[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Są tutaj.- No wiesz.archaniołowie - wyszeptałam tak cicho, że ledwie słyszałam własny głos.- Nie obserwują nas?- Owszem.Chciałam się cofnąć, ale Patch mnie nie puścił.- Nie obchodzi mnie, co zobaczą.Męczy mnie to udawanie.- Przestał dotykać mojego karku, a w jego oczach pojawiła się udręczona determinacja.Usiłowałam się wyrwać.-Puść.-Nie chcesz mnie? - Ten jego lisi uśmiech.- Nie o to chodzi.Nie chcę, żeby przeze mnie coś ci się stało.Puść mnie.- Jak on mógłtraktować to tak obojętnie? Oni tylko szukali okazji, żeby się go pozbyć.Nie mogą zobaczyć, jak trzyma mnie w objęciach.Gładził moje ramiona, a kiedy usiłowałam skorzystaćz okazji i wyrwać mu się, chwycił mnie za ręce.Jego głos wdarł się w moje myśli.- Mogę zerwać z nimi umowę.Mogę odejść już teraz i nie będziemy musieli dłużej przestrzegać reguł archaniołów.- Powiedział to z takim zdecydowaniem i lekkością, że wiedziałam, że nie przyszło mu to teraz do głowy.To był plan, nad którym wiele razy myślał.Serce mi podskoczyło.Odejść? Przestać przestrzegać reguły?- O czym ty mówisz?- O życiu w podróży, wiecznym ukrywaniu się w nadziei, że archaniołowie mnie nie znajdą.- A jeśli znajdą?- Będę miał proces.Uznają mnie za winnego, ale to da nam kilka tygodni sam na sam, podczas gdy oni będą obradować.Czułam, jak na twarzy maluje mi się wyraz zaskoczenia.- A co potem?- Wyślą mnie do pieklą.- Urwał, po czym dodał z cichym przekonaniem: - Nie boję się piekła.Zasłużyłem na nie.Kłamałem, oszukiwałem.Krzywdziłem niewinnych ludzi.Popełniłem więcej błędów, niż potrafię zliczyć.W każdym razie płacę za nie całą swoją egzystencją.Piekło niewiele zmieni.- Jego usta wykrzywiły się w niewyraźny, ironiczny uśmiech.- Choć jestem przekonany, że archaniołowie trzymają parę asów w rękawie.-Uśmiech przybladł, a Patch spoglądał na mnie z całkowitą szczerością.-Bycia z tobą nigdy nie uważałem za coś niewłaściwego.To jedyna dobra rzecz, jaką zrobiłem.Ty jesteś jedynym dobrem w moim życiu, Nie obchodzą mnie archaniołowie.powiedz mi co chcesz, żebym zrobił.Powiedz to.Zrobię to co będziesz chciała.Możemy odejść już teraz.Potrzebowałam chwili, żeby wchłonąć jego słowa.Spojrzałam na jeepa, ściana lodu, która wytworzyła się między nami, upadła.Istniała tylko z powodu archaniołów.Bez nich wszystko, o co się kłóciliśmy z Patchem, nie miało znaczenia.To oni stanowili problem.Chciałam uciec od nich i od wszystkiego innego, uciec z Patchem.Chciałam byćnierozważna: myśleć tylko o tu i teraz.Moglibyśmy pomóc sobie zapomnieć okonsekwencjach.Śmiać się z reguł, granic i - przede wszystkim - z jutra.Będziemy tylko my dwoje, a wszystko inne przestanie się liczyć.Wszystko oprócz obietnicy tego, co się wydarzy, kiedy te tygodnie się skończą.Miałam wybór, ale odpowiedz była oczywista.Jeśli chciałam zatrzymać Patcha, musiałam pozwolić mu odejść.Nie mieć z nim nic wspólnego.Nie zdawałam sobie sprawy, że płaczę, dopóki Patch nie musnął mnie palcem po policzku.- Cii - mruknął.- Wszystko będzie dobrze.Chcę ciebie.Nie mogę robić tego, co teraz robię, żyć na pół gwizdka.- Przecież wyślą cię do piekła - wyjąkałam, nie mogąc opanować drżenia dolnej wargi.- Dawno już się z tym pogodziłem.Zamierzałam nie pokazywać Patchowi, jak jest to dla mnie trudne, więc przełknęłam łzy spływające mi do gardła.Oczy miałam napuchnięte i wilgotne, a w piersi czułam ból.To wszystko moja wina.Gdyby nie ja, on nie zostałby aniołem stróżem.Gdyby nie ja, archaniołowie nie pragnęliby go zniszczyć.To ja byłam odpowiedzialna za to, że znalazł się tam, gdzie się znalazł.- Chcę tylko jednej przysługi - powiedziałam w końcu cichym głosem, który brzmiał, jakby należał do kogoś innego.- Powiedz Vee, że wróciłam do domu piechotą.Potrzebuję samotności.- Aniele? - Patch ujął mnie za rękę, ale wyrwałam mu ją.Czułam, że nogi niosą mnie przed siebie, krok po kroku.Niosą mnie coraz dalej od Patcha, jakby mój umysł całkowicie zmartwiał i przekazałwszystkie funkcje ciału.ROZDZIAŁ 13Następnego popołudnia Vee wysadziła mnie pod wejściem do Enzo.Miałam na sobieżółtą letnią sukienkę z nadrukiem, która plasowała się gdzieś pomiędzy zalotną a elegancką i była znacznie bardziej optymistyczna niż moje samopoczucie.Zatrzymałam się przed witryną, żeby potrząsnąć włosami.Przez noc zdążyły się pofalować, ale gest ten wypadłgłupio.Zmusiłam się do uśmiechu.Tego, który ćwiczyłam przez cały ranek.Miałam wrażenie, że jest napięty w kącikach i dość nieprzyjemny.W szybie okiennej wyglądałfałszywie i płytko, ale po nocy spędzonej na płaczu nie było mnie stać na więcej.Kiedy wróciłam wczoraj od Marcie, zwinęłam się na łóżku, jednak nie mogłam zasnąć.Przez całą noc męczyły mnie autodestrukcyjne myśli.Im dłużej nie spałam, tym bardziej odpływały od rzeczywistości.Chciałam coś zamanifestować, a moje cierpienie było dostatecznie wielkie, bym nie przejęła się drastycznością swych planów.Przyszła mi do głowy pewna myśl, z gatunku tych, o które nigdy się nie podejrzewałam - gdybym zakończyła swoje życie, z pewnością nie uszłoby to uwadze archaniołów.Chciałam, żeby mieli wyrzuty sumienia.Chciałam, żeby zwątpili w swoje przestarzałe prawa.Chciałam, żeby byli odpowiedzialni za zniszczenie mojego życia, a następnie odebranie mi go całkowicie.Moje myśli kręciły się i szalały wokół takich planów przez całą noc.Emocje wahały się między łamiącą serce stratą, poczuciem odrzucenia a gniewem.Były chwile, w których żałowałam, że nie uciekłam z Patchem.Wszelkie szczęście, nawet krótkie, wydawało się lepsze niż to długie, rozdzierające cierpienie codziennych przebudzeń ze świadomością, że on nigdy nie będzie mój.Kiedy jednak pierwsze promienie słońca zaczęły zaglądać do okna, podjęłam decyzję.Muszę iść przed siebie.Inaczej zapadnę w otchłań lodowatej depresji.Zmusiłam się do wzięcia prysznica i włożenia czegoś na siebie, a następnie poszłam do szkoły z mocnympostanowieniem, że nikt nie zajrzy do mego wnętrza.Czułam się, jakby ktoś nakłuwał mi całe ciało igłami, ale ani jednym gestem nie okazywałam żalu nad sobą.Nie pozwolę archaniołom wygrać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl