[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słyszał Władcę Rzek, niedowierzającego jeszcze w tożsa-mość obcego, który podawał się za króla, i dziwnie przejętego sprawą szybkiego odnalezienia córki, choć nie mógł jej kochać – tak jak i ona jego.Słyszał Matkę Ziemię, proszącą go, by jeszcze raz powtórzył swą obietnicę, iż będzie bronił Willow – prośbę tak natarczywą, że w końcu jej uległ.Słyszał samotnego myśliwego, który jeszcze raz opowiadał w minorowych tonach o czarnym jednorożcu, o dotknięciu, które pozbawiło go duszy.Słyszał mroczny i mściwy głos Meeksa, grożącego zniszczeniem, jeśli dziewczyna nie dostarczy mu złotej uprzęży.Ciągle szedł.I wtedy usłyszał głos Dirka.To właśnie pryzmatyczny kot spowodował, że Ben zwolnił, zdając sobie sprawę z chaotyc-zności swych poszukiwań.Zatrzymał się.Jego własny oddech huczał mu w uszach, a pierś falowała.Stał na grubym mchu, w chłodnym, samotnym lesie, w mieszaninie świateł i cieni, pod sklepieniem konarów.Dirk przysiadł na pagórku – pyszny, lśniący i zagadkowy.– Dlaczego tak biegniesz, panie? – zapytał cicho.– Muszę odnaleźć Willow – odrzekł Ben.– Dlaczego musisz ją odnaleźć? – naciskał kot.– Bo zagraża jej niebezpieczeństwo – odpowiedział.– I to wszystko?Ben zamilkł na moment.– Bo mnie potrzebuje.– I to wszystko?– Bo nie ma nikogo innego.– I to wszystko?– Bo.Jednakże słowa, których poszukiwał, nie przychodziły – były ulotne, jak sama sylfida.Czułjednak, że gdzieś istnieją.Cóż to za słowa?– Silisz się, by dyrygować swoim życiem – stwierdził Dirk, niemal ze smutkiem.– Tak ciężko pracujesz, by ułożyć wszystkie części tej olbrzymiej układanki, nad którą musisz panować.Ale nie możesz pojąć, jaka jest przyczyna tego, że tak właśnie postępujesz.Zycie to nie tylko forma, panie.Zycie to także uczucie.– Czuję – rzekł Ben.– Rządzisz – poprawił go Dirk.– Zarządzasz swym królestwem, swoimi poddanymi, swoją pracą i swoim życiem.Organizujesz – robisz to tutaj dokładnie w ten sam sposób, jak robiłeś tam.Wydajesz polecenia jako król tak samo, jak wydawałeś je jako prawnik.Prawnicza potyc-zka w sądzie czy polityka na dworze królewskim – to dla ciebie jedno i to samo.Działasz i rea-gujesz szybko i wprawnie.Ale nie czujesz.– Próbuję.– Istota magii leży w uczuciach, panie.Zycie rodzi się z uczucia, a magia rodzi się z życia.Jak możesz pojąć życie lub magię, jeśli nie czujesz? Szukasz Willow – lecz jak ją rozpoznasz, skoro nie potrafisz zrozumieć, kim jest.Szukasz przy pomocy oczu czegoś, czego one nie mogą dostrzec.Musisz szukać sercem.Spróbuj! Spróbuj i powiedz mi, co widzisz.Ben spróbował, lecz otaczająca go ciemność nie pozwalała mu niczego dostrzec.Wycofał się w głąb siebie i odkrył drogi, którymi jednak nie mógł się poruszać.Piętrzyły się przed nim przeszkody – jakieś bezkształtne, niemożliwe do opisania formy.Próbował z impetem po omacku przedrzeć się przez nie.Willow stała tuż przed nim – nagle przypomniana mglista postać.Jaśniała i migotała, przechodząc obok.Jej uderzająco piękna twarz, jej ciało – szept jego pragnień.Zielone jak las włosy opadały po szczupłych ramionach, sięgając talii.Gdy spotkałwreszcie jej spojrzenie, poczuł, że traci dech.Willow uśmiechnęła się czule i ciepło.Szeptała coś, czego nie słyszał.Nie zagrażało jej żadne niebezpieczeństwo, nie było potrzeby ratowania jej przed czymkolwiek.Była pełna spokoju, pogodzona ze sobą.Odpoczywała.– Dlaczego tak biegniesz, panie? – z oddali dobiegło powtórzone przez Dirka pytanie.– Muszę odnaleźć Willow – odpowiedział.– Dlaczego musisz ją odnaleźć?– Bo.I znowu nie mógł znaleźć właściwych słów.Cienie zaczynały gęstnieć.Willow rozpływała się pomiędzy nimi.– Bo.Znikała, jak znikają wspomnienia.Toczył szaleńczą walkę, by znaleźć właściwe słowa –ciągle umykające słowa, które powinien wypowiedzieć.Uczucie niepokoju i pośpiechu powróciło – szybko i gwałtownie.Zagrożenie stało się jeszcze raz realne, jak gdyby zmart-wychwstało dzięki jego niezdecydowaniu.Próbował dosięgnąć Willow ramionami, ale była zbyt odległa, a on nie mógł drgnąć z miejsca.– Bo.Cienie były wszędzie, otaczając go teraz płaszczem ciemności, dusząc swym nieskończonym mrokiem.Powrócił ze swej podróży w głąb siebie.Dirk zniknął.Willow była już ledwie niknącą plamką światła i barwy na czarnym tle.Rozpływała się.– Bo.Willow!Zlany potem poderwał się z miejsca i przebudził [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl