[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wszystko jest proste i jasne.Załatwimy to drogą korespondencyjną.- Phi, chcesz pisać listy?.- Tak, ale jakie listy! Dobrze uważaj: żeby nas nikt nie posądzał, a milicja nie mogła zbadać, jakim charakterem pisma zostały napisane, powycinamy z gazety litery i nakleimy na papier listowy.- Myślisz, że to nowy pomysł?- Nie nowy, ale skuteczny.- Ciekawa jestem, co i do kogo chcesz pisać.- Nad tym musimy się dobrze zastanowić.- I gdzie tu teoria względności?- Bo.zająknął się - bo wszyscy będą nieufni względem wszystkich.Kapujesz?- Uwzględniając wzgląd dla względu - roześmiała się.- Listy to nawet dobry pomysł, bo moglibyśmy narobić dobrego galimatiasu.Ale cała sprawa odpada - zawyrokowała stanowczo.- Dlaczego? Przecież to genialny sposób na takich przestępców.- Odpada - powtórzyła.- Nam nie wypada pisać anonimów.- Ech.ty zawsze wymyślisz jakąś przeszkodę.- Nie roztkliwiaj się, sierżancie.Posłuchaj lepiej, jaki ja mam pomysł.- Jednym tchem wyrecytowała mu trzy punkty swego planu.- Phi - parsknął - o tym, że trzeba rozszyfrować znajdujące się na zwitkach znaki, wiedzieliśmy już wczoraj.- Zgoda, ale nie uczyniliśmy niczego.- Bo komu dasz do odszyfrowania?- Ja dałabym Fajczarzowi.Bartek podniósł ręce gestem rozpaczy.- Zulejka, zlituj się, przecież nie możemy się dekonspirować.- Więc co proponujesz?- Ja.? Daj mi chwilę do namysłu.Tak szczerze mówiąc, to nikt ze znajomych nie zna się na szyfrach.Zulejka uśmiechnęła się przekornie.- Dlatego właśnie pójdziemy razem do Fajczarza i poprosimy go.- To szaleństwo - wyszeptał Bartek.- Poprosimy go - dokończyła - żeby nam rozszyfrował.Zobaczymy, jaką zrobi minę i w ogóle.- Pani inspektor - Bartek pokiwał z ubolewaniem głową - chce pani dawać przestępcy szansę?.- Posłuchaj - przerwała mu - to może dać nieoczekiwane wyniki.Jest kilka wariantów: jeżeli pani Żednicka dała mu zwitki, to on może przyznać się do tego albo zataić.Jeżeli się przyzna, to może powiedzieć, że umie odczytać szyfr, albo go nie od.- Jeżeli ty pójdziesz do niego - wpadł jej w słowo Bartek - to też są dwie możliwości: albo wrócisz stamtąd, albo nie.Dziewczyna prychnęła gniewnie:- Bohater! Szukasz już wymówki.Strach cię obleciał, co?- Nie, ale nie chcę się wygłupić.- Nie bój się, sama pójdę i przekonam się, czy to agent tajnego wywiadu, czy zwykły aferzysta.MOŻE TO PRZEPIS NA ZRAZY Z KASZĄ?Było dziwnie cicho i tajemniczo.Zulejka okrążyła dom.Chciała sprawdzić, czy Fajczarz jest w swoim mieszkaniu.Z radością stwierdziła, że okno z lewej strony, z tej właśnie, o której wspominał Bartek, było szeroko otwarte, a za oknem Fajczarz pochylony nad stołem pisał coś czy też notował.Po chwili przysunął do siebie maszynę do pisania.W ciszy rozległ się stukot czcionek uderzających szybko o wałek.Był to sygnał do działania.Pani inspektor wróciła na tył domu, a gdy znalazła się przy drzwiach, nacisnęła guzik dzwonka.Dzwonek zabrzmiał jak na alarm.Dziewczyna wzdrygnęła się.Chciała się wycofać, lecz było już za późno.Za szybą ukazał się ornitolog z nieśmiertelną fajką w zębach.Na jej widok nie okazał nawet zdziwieniu, otworzył szybko drzwi.- Aaa.to ty? - przywitał ją niemal wesoło.Poczekaj, ptaszku - pomyślała - za chwilę będziesz cienko śpiewał A gdy znalazła się w korytarzu, powiedziała ironicznym tonem: - Przepraszam, czy nie przeszkadzam panu?- Nie - zapraszał ją skinieniem ręki - oczekiwałem cię.- Mnie? - Zrobiła zdumioną minę.- Przecież ja właściwie wstąpiłam tylko tak sobie.- Bardzo mi miło - rzucił, prowadząc ją do pokoju.- Chcesz zapewne zapytać, czy skleiłem już figurkę.A, chytrusie, jesteś przebiegły, uprzedzasz moje pytania, by mnie zaskoczyć - pomyślała, rozglądając się po domu.Przeszli przez sień, a gdy znaleźli się w pokoju, pani inspektor doznała takiego uczucia, jakby znalazła się w wilczej jamie.Ogarnął ją lęk i wiele by za to dała, gdyby mogła się wycofać.Ale klamka zapadła.Zulejka opanowała się i odparła:- Nie tylko o to.Może jeszcze bardziej ciekawi mnie, co zaszyfrowano na tych zwitkach.Fajczarz udał, że nie usłyszał pytania.Wolnym krokiem podszedł do szafki i otworzył ją szeroko.Zulejka drgnęła.Przypuszczała, że za chwilę stanie się coś strasznego, tymczasem gospodarz ze stoickim spokojem wyjął butelkę z sokiem truskawkowym.- Może się napijesz? - Spojrzał łagodnie na dziewczynę.W jego stalowych oczach błysnęły wesołe ogniki.- Dziękuję, na nic nie mam ochoty.Podsunął koszyczek z toffi.- Może spróbujesz? Zupełnie dobre.- Dziękuję - przymrużyła zuchwale oczy - nie przyszłam do pana, żeby się napychać słodyczami.Interesują mnie zupełnie inne, dużo poważniejsze sprawy.- Wiem, ale siadaj.- Podsunął jej krzesło.- A więc, jeśli chodzi o słonia.- Podszedł do stolika, otworzył szufladę i wyjął sklejoną już figurkę.- Spójrz.Mnie się zdaje, że zrobiłem to całkiem dobrze.- Postawił tańczącego słonia przed Zulejka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl