast i w uniesieniu t³umaczy³a coœ innym.Dopiero wówczas uœwiadomi³ sobie, ¿e w pierwszymmomencie jej twarz œci¹gnê³a siê bólem.Mój Bo¿e, przecie¿ona by³a dziewic¹! pomyœla³ wstrz¹œniêty.Co ja zrobi³em?Ale jak brzmia³y s³owa Irovara? "Zrób dla naszychdziewcz¹t to, co bêdziesz w stanie, a wyœwiadczysz tymnam wszystkim wielk¹ przys³ugê."A wiêc pozostawiono mu swobodê.Druga le¿a³a ju¿ gotowa, bez odrobiny za¿enowania,z radosnym wyczekiwaniem w oczach.Vendel, którypozna³ ju¿ rozkosz zbli¿enia z kobiet¹, nie waha³ siê aniprzez moment.Nie móg³ te¿ d³u¿ej czekaæ, podniecenieosi¹gnê³o punkt wrzenia, mia³ wra¿enie, ¿e jego oczy s¹jak ze szk³a, w udach czu³ pulsowanie.Druga by³a trudniejsza.Z przykroœci¹ dostrzega³, ¿esprawia jej ból, ale wydawa³o siê, ¿e ona sama tego chce.Jakby musia³a przejœæ tê odrobinê cierpienia, by znaleŸæsiê w raju.Trzy pozosta³e le¿a³y blisko, przytulone doniego.G³aska³y jego skórê, przez ca³y czas ¿a³oœniewzdychaj¹c.W koñcu uda³o mu siê pokonaæ jej dziewictwo, alew tym momencie straci³ panowanie nad sob¹.Mój Bo¿e,myœla³ zmartwiony.Zosta³y mi jeszcze trzy, nie wolno miich zawieœæ! Nic jednak nie móg³ zaradziæ, musia³ poddaæsiê ogromnej fali, która go zagarnê³a i nios³a teraz kuniewys³owionej rozkoszy.W ostatniej chwili ostra myœl przeszy³a mu mózg:Jestem z Ludzi Lodu, nie mogê zsy³aæ przekleñstwa na tewspania³e istoty! Zdo³a³ wycofaæ siê w porê.Wycieñczony le¿a³ na pos³aniu.Dziewczêta wiedzia³ydostatecznie du¿o, by nie ¿¹daæ od niego wiêcej w tejchwili.S³ysza³ ich przyt³umione westchnienia, ale go niedotyka³y.Czeka³y.Po pewnym czasie móg³ ju¿ oddychaæ normalnie.Le¿¹c na boku przyci¹gn¹³ trzeci¹ dziewczynê do siebiei zacz¹³ czule pieœciæ.Gestami stara³ siê wyjaœniæ, ¿e musiokazaæ mu cierpliwoœæ.Przycisnê³a siê mocno do niego,podczas gdy jedna z najm³odszych siêgnê³a po jego d³oñ,a druga przytuli³a siê do jego pleców.Zajê³o to ca³¹ noc - noc wype³nion¹ radoœci¹, wzajem-n¹ ufnoœci¹ i namiêtnoœci¹.A kiedy nasta³ œwit, dziewczêtanie by³y ju¿ niepotrzebnymi plemieniu dziewicami.By³ykobietami Vendela!Jeœli przysz³oœæ ca³ej szóstki mia³a okazaæ siê gorzka,pozostanie im przynajmniej wspomnienie owej urokliwejnocy.Wycieñczeni, zaspokojeni, bogaci w nowe doœwiad-czenia, usnêli nad ranem.Vendel w samym œrodkugromadki pieszcz¹cych go dziewcz¹t.Po g³owie b³¹dzi³amu tylko jedna myœl: czy komuœ na œwiecie mo¿e byælepiej ni¿ jemu?Z g³êbokiego snu obudzi³y ich psy.Dzieñ wsta³ ju¿ nadobre, a zwierzêta nie dosta³y nic do jedzenia.Nareszcie mogli opuœciæ miejsce noclegu i ruszyæ dalejprzez wy¿ynê.Lodowa mg³a rozpierzch³a siê.Vendel sta³wraz z ma³ymi przyjació³kami, zapatrzony w widocznew oddali masy lodu Morza Karskiego.Morze wdziera³osiê w g³¹b l¹du tworz¹c du¿¹, g³êbok¹ zatokê, wokó³której, i jeszcze dalej, widaæ by³o wiele ma³ych sto¿ków.To by³y domostwa Jurat-Samojedów.Przed oczyma mia³ich letni obóz.Juny rozstawione by³y w grupkach.Vendel przypo-mnia³ sobie s³owa Irovara.Ka¿dy ród tworzy odrêbnyklan.Zdawa³o siê, ¿e trzymaj¹ siê osobno, w sporejodleg³oœci od s¹siadów.Choæ niektóre z domostw sta³yz dala od innych, istnia³o wyraŸne centrum w g³êbi zatoki.Tworzy³o je najwiêksze skupisko sto¿kowatych jurt.Da³o siê zauwa¿yæ, ¿e do letniego obozu przybyliniedawno.Pojawia³y siê coraz to nowe rodziny, na niskichzboczach od po³udniowej strony dojrza³ stado co najmniejtysi¹ca reniferów, kierowane ku wybrze¿u.Wiele staddotar³o ju¿ na miejsce, najwiêksze by³o tak ogromne, i¿w¹tpi³, by nale¿a³o do jednego tylko w³aœciciela.W ciszy, jaka panowa³a doko³a, s³yszeli nawet ujadaniepsów uganiaj¹cych siê wokó³ namiotów.Vendel ode-tchn¹³ g³êboko, by st³umiæ uczucie wzruszenia, jakieogarnê³o go na widok tego niezwyk³ego obrazu.Wiatrwia³ zimny, nie by³ jednak nieznoœny.Niebo nad morzemzawis³o czyste, jasne, ale od po³udnia nadci¹ga³y ciê¿kie,najpewniej œniegowe chmury.To wcale go nie ucieszy³o.Doœæ ju¿ napatrzy³ siê naœnieg w Tobolsku.Dziewczêta da³y mu znak, ¿e s¹ gotowe, by jechaæ dalej.Uœmiechn¹³ siê do nich.W uœmiechach, jakimi muodpowiedzia³y, kry³ siê spokój i czu³oœæ.Bez s³owa poca³owa³ je wszystkie po kolei.Ruszyli w dó³.ROZDZIA£ VIIJu¿ z daleka spostrzegli, ¿e s¹ oczekiwani.Wydawa³osiê, ¿e niemal wszyscy obecni w obozie wyszli im naspotkanie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl