[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czu³ zimny ucisk w brzuchu, obola³a klatka piersiowa pali³a go, a na czoleperli³ siê pot.S³one krople dosta³y siê do skaleczeñ i Jaxom wymamrota³ jednoz ulubionych przekleñstw swego opiekuna.- ChodŸmy szybciej - powiedzia³.Z³apa³ za koszyk z bezu¿ytecznym teraz ¿arem iwprowadzi³ s³owa w czyn.Postanowili trzymaæ siê zewnêtrznego brzegu korytarza.Ledwo widoczne terazœlady butów doda³y im otuchy.- To ju¿ niedaleko, prawda? - spyta³ Jaxom, gdy jedyny ¿ar, który im pozosta³,zamigota³ z³owieszczo.- Ach.nie.Lepiej, ¿eby nie.- Coœ nie tak?- Ach, œlady siê skoñczy³y.Nie uszli z powrotem po swych œladach zbyt daleko, gdy zgas³ drugi ¿ar.- A teraz, co zrobimy, Jaxomie?- No có¿, w Ruatha - zacz¹³ Jaxom i wci¹gn¹³ g³êboko powietrze, nie chc¹c, byg³os mu siê ³ama³ - gdy nie mog¹ mnie znaleŸæ, rozpoczynaj¹ poszukiwania.- Zorientuj¹ siê, ¿e ciê nie ma, gdy Lytol zechce wracaæ, prawda? Nigdy niezostaje na d³ugo.- Mo¿e jednak zostaæ zaproszony na obiad, co z pewnoœci¹ siê stanie, jeœliposi³ek ma byæ tak szybko, jak mówi³eœ.- Jaxom nie móg³ zdusiæ w sobie goryczywywo³anej t¹ nierozs¹dn¹ wypraw¹.- Nie wiesz, gdzie jesteœmy?- Nie - musia³ wyznaæ Felessan, a zabrzmia³o to niezbyt m¹drze.- Zawszeszed³em po œladach, tak jak teraz.Przecie¿ widzia³eœ je.Jaxom nic nie powiedzia³, gdy¿ nie chcia³ przyznaæ, ¿e i on jest odpowiedzialnyza ich obecne, k³opotliwe po³o¿enie.- A dok¹d prowadz¹ pozosta³e korytarze, które minêliœmy po drodze do szczeliny?- zapyta³ w koñcu.- Nie wiem.Strasznie du¿a czêœæ Weyru jest opuszczona.Nigdy.nigdy nieposzed³em dalej ni¿ do szczeliny.- A inni? Jak daleko siê zapuœcili?- Gandidan ci¹gle mówi³ o tym, jak to daleko poszed³, lecz.lecz.niepamiêtam, co mówi³.- Na Jajo, nie p³acz.- Ja nie p³aczê.Jestem tylko g³odny!- G³odny.To jest myœl.Czy czujesz zapach jedzenia? Wydaje mi siê, ¿e przezd³u¿szy czas dobiega³y do nas zapachy z kuchni.Zaczêli w¹chaæ na wszystkie strony.Jednak w powietrzu czuæ by³o jedyniestêchliznê, a nie gulasz.Czasami, przypomnia³ sobie Jaxom, mo¿na wyczuæœwie¿sze powietrze i znaleŸæ w ten sposób drogê powrotn¹.Wyci¹gn¹³ rêkê, bydotkn¹æ œciany; g³adki, zimy kamieñ doda³ mu w jakiœ sposób otuchy.pomiêdzynie czuje siê niczego, choæ w korytarzu jest równie ciemno.Bola³a go ca³aklatka piersiowa, a krew w ranie pulsowa³a w rytm uderzeñ serca.Z westchnieniem przywar³ plecami do œciany i zsun¹³ z impetem na ziemiê.- Jaxom?- Wszystko w porz¹dku.Jestem tylko zmêczony.- Ja te¿ - powiedzia³ Felessan i z westchnieniem ulgi usiad³ tu¿ przy nim.Bliskoœæ uspokoi³a ich obu.- Ciekaw jestem, jak to by³o - Jaxom zacz¹³ siê po chwili zastanawiaæ.- Co jak by³o? - spyta³ Felessan nieco zaskoczony.- Gdy Weyry i Warownie by³y wype³nione ludŸmi, a korytarze takie jak tentêtni³y ¿yciem.- Nigdy tak nie by³o.- Bzdura.Nikt nie traci czasu na dr¹¿enie korytarzy, które prowadz¹ donik¹d.ALytol powiedzia³, ¿e w Benden jest ponad piêæset legowisk, z czego wykorzystujesiê po³owê.- Obecnie mamy w Benden czterysta dwanaœcie bojowych smoków.- Wiem o tym.Jednak¿e dziesiêæ Obrotów temu liczba smoków nie przekracza³adwustu.A skoro tak by³o, to dlaczego jest a¿ tyle legowisk, jeœli wprzesz³oœci nie korzystano z nich? I dlaczego w Warowni Ruatha jest tylekorytarzy i sal? Ktoœ musia³ z nich w przesz³oœci korzystaæ.- I co z tego?- Zastanawiam siê, co siê sta³o z tymi wszystkimi ludŸmi.I, po pierwsze, wjaki sposób zdo³ali wydr¹¿yæ ca³e szczyty?By³o oczywiste, ¿e Felessan nigdy nie zaprz¹ta³ sobie g³owy takimi sprawami.- A czy zwróci³eœ kiedyœ uwagê na to, ¿e niektóre œciany s¹ g³adkie niczym.Jaxom przerwa³, pora¿ony œwitaj¹c¹ mu w g³owie myœl¹.Niemal¿e ze strachemodwróci³ siê i przejecha³ rêk¹ po œcianie.By³a g³adka.Prze³kn¹³ œlinê, aklatka piersiowa zabola³a go bardziej ni¿ pulsuj¹ce zadrapania.- Felessanie.?-.Co siê sta³o?- Ta œciana jest g³adka.- I co z tego?- Ale ona jest g³adka.Nie jest chropowata!- Mów, o co ci chodzi - Felessan zabrzmia³ tak, jakby by³ niemal¿e z³y.- Jest g³adka.To znaczy, ¿e jest stara.- I?- Jesteœmy w starej czêœci Benden.- Jaxom wsta³ i przeszed³ kilka krokówprzesuwaj¹c rêk¹ po g³adkiej powierzchni.- Hej! - Jaxom us³ysza³, ¿e Felessan podnosi siê.Nie zostawiaj mnie.Jaxomie!Nie widzê ciê!Jaxom wyci¹gn¹³ rêkê, z³apa³ za materia³ i przyci¹gn¹³ do siebie Felessana.- Trzymaj siê blisko mnie.Jeœli rzeczywiœcie jest to stary korytarz, towczeœniej czy póŸniej skoñczy siê na litej œcianie albo doprowadzi nas dog³Ã³wnej arterii.Nie ma innej mo¿liwoœci.- Ale sk¹d mo¿esz wiedzieæ, ¿e idziemy w dobrym kierunku?- Nie wiem, lecz lepsze to ni¿ siedzenie na ty³ku i s³uchanie, jak nam wbrzuchu kiszki marsza graj¹.Z jedn¹ rêk¹ na œcianie, drug¹ trzymaj¹c kurczowoFelessana za pas, Jaxom ruszy³ naprzód.Nie uszli nawet dwudziestu kroków, a Jaxom trafi³ palcami na pêkniêcie.By³orówne i bieg³o pionowo, a¿ do samej pod³ogi.- Hej, ostrzegaj mnie kiedy stajesz! - krzykn¹³ Felessan wpadaj¹c na niego.- Znalaz³em coœ.- Co?- Równ¹ rysê z góry na dó³.- Jaxom wyci¹gn¹³ w podnieceniu ramiona, próbuj¹cznaleŸæ drug¹ stronê czegoœ, co mog³oby byæ nawet przejœciem.Na wysokoœci barku, tu¿ za drug¹ rys¹, znalaz³ kwadratow¹ p³ytkê i obmacuj¹c,nacisn¹³ j¹.Z przeraŸliwym jêkiem œciana pod jego drug¹ rêk¹ zaczê³a odsuwaæsiê, a w g³êbi zapali³o siê œwiat³o.Ch³opcy mieli kilka sekund, by przyjrzeæ siê jasno oœwietlonym cudom, nimobojêtny gaz, który wype³nia³ pomieszczenie, pozbawi³ ich œwiadomoœci.Leczœwiat³o pozosta³o niczym latarnia, która przywiedzie szukaj¹cych [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl