[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.¯eby zostaæ prawdziwym bohaterem, nale¿y dzia³aæ podwp³ywem imperatywu.Rincewind zmarszczy³ czo³o.- Czy to jakiœ gatunek ptaka?- Myœlê, ¿e to rodzaj obligacji czy nakazu - wyjaœni³ Nijel, jed­nak niezbytpewnie.- Mnie to siê kojarzy z ptakiem.Jestem przekonany, ¿e czyta­³em gdzieœ o nim wbestiariuszu.Du¿y.Nie lata.Ma d³ugie czerwo­ne nogi.Twarz mu poblad³a, gdy uszy przetrawi³y to, co w³aœnie powie­dzia³y usta.Piêæ sekund póŸniej byli ju¿ na korytarzu, pozostawiaj¹c za so­b¹ czterechnieprzytomnych stra¿ników i damy z haremu, które usiad³y w kr¹g, ¿ebypoopowiadaæ sobie historie.Pustyniê po krawêdziowej stronie Al Khali rozcina rzeka Tsort, s³awiona wmitach i zwyk³ych plotkach.Wije siê wœród brunatnych pejza¿y niczym d³ugi,kwiecisty opis przecinany interpunkcj¹ piaszczystych ostróg.Na ka¿dym skraw­kubrzegu zalegaj¹ wysuszone s³oñcem k³ody drewna, zaœ wiêkszoœæ z nich nale¿y doodmiany posiadaj¹cej zêby.Cichy plusk w górze rzeki sprawi³, ¿e owa wiêkszoœæleniwie uchyli³a powieki.I nagle okaza³o siê, ¿e wiêkszoœæ k³Ã³d posiada te¿nogi.Kilkanaœcie pokry­tych ³usk¹ cia³ zsunê³o siê w mêtne wody; okry³a jefala.Potem po­wierzchnia pozosta³a g³adka, jeœli nie liczyæ kilku nieistotnychzmarszczek w kszta³cie litery.Wios³uj¹c nogami, Baga¿ sp³ywa³ wolno z pr¹dem.W wodzie czu³ siê trochêlepiej.Zakrêci³ siê ³agodnie w s³abym zawirowaniu.Kilka tajemniczych fal napowierzchni zbiega³o siê w tym w³aœnie miejscu.Spotka³y siê.Baga¿ szarpn¹³ siê.Wieko odskoczy³o.Z krótkim, rozpaczli­wym trzeszczeniemjak kamieñ znikn¹³ pod wod¹.Okry³a go fala czekoladowej barwy wód Tsortu.Fali sz³o coraz lepiej.Wie¿a czarodzicielstwa wyrasta³a ponad Al Khali niczym ogromny i cudowny grzyb,z rodzaju tych, jakie pojawia­j¹ siê w ksi¹¿kach pod ma³ymi symbolami czaszekze skrzy¿owanymi koœæmi.Stra¿ szeryfa próbowa³a walczyæ, lecz wokó³ wie¿y mo¿na by³o ju¿ dostrzec sporooszo³omionych ¿ab i kijanek.To byli ci, którym dopisa³o szczêœcie.Nadalposiadali nogi i rêce -w pewnym sensie - a wiêkszoœæ ich kluczowych organówpozosta³a wewn¹trz.Miasto znalaz³o siê pod w³adz¹ czarodzicielstwa, wmagicznym stanie wy­j¹tkowym.Niektóre z budynków najbli¿szych podstawy wie¿y pokry³ ju¿ b³yszcz¹cy jasnymarmur, który najwyraŸniej magom odpowiada³.Trójka bohaterów spogl¹da³a przez wyrwê w pa³acowym mu­rze.- Robi wra¿enie - przyzna³a niechêtnie Conena.- Twoi mago­wie s¹ potê¿niejsini¿ przypuszcza³am.- Nie moi - zaprotestowa³ Rincewind.- Nie wiem, czyimi s¹ magami.I nie podobami siê to.¯aden z magów, których zna³em, nie potrafi³by ustawiæ jednej ceg³yna drugiej.- Nie podoba mi siê, ¿e magowie maj¹ wszystkimi rz¹dziæ -doda³ Nijel.-Oczywiœcie, jako bohater, jestem filozoficznie prze­ciwny samej idei magii.Nadejdzie kiedyœ dzieñ.- Oczy zaszkli³y mu siê lekko, jakby próbowa³ sobiecoœ przypomnieæ.- Nadejdzie dzieñ, gdy wszelka magia zniknie z powierzchnitego œwiata, a syno­wie tego.tego.No, w ka¿dym razie ludzie zaczn¹ myœleæbar­dziej praktycznie ~ dokoñczy³ niepewnie.- Czyta³eœ o tym w ksi¹¿ce, co? - spyta³ kwaœno Rincewind.-S¹ tam jakieœimperatywy?- Ma trochê racji - zauwa¿y³a Conena.- Nie mam nic przeciw­ko magom, ale tonie znaczy, ¿e s¹ do czegokolwiek potrzebni.Zwyk³a dekoracja.A¿ do teraz.Rincewind zdj¹³ kapelusz.By³ pognieciony, poplamiony i przy­sypany kamiennympy³em, straci³ niektóre fragmenty, czubek by³ zgiêty, a gwiazda sypa³a cekinamijak kwiat py³kiem, ale s³owo „Maggus" wci¹¿ pozosta³o czytelne pod brudem.- Widzicie to? - zapyta³, czerwieniej¹c z gniewu.- Widzicie? Na pewno? I oczym to œwiadczy?- ¯e nie znasz ortografii? - spyta³ Nijel.- Co? Nie.Œwiadczy, ¿e jestem magiem.Ot co! Dwadzieœcia lat przy lasce ijestem z tego dumny! Zrobi³em swoje.Zda³em.przesiedzia³em na dziesi¹tkachegzaminów! Gdyby wszystkie zaklê­cia, które przeczyta³em, u³o¿yæ jedno nadrugim, to.to by.to by by³o mnóstwo zaklêæ!- Tak, ale.- zaczêta Conena.- S³ucham!- Tak naprawdê to czarowanie ci nie wychodzi.Rincewind spojrza³ na ni¹ wrogo [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl