[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mê¿czyzna mia³ krótkie, jasnobr¹zowe w³osy z licznymi pasemkami siwizny.- Obserwowa³em ciê - powiedzia³.Cen zesztywnia³.Powtarza³ w myœlach: „Przecie¿ nie robiê niczego z³ego”, alelata spêdzone na kradzie¿ach i w³amaniach usztywni³y mu miêœnie.Jego sercebi³o bardzo szybko.- Wiesz, obs³uga projekcji wirtualnych nie jest taka trudna - powiedzia³mê¿czyzna.- Kim pan jest? - zapyta³ Cen, z³y na siebie za swój ostry, zaczepny ton.Mê¿czyzna uœmiechn¹³ siê.- Nazywam siê Ross Benet.Jestem profesorem matematyki na UniwersytecieHawajskim, ale przychodzê tu dosyæ czêsto.Tutaj dobrze siê myœli.Zauwa¿y³em,¿e by³eœ w tej sali wczoraj.Cenowi nie spodoba³o siê jego badawcze spojrzenie.- No i?- No i jestem pod wra¿eniem.Niewiele dzieciaków interesuje siê nauk¹ jak ty.Niewiele dzieciaków ma uhana make.- Bez projekcji wirtualnych naprawdê wiele tracisz.Mogê ciê nauczyæ, jak znich korzystaæ.Cen nie ufa³ mu, ale co tam.Chcia³ wiedzieæ, jak wchodziæ w odnoœniki.Pozwoli³ mu zaprowadziæ siê do budki i usiad³ na wysuniêtym przez niegododatkowym krzeœle.Ross wsun¹³ swój klucz, p³ask¹, plastikow¹ kartê z paskiemmagnetycznym.- He³m - powiedzia³ Ross.- Rêkawice.Jasne, a ja mam cztery lata.Cen na³o¿y³ akcesoria.- S¹dz¹c po tym, co czyta³eœ, interesuj¹ ciê Hawajana.Wœcibski stary ba³wan.Cen wybaczy³ mu ju¿ przy pierwszej serii projekcji.*A wieczorem Cen znalaz³ siê w salonie Rossa i krzykn¹³ do niego:- ZnajdŸ sobie inn¹ dziwkê.Rzuci³ butelkê z piwem na drugi koniec pokoju.Rozbi³a siê o czarno-bia³¹fotografiê na skazitelnie czystej œcianie.Szk³o roztrzaska³o siê.Piwoœcieka³o po œcianie.Trysnê³o tak mocno, ¿e zmoczy³o krzes³o obite jedwabiem wpastelowym odcieniu zieleni.- Cen, mój drogi - zacz¹³ Ross.Stal w drzwiach korytarza, który ³¹czy³ salon zsypialniami.Na zewn¹trz ruch na trasie H-4 w centrum Honolulu kilka przecznicdalej przypomina³ szum przybrze¿nej fali.Tu w górze, na ni¿szej flance DolinyManoa by³o s³ychaæ cykanie œwierszczy i ³opot podwiewanych rolet.- Nie jestem twoim drogim! - rykn¹³ Cen.Jakaœ czêœæ jego osobowoœci zdumiewa³asiê tym przyp³ywem furii.Zastanawia³ siê, czy podobne odczucia miewa³ kiedyœjego ojciec.- Oczywiœcie wiedzia³eœ - powiedzia³ Ross, a na jego twarzy pojawi³ siê wyrazironicznego rozbawienia.Poszed³ do kuchni i wróci³ z rêcznikiem, po czymzacz¹³ wycieraæ œcianê.- Przepraszam - ci¹gn¹³.- Jesteœ bardzo atrakcyjny, aja myœla³em.- Myœla³eœ, ¿e skoro mieszkam na Hotel Street, to w³aœnie w ten sposób zarabiampieni¹dze.Pewno laz³eœ za mn¹ zesz³ego wieczoru i wydawa³o ci siê, ¿e mnierozgryz³eœ, co? A mo¿e podniecaj¹ ciê tatua¿e?Milczenie Rossa, który wci¹¿ klêcza³ i wyciera³ œcianê, by³o dla Cenadostateczn¹ odpowiedzi¹.Ross wsta³ i odwróci³ siê.- Mówiê powa¿nie - powiedzia³.- Wybacz mi.Jesteœ bardzo utalentowanymch³opcem.- Taak - odpar³ Cen.- Jestem utalentowany, jasne.Ross usiad³ na zielonym krzeœle.Trzymaj¹c mokry rêcznik w obu rêkach, wykrêca³go w wêze³.- Spójrz - powiedzia³.- Nie potrzebujê seksu, Cen, chocia¿ jesteœ atrakcyjny ito pod wieloma wzglêdami.Prawdê mówi¹c, mam sta³ego kochanka, który bardzo bysiê wkurzy³, gdyby dowiedzia³ siê o tobie.Ale to prawda, ¿e jesteœ bardzobystry.Zajmujê siê uczeniem.Uwierz mi, potrafiê ca³kiem szybko odró¿niæ or³Ã³wod têpaków.Zas³ugujesz na szansê, ¿eby siê uczyæ.¯eby pójœæ dalej.¯ebyzdobyæ wykszta³cenie.Mogê ci w tym pomóc.Obiecujê, ¿e nie bêdê chcia³ niczegow zamian.- Uœmiechn¹³ siê cierpko i wzruszy³ ramionami.- W g³êbi duszy jestempedagogiem, Cen.W³aœnie temu poœwiêci³em swoje ¿ycie.Praca na bazarze rybnym- nie dla ciebie takie ¿ycie.Co bêdziesz robi³ dalej? Zreszt¹, teraz nie masznawet tego.Cen sta³ w salonie z rêkami na biodrach.Powiedzia³ mu za du¿o, naplót³ owszystkim, co siê dzia³o - o Kaiulani, o Mei i w ogóle.Wci¹¿ przypatrywa³ siêmê¿czyŸnie i podziwia³ go za to, ¿e w jego oczach nie by³o ani odrobiny wstydu,chocia¿ mia³ w spojrzeniu coœ przepraszaj¹cego.A przecie¿ Cen spêdzi³ na ulicywiele lat.Nic nie zgadza³o siê w stu procentach.Kusi³o go, ¿eby zostaæ.Powinien skorzystaæ z sytuacji.Musia³ iœæ do szko³y,bo to samo zrobi³a Kaiulani.Nie mog³a wiedzieæ wiêcej od niego! Czu³, ¿e coœzosta³o zaaran¿owane, ¿e jest coœ prostego w tym dziwnym cz³owieku i tejdziwnej szansie, i ¿e on sam nie powinien z niej rezygnowaæ.- Nie wiem - powiedzia³, usi³uj¹c zapomnieæ o tym, jak Ross przyci¹gn¹³ go kusobie i nieoczekiwanie, namiêtnie poca³owa³.Ross uœmiechn¹³ siê ponuro.- Ja chyba wiem.- Nie chodzi o to, ¿e uwa¿am, ¿e jest w tym coœ z³ego - powiedzia³ powoli Cen.- Po prostu nie jestem zainteresowany.Nie s¹dzê, ¿ebym kiedyœ zmieni³ zdanie.Odwróci³ siê i wyszed³ z domu, zatrzasn¹wszy za sob¹ drzwi.W ciemnym ogrodzieprzed domem Rossa czuæ by³o zapach s³odkiej plumerii.To by³o bardzo przyjemnemiejsce.Ty idioto, pomyœla³.Masz jeszcze kilka tygodni w hotelu, a potemdok¹d pójdziesz? Nie mia³ pracy.Ale czy to, u diabla, by³o wa¿ne? Nie cierpia³oporz¹dzania ryb, nienawidzi³ wymagaj¹cych klientów.Jedno, co by³o dobre w tejpracy, to to, ¿e sprawia³ Mei przyjemnoœæ, gdy¿ zarabia³ pieni¹dze.Znowu poczu³ swoj¹ bezradnoœæ.Mo¿e powinien po prostu wykraœæ j¹ ze szpitala.Im wiêcej o tym myœla³, tym bardziej sensowny wydawa³ mu siê ten pomys³.Pozatym, ¿e by³ ca³kowicie niedorzeczny.Z wielkim wysi³kiem skoncentrowa³ siê na teraŸniejszoœci.- Nie chodzi o to, ¿e mam coœ przeciwko - powiedzia³ do siebie albo do Rossa,kiedy schodzi³ przez ciemny campus.- Wcale nie o to.Pozwoli³, ¿eby Kaiulani wype³ni³a jego umys³, zag³uszaj¹c niemo¿noœæ uratowaniaMei.Kaiulani.By³a martwa.A jednak widzia³ j¹.Ty œwirze, powiedzia³ sobie z gorycz¹.Czasami ¿a³owa³, ¿e Kaiulani nie jesttylko wytworem jego wyobraŸni.Ale wiedzia³, ¿e ona jest bardzo rzeczywista.- Kaiulani - wyszepta³, obserwuj¹c du¿y ruch uliczny i czekaj¹c na zmianêœwiate³.- Wiesz, ¿e to nie fair.Nie mogê ciê zobaczyæ, kiedy tego chcê.Kiedy o niej myœla³, wydawa³o siê, ¿e powinien umieæ poruszyæ czas, sprawiæ, byp³yn¹³ jak ciecz, jak przyp³yw lœni¹cej turkusowej wody, przyp³ywaj¹cej iodp³ywaj¹cej z zag³êbieñ raf.Kaiulani by³a jak wysepki, do których czasamiprzyp³ywa³ kajakiem w hawajskich projekcjach wirtualnych.Z pocz¹tku ich niedostrzega³, domyœla³ siê tylko, ¿e gdzieœ tam s¹, a potem wy³ania³y siê,cienkie, ciemne linie na horyzoncie i sunê³y ku niemu jak ona.A Kaiulani by³ajak one, czysta i ponadczasowa.Gdzieœ tam, w dziewiczym oceanie.Wiedzia³, ¿e ona równie¿ nie mo¿e go zobaczyæ, kiedy tego pragnie.Bo inaczejprzysz³aby.Przysz³aby.Jasne, ¿e tak.Ale nie pojawi³a siê.6Cen podszed³ do interkomu i powiedzia³:- Doma.Dzisiejsze has³o otworzy³o pomalowan¹ na niebiesko ³uszcz¹c¹ siê bramê z kutego¿elaza.Kiedy kroczy³ po porytym koleinami podjeŸdzie, us³ysza³, jak bramazamyka siê z metalicznym szczêkiem.Po prawej stronie widzia³ mur z pustaków ¿u¿lowych [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl