[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wokół siebie miała meble tak proste, że w pierwszej chwili skojarzyły jej się z więzieniem, ale najbardziej niepokoiła ją wielka szyba odgradzająca ją od sali pełnej ludzi.Większość z nich po prostu na nią się gapiła, a reszta robiła to samo, ale przez okulary jakichś urządzeń.Nie była w stanie poruszać kończynami, ale chyba była cała.Wykrzesała z siebie resztę sił i uniosła głowę na tyle, żeby móc spojrzeć na swoje ciało.Widziała dwie stopy, dwie ręce i biały strój pokrywający całą resztę, więc nie było najgorzej.Nie wiedziała czemu, ale była przekonana, że nie może mówić.Zanim jednakże podjęła próbę sprawdzenia tego uchyliły się drzwi i do środka weszła trójka ludzi w strojach przypominających skafandry kosmiczne.I chyba właśnie dlatego poczuła paniczny strach, którego nie umiała w sobie zdusić.- Niech się pani uspokoi.Jest już pani bezpieczna.Zebrała wszystkie siły żeby wstać i uciec gdzieś w kąt, ale nie mogła.Gdzieś z boku odezwało się ciche pikanie, które było sygnałem dla trójki pochylonej nad jej łóżkiem, że zaczyna działać bioprotect i kobieta za chwilę może zapaść w sen.Niewielka kapsułka na przedramieniu pobierała dane o natężeniu stresu i już zaczęła wprowadzać do krwioobiegu dodatkową dawkę środków uspokajających.Podjęła jeszcze jedną próbę poderwania się, ale ponownie zupełnie bezskuteczną.Jak przez mgłę widziała jeszcze trzy twarze bacznie jej się przyglądające zza warstw szkła, a potem wszystko wyblakło i rozmyło się.Kolejne przebudzenie było już o wiele łagodniejsze.Leżała na czymś bardzo miękkim i delikatnym w dotyku.Na „Hermesie” nie przywykła do takich luksusów, więc teraz wolała jeszcze chwilę nacieszyć się tym uczuciem zanim otworzy oczy.Czuła jakiś przeszywający strach nie pozwalający jej ruszyć się.Pierwsze, co przyszło jej do głowy, to że może mieć uszkodzony kręgosłup, ale po chwili namysłu doszła do wniosku, że nigdy nie była sparaliżowana, więc nie może wiedzieć jakie to jest uczucie.Powoli otworzyła oczy i spojrzała na jasny sufit upstrzony różnokolorowymi, migoczącymi plamkami.Obróciła głowę na bok i spojrzała na szafkę obok łóżka.Niewielka czarna skrzynka o wymyślnych kształtach była chyba odpowiedzialna za te punkciki na suficie, jak i unoszący się wokół zapach, który znała chyba z Ziemi, ale zupełnie nie była w stanie go teraz z niczym skojarzyć.Usłyszała jakiś ruch w przeciwległym rogu pokoju i szybko spojrzała w tamtym kierunku.Młody żołnierz wyglądający na 19, góra 20, lat podniósł się z krzesła i ruszył w stronę drzwi.- Niech pan zaczeka! - Zawołała za nim.Tak przynajmniej jej się zdawało - nie używane od dłuższego czasu struny głosowe wydały na świat ledwie stłumiony jęk.Nie musiała jednakże długo czekać zanim w drzwiach ponownie pojawił się ten sam młodzieniec, tym razem w towarzystwie dwóch mężczyzn.Ich wygląd na pierwszy rzut oka budził zaufanie, ale Anna i tak gdzieś w głębi swojej jaźni czuła strach.Teraz nie była już podłączona do żadnych urządzeń pomagających w wyprowadzaniu z szoku, więc niczym nie powstrzymywana fala adrenaliny rozlała się po całym jej ciele.- Nie się pani uspokoi, wszystko jest dobrze.Wiem, że czuje się pani zdezorientowana, ale zaraz wszystko pani wytłumaczymy.- Miał całkiem miły uśmiech, ale nie wiedzieć czemu podświadomość Anny sama kończyła to zdanie słowami „jak na rzeźnika”.- Jestem doktor Crichton, a to major Mazzey.Znajduje się pani na pokładzie niszczyciela „Foreigner” i za cztery dni wróci pani na Ziemię.Nie odniosła pani żadnych poważniejszych obrażeń, więc do tego czasu powinna już pani powrócić do formy.Oczywiście fizycznej.Słowa docierały do niej z pewnym opóźnieniem, zupełnie jakby oglądała źle zmontowany film, a nie żywą scenę.- Jak się pani czuje?Próbowała coś odpowiedzieć, ale efekt tego był równie mizerny, jak za pierwszym razem.- Ach, no tak.- Crichton zrobił minę wskazującą na niewielkie zażenowanie z powodu własnego roztargnienia.Podszedł do szafki, otworzył ją i po chwili podał Annie naczyńko zawierające jakiś niebieski płyn.Razem z żołnierzem pomógł jej usiąść i cierpliwie czekał aż wypije tę miksturę.- I co? Już lepiej?Spróbowała jeszcze raz wydobyć z siebie głos i zapewne dzięki niebieskiemu specyfikowi nie sprawiło jej to aż takich trudności, jak poprzednio.- Co się stało?Lekarz spojrzał na nią z lekkim uśmiechem.- Tego właśnie chcielibyśmy się dowiedzieć od pani.Mazzey wyglądał na zadowolonego jej zdrowym wyglądem, chociaż może to była tylko maska mająca zdobyć jej przychylność.- Świetnie pani dziś wygląda.- Jednakże ton jego głosu nie pozostawiał wątpliwości, że miała na przeciw siebie oficera.- Dziękuję.- Wysiliła się na mało szczery uśmiech.- Panno Lecroix, jest mi bardzo miło z panią rozmawiać, ale pojutrze dolecimy do Ziemi i nie ukrywam, że do tej pory muszę zamknąć dochodzenie.Usiadł na stołeczku obok łóżka i wpatrywał się w nią z dosyć smutną miną.- Za radą doktora Crichtona nie nalegałem na przesłuchanie pani zaraz po wybudzeniu, chociaż miałem ku temu wszelkie podstawy.Splótł ręce na piersiach i w tym momencie coś zmieniło się w jego twarzy - nagle miała wrażenie, że uprzejmość jaką prezentował przez ostatnie dwa dni już się wyczerpała.- Ale proszę zrozumieć, zginęło pięć osób, a my nie wiemy dlaczego.W dodatku miało to miejsce na szlaku handlowym w pobliżu Ziemi, więc moi zwierzchnicy nalegają na jak najszybsze wyjaśnienie tego.zdarzenia.Rozumie to pani?Potaknęła głową, chociaż w głębi ducha czuła narastającą niechęć do tego człowieka.- I jest pani na siłach, żeby odpowiedzieć na nasze pytania?- Tak.Za jego plecami pojawił się jak zwykle uśmiechnięty Crichton, a wraz z nim jeszcze jeden wojskowy.- Dlatego właśnie poprosiłem doktora, żeby towarzyszył nam w trakcie przesłuchania na wypadek gdyby pani źle się poczuła.To jest sierżant Jackson.Rosły Murzyn mechanicznie kiwnął głową.- Oficjalne zeznanie wymaga obecności dwóch oficerów.- Dodał jeszcze Mazzey.Chrichton od razu zabrał się za konfigurowanie kapsułki i ponownie umieścił ją na ramieniu Anny.- To tylko na wszelki wypadek.- Dodał z uśmiechem.- Jest pani gotowa? - Major przybrał już swój urzędowy ton.- Tak.- Chciałbym żeby zaczęła pani od momentu ostatniego kontaktu „Hermesa” z „Matadorem”, kiedy wykryliście źródło pochodzenia sygnału.Anna widziała wszystko jak przez mgłę i na samą myśl o mgle wzdrygnęła się.- W czasie, kiedy łazik był w drodze powrotnej na statek Jack zobaczył coś na monitorze.Nie wiem co to było, ale cały czas się przemieszczało.Wydaje mi się, że krążyło wokół statku i nic nie mogliśmy zrobić, żeby ostrzec ludzi na zewnątrz.Wzrok Mazzeya był zupełnie nieprzenikniony.Jego twarz wyglądała przy tym oświetleniu jak płaskorzeźba wykuta w skale.- Kiedy byli już blisko to coś nagle zawróciło i przeszło przez całą dolinę.Jak tylko łazik znalazł się na pokładzie Jack nakazał powrót na orbitę.Z tego co nam mówił Jones na miejscu znaleźli kapsułę ratunkową odpaloną z jakiegoś statku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl