[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzono cele, wiêŸniowie weszli, zamkniêto drzwi.Jakiœ weso³ek wrzasn¹³:— ¯¹dam widzenia z moim adwokatem, ¿¹dam widzenia z moim adwokatem;zachowujecie siê, ch³opcy, jakbyœmy byli w jakimœ cholernym wiêzieniu!Na to Burkes:— Zamknij siê albo ci przyr¿nê.Weso³ek:— Przer¿n¹³em twoj¹ ¿onê, Burkie.Gonyar:— Zamknijcie siê, wszyscy, albo przesiedzicie tu ca³y dzieñ.Razem z Burkesem znów ruszyli korytarzem, licz¹c obecnych.Nie musieli iœædaleko.— Kto siedzi w tej celi? — spyta³ Gonyar stra¿nika z nocnej zmiany.— Andrew Dufresne — odpar³ stra¿nik i wtedy siê zaczê³o.W tym momencieprzesta³a to ju¿ byæ rutynowa sprawa.Bomba posz³a w górê.We wszystkich wiêziennych filmach, jakie widzia³em, po wykryciu ucieczkinatychmiast w³¹czaj¹ syrenê.W Shawshank nigdy tego nie robi¹.Pierwsze cozrobi³ Gonyar, to zawiadomi³ dyrektora.Po drugie, zarz¹dzi³ poszukiwania naterenie wiêzienia.Po trzecie, zaalarmowa³ policjê w Scarborough o mo¿liwejucieczce.Takie by³o rutynowe postêpowanie.Nie wymaga³o przeszukania celi podejrzanego oucieczkê, wiêc nikt tego nie zrobi³.Wtedy.Dlaczego mieliby to robiæ? Wszystkoby³o widaæ jak na d³oni.Ma³e, kwadratowe pomieszczenie, z kratami w oknach ikrat¹ przesuwanych drzwi.Kibel i pusta prycza.Kilka œlicznych kamieni naparapecie.I plakat, oczywiœcie.Wtedy wisia³a tam Linda Ronstadt.Plakat wisia³ tu¿ nadprycz¹.Znajdowa³ siê tam, dok³adnie w tym samym miejscu, przez dwadzieœciaszeœæ lat.I kiedy wreszcie ktoœ — a poetycka sprawiedliwoœæ losu sprawi³a, ¿etym kimœ okaza³ siê sam dyrektor Norton — zajrza³ pod ten plakat, dozna³szoku.Jednak to zdarzy³o siê dopiero o szóstej trzydzieœci wieczorem, prawiedwanaœcie godzin od wykrycia znikniêcia Andy'ego i zapewne dwadzieœcia godzinod chwili jego ucieczki.Norton wyszed³ z siebie.S³ysza³em o tym z wiarygodnego Ÿród³a — od Chestera, oddzia³owego, który tegodnia froterowa³ pod³ogi w budynku administracji.Wcale nie musia³ polerowaæuchem dziurki od klucza; mówi³, ¿e dyrektor rycza³ na Gonyara tak, ¿e by³o gos³ychaæ na koñcu korytarza.— Co to ma znaczyæ, ¿e „upewni³eœ siê, i¿ nie ma go na terenie wiêzienia"? Coto ma znaczyæ? To oznacza, ¿e go nie znaleŸliœcie! Lepiej go znajdŸcie! Dobrzeradzê! Poniewa¿ chcê go widzieæ! S³yszysz? Chcê go tu widzieæ!Gonyar powiedzia³ coœ.— Nie na twojej zmianie? To ty tak twierdzisz.O ile mi wiadomo, nikt nie wie,kiedy to siê sta³o.Ani jak.Ani czy naprawdê siê sta³o.S³uchaj, chcê go tuwidzieæ w moim biurze o trzeciej po po³udniu albo polec¹ g³owy.Obiecujê ci to,a ja zawsze dotrzymujê obietnic.Gonyar znów coœ powiedzia³, coœ, co jeszcze bardziej rozwœcieczy³o Nortona.— Nie? To patrz na to! Patrz na to! To wieczorny raport z oddzia³u pi¹tego!Wszyscy wiêŸniowie obecni! Dufresne zosta³ zamkniêty wczoraj wieczorem odziewi¹tej, wiêc niemo¿liwe, ¿eby go teraz nie by³o! Niemo¿liwe! Masz goznaleŸæ!Jednak o trzeciej po po³udniu Andy'ego nadal brakowa³o.Parê godzin póŸniejNorton osobiœcie wpad³ na oddzia³ pi¹ty, z którego nie wypuszczano nas przezca³y dzieñ.Czy nas przes³uchiwano? Przez wiêksz¹ czêœæ tego dniaprzes³uchiwali nas zdenerwowani stra¿nicy, którzy czuli wiatr w podeszwach.Wszyscy mówiliœmy to samo; niczego nie widzieliœmy, niczego nie s³yszeliœmy.Io ile wiem, mówiliœmy prawdê.Wiem, ¿e ja tak.Mogliœmy jedynie stwierdziæ, i¿Andy na pewno by³ w swojej celi, kiedy j¹ zamykano i do zgaszenia œwiate³godzinê póŸniej.Jeden ¿artowniœ wyrazi³ przypuszczenie, ¿e Andy ulotni³ siê przez dziurkê odklucza.¯art kosztowa³ go cztery dni karceru.Naprawdê byli wkurzeni.Tak wiêc Norton wszed³ — wkroczy³ — przeszywaj¹c nas tymi niebieskimi oczami,które wydawa³y siê krzesaæ iskry z hartowanej stali krat.Patrzy³ na nas tak,jakby uwa¿a³, ¿e wszyscy braliœmy w tym udzia³.Pewnie naprawdê w to wierzy³.Wszed³ do celi Andy'ego i rozejrza³ siê wokó³.By³a w takim stanie, w jakimpozostawi³ j¹ Andy — poœciel na pryczy rozrzucona, ale nie wygl¹da³o na to,¿eby ktoœ w niej spa³.Kamienie na parapecie.ale nie wszystkie.Zabra³ zesob¹ te, które lubi³ najbardziej.— Kamienie! — prychn¹³ Norton i z trzaskiem zrzuci³ je z parapetu.Gonyar,który zosta³ po godzinach, skrzywi³ siê, ale nic nie powiedzia³.Spojrzenie Nortona pad³o na plakat Lindy Ronstadt.Linda ogl¹da³a siê przezramiê, rêce trzyma³a w kieszeniach bardzo opiêtych, be¿owych spodni.Mia³aobcis³¹ koszulkê i piêkn¹, kalifornijsk¹ opaleniznê.Ten plakat musia³ g³êbokoraniæ baptystowsk¹ skromnoœæ Nortona.Widz¹c, jak mierzy go gniewnym wzrokiem,przypomnia³em sobie, co kiedyœ powiedzia³ Andy: ¿e ma wra¿enie, i¿ móg³by wejœæw to zdjêcie i byæ z dziewczyn¹.I rzeczywiœcie dok³adnie tak zrobi³ — co Norton mia³ odkryæ za kilka sekund.— Œwiñstwo! — warkn¹³ i gwa³townym szarpniêciem zerwa³ plakat ze œciany.Ods³aniaj¹c czarny otwór wybity w betonie pod zdjêciem.Gonyar nie chcia³ tam wejœæ.Norton poleci³ mu — Bo¿e, chyba w ca³ym wiêzieniu by³o s³ychaæ, jak Nortonnakaza³ Gonyarowi, ¿eby tam wszed³ — a on odmówi³, bez ogródek.— Wylecisz za to z roboty! — wrzasn¹³ Norton.Histeryzowa³ niczym stara baba.Zupe³nie mu odbi³o.Poczerwienia³ jak burak, a na czole wysz³y mu dwie grube,pulsuj¹ce ¿y³y.— Mo¿esz na to liczyæ, ty.ty Francuzie! Wylecisz z roboty ipostaram siê, ¿ebyœ nigdy nie dosta³ innej pracy w ¿adnym wiêzieniu NowejAnglii!Gonyar w milczeniu poda³ Nortonowi swój s³u¿bowy pistolet, kolb¹ do przodu.Mia³ doœæ.Zosta³ dwie godziny po swojej zmianie, prawie trzy i mia³ dosyæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl