[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sma¿eniedyplomatów mo¿e byæ ryzykowne.Kiedy lu­dzie widz¹, ¿e na ³odzi wraca stossadzy, rzadko s¹ zachwyceni.- Wtedy powiemy: Hej tam, Rysiu Klatchysiu, ty nie chcieæ wiel­ki jaszczurka znieba upiec twoja chata szybko ciach-ciach.- Naprawdê mo¿emy tak powiedzieæ?- Czemu nie? A jeszcze potem mówimy: Przys³aæ du¿a danina, i to ju¿,- Nigdy nie lubi³am tych Klatchian - oœwiadczy³a stanowczo kobieta.– Jedz¹jakieœ paskudztwa! Obrzydliwoœæ.I jeszcze ca³y czas gadaj¹ w tym swoimpogañskim jêzyku.W mroku b³ysnê³a zapa³ka.Vimes os³oni³ p³omieñ d³oni¹, zaci¹gn¹³ siê dymem z nêdz­nego tytoniu, rzuci³zapa³kê do rynsztoka i pocz³apa³ wœród ka­³u¿.Jeœli cokolwiek przygnêbia³o go bardziej ni¿ w³asny cynizm, to fakt, ¿e czêstonie by³ a¿ tak cyniczny jak prawdziwy œwiat.Od wieków mamy dobre stosunki z ró¿nymi pañstwami.Do­bre stosunki topraktycznie ca³a nasza polityka.A teraz us³ysza³em chyba, jak wypowiadamywojnê staro¿ytnej cywilizacji, z któr¹ za­wsze mieliœmy dobre stosunki, mniejwiêcej, chocia¿ rzeczywiœcie mówi¹ doœæ zabawnie.A po nich ca³y œwiat.Cogorsza, prawdopo­dobnie wygramy.***Podobne myœli, chocia¿ z innej perspektywy, przebieg³y przez g³owy wszystkichdostojników w Ankh-Morpork, kie­dy nastêpnego ranka ka¿dy z nich otrzyma³liœcik informu­j¹cy, ¿e powinni zjawiæ siê w pa³acu na obiad, z rozkazu.Nie by³o napisane, czyj to rozkaz.Ani te¿, co od razu zauwa¿y­li, czyj obiad.Teraz czekali w przedpokojach.Nast¹pi³y zmiany.Pa³ac nigdy nie nale¿a³ do kategorii luksu­sowych rezydencji.Patrycjusz uwa¿a³, ¿e jeœli ludziom za bardzo siê spodoba, mog¹ zechcieæ tuzostaæ.Umeblowanie sk³ada³o siê z kil­ku krzese³ i portretów dawnych w³adcówmiasta, trzymaj¹cych zwo­je pergaminów i ró¿ne inne przedmioty.Krzes³a nadal sta³y na miejscach.Portrety zniknê³y.A raczej — jako poplamionei podarte p³Ã³tna — le¿a³y na stosie w k¹cie, ale zniknê³y z³ocone ramy.Dostojnicy starali siê nie patrzeæ sobie w oczy i siedzieli w mil­czeniu,bêbni¹c palcami o kolana.Wreszcie dwóch wyraŸnie zmartwionych s³u¿¹cych otworzy­³o drzwi do g³Ã³wnegoholu.Na spotkanie goœci wyszed³ Lupine Wonse.Wiêkszoœæ dostojników nie spala ca³¹ noc, próbuj¹c sformu³o­waæ jakieœ zasadypolityki wobec smoków.Wonse jednak wygl¹da³, jakby nie zazna³ snu od lat.Twarz mia³ koloru sfermentowanej œcierki.Zawsze chudy, teraz przypomina³ coœwywleczonego z pira­midy.- Aha - zaintonowa³.- Dobrze.Wszyscy jesteœcie? Zatem po­zwólcie têdy,panowie.- Ehem.- odchrz¹kn¹³ g³Ã³wny z³odziej.- List wspomina³ o obiedzie.- Tak - przyzna³ Wonse.- Ze smokiem?- Wielkie nieba, nie myœlicie chyba, ¿e smok was zje? Co za pomys³!- Nawet mi to nie przysz³o do g³owy - zapewni³ z³odziej, a ulga dymi³a muuszami niczym para.- Sam pomys³.Cha, cha.- Cha, cha — przy³¹czy³ siê szef kupców.- Ho, ho — doda³ g³Ã³wny skrytobójca.- Co za pomys³.- Nie, nie.Przypuszczam, ¿e jesteœcie zbyt ¿ylaœci - powiedzia³ Wonse.- Cha,cha.- Cha, cha.- Aha, aha.- Ho, ho.Temperatura opad³a o kilka stopni.- Pozwólcie wiêc za mn¹.G³Ã³wny hol zmieni³ siê przez noc.Przede wszystkim by³ teraz o wiele wiêkszy.Zburzono œciany dziel¹ce go od s¹siednich kom­nat, natomiast strop i parêpiêter powy¿ej usuniêto ca³kowicie.Na pod³odze le¿a³a masa gruzu, z wyj¹tkiemsamego œrodka, zajêtego przez stos z³o ta.W ka¿dym razie z³ocisty stos.Wygl¹da³, jakby ktoœ z ca³ego pa­³acu pozbiera³wszystko, co lœni³o lub migota³o.By³y tu ramy obra­zów, z³ote nici zgobelinów, sztuæce, z rzadka jakiœ klejnot.By³y te¿wazy z kuchni, lichtarze, szkandele do ogrzewania poœcieli, od³am­ki luster.B³yszcz¹ce œmieci.Dostojnicy nie zwrócili jednak uwagi na te skarby, a to z powo­du tego, cowisia³o im nad g³owami.Wygl¹da³o jak najwiêksze Ÿle zwiniête cygaro we wszechœwie­cie, gdybynajwiêksze Ÿle zwiniête cygara we wszechœwiecie mia³y zwyczaj zwisania g³ow¹ wdó³.Dwa s³abo widoczne szpony œciska³y ciemne belki.W po³owie drogi miêdzy b³yszcz¹cym stosem a drzwiami nakry­to niewielki stó³.Goœcie bez szczególnego zdziwienia spostrzegli, ¿e znajoma srebrna zastawazniknê³a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl