[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Może być uran.Cokolwiek, co się opłaci.– Zastanawiałem się, skąd jej przyszedł do głowy akurat uran.Coś mi zabrzęczało w głowie i na cały głos odezwał się dzwonek alarmowy.– Słyszałam, że okoliczne tereny zostały wyjątkowo dobrze spenetrowane.Być może traci pan czas.– Zaśmiała się niepokojąco i obdarzyła mnie olśniewającym uśmiechem.– Ale nie znam się zupełnie na takich technicznych sprawach.Wiem tylko to, co mi ktoś powie.Uśmiechnąłem się do niej z otuchą.– Wie pani, wolę zaufać własnym oczom.Nie jestem zupełnie zielony, pani Atherton.Rzuciła mi niewiarygodnie skromne spojrzenie.– Nie mam co do tego wątpliwości.– Jednym haustem pomniejszyła zawartość szklanki o jedną trzecią.– Czy interesuje się pan historią, panie Boyd?Patrzyłem na nią niemo, zaskoczony zmianą tematu.– Nie myślałem o tym wiele.Jaką historią?Zakołysała szklanką.– Mieszkając w Fort Farrell, coś trzeba robić, żeby nie zwariować -powiedziała.– Miałam na myśli, czy nie zapisze się pan do Towarzystwa Historycznego Fort Farrell.Przewodniczącą jest pani Davenant.Poznał ją pan może?– Nie, nie poznałem.– Nie miałem zielonego pojęcia do czego zmierza, ale jeśli pani Atherton interesuje się historią, to ja jestem lemurem z zaplecionym w koło ogonem.– Nie wpadłby pan na to, ale jestem bardzo nieśmiała – oświadczyła.Miała cholerną rację; nigdy bym na to nie wpadł.– Nie chciałabym sama zapisywać się do Towarzystwa Historycznego.Wie pan, być nowicjuszką wśród tych wszystkich starych wyg.Ale jeśli zrobić to razem z kimś, to ma się wtedy jakieś wsparcie i sprawy wyglądają inaczej.– I chce się pani zapisać do towarzystwa historycznego razem ze mną?– Podobno Fort Farrell ma bardzo ciekawą przeszłość.Czy wie pan, że miasto zostało założone przez porucznika Farrella w.no.wiele lat temu? I pomagał mu człowiek o nazwisku Trinavant, to właściwie rodzina Trinavantów zbudowała miasto?– Czyżby? – zapytałem sucho.– Szkoda tych Trinavantów – powiedziała lekko.– Cała rodzina zginęła niedawno temu.Czy to nie straszne, że rodzina, która zbudowała całe miasto w ten sposób znikła z powierzchni ziemi?Znów zadzwonił mi w głowie sygnał, tym razem ogłuszająco.Od mojego przyjazdu do miasta pani Atherton była pierwszą osobą, która z własnej woli poruszyła temat Trinavantów.Wszystkim pozostałym musiałem w tym pomagać.Przebiegłem w myślach wszystko, co powiedziała dotychczas i uświadomiłem sobie, że najpierw próbowała zniechęcić mnie w niezbyt subtelny sposób do badań geologicznych, oraz podjęła temat uranu.Wcześniej próbowałem zmylić robotników przy zaporze mówiąc, że zajmuję się poszukiwaniem uranu.– Z pewnością jednak nie cała rodzina zginęła – powiedziałem.– Żyje chyba jeszcze panna Clare Trinavant?Wydawała się zaskoczona.– Chyba tak – przyznała układnie – ale słyszałam, że nie jest prawdziwą Trinavant.– Czy znała pani Trinavantów? – zapytałem.– O tak – odparła skwapliwie, zbyt skwapliwie.– Bardzo dobrze znałam Johna Trinavanta.Postanowiłem sprawić jej zawód i wstałem.– Przykro mi, pani Atherton.Nie wydaje mi się, żebym był zainteresowany miejscową historią.Zajmuję się sprawami technicznymi i to nie moja działka.– Uśmiechnąłem się.– Może gdybym zamierzał zapuścić korzenie w Fort Farrell, zająłbym się poznaniem historii miasta, ale nie prowadzę osiadłego trybu życia, przenoszę się z miejsca na miejsce.Spojrzała na mnie niepewnie.– To nie zostanie pan w Fort Farrell na dłużej?– To zależy od tego, na co trafię.Z pani słów wynika, że nie ma tu za bardzo czego szukać.Nawet negatywne wskazówki są dla mnie cenne i bardzo dziękuję za okazane zainteresowanie.Wydawała się zagubiona.– Czyli że nie zapisze się pan do towarzystwa – powiedziała niepewnie.– Nie jest pan zainteresowany porucznikiem Farrellem i Trinavantami i.ehm [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl