[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym dwa razy do roku sprzedają koprę, co daje im trochę gotówki na zakup odzieży, igieł i kilku naboi.– Czy to właśnie są ci indios sublevados, o których mówiłeś? Fallon roześmiał się.– Ci chłopcy nie są buntownikami, nie wiedzieliby nawet, jak się do tego zabrać.Indios sublevados i chicleros spotkamy w głębi lądu.– Zwrócił się ponownie do Rudetsky’ego.– Mieliście tu jakiegoś chicleros w pobliżu?Rudetsky ponuro skinął głową.– Odpędziliśmy tych drani.Rozkradliby nas.– Zerknął na Katherine, zajętą właśnie rozmową z mężem, i dodał ściszonym głosem: – W ubiegłym tygodniu zamordowali krajowca, znaleźliśmy ciało na plaży.Fallon nie przejął się tą wiadomością.Najzwyczajniej w świecie wziął fajkę i powiedział:– Lepiej dobrze pilnujcie obozu i nie wpuszczajcie ich pod żadnym pozorem.A ludzi trzymaj w obozie, żeby nie włóczyli się po okolicy.Rudetsky roześmiał się.– A gdzie tu można pójść?Zastanowił mnie ten kraj, w którym tak niefrasobliwie traktowano morderstwo.– Kim lub czym są właściwie chicleros? – zapytałem z wahaniem.– Rezultatem dziwacznego systemu karnego, jaki tu stosują – wyjaśnił Fallon, robiąc przy tym kwaśną minę.– W tym lesie rośnie drzewo sączyniec.Można je spotkać tylko tutaj, w Gwatemali i Hondurasie Brytyjskim.Drzewo nacina się w celu uzyskania soku mlecznego, zwanego chicle, podstawowego składnika do wyrobu gumy do żucia.Żaden człowiek przy zdrowych zmysłach nie pójdzie do puszczy, aby zbierać chicle.Z całą pewnością nie Majowie, którzy są zbyt inteligentni, by ryzykować życie.A więc rząd przysłał więźniów, żeby to robili.Sezon trwa sześć miesięcy, ale wielu chicleros pozostaje tu przez cały rok.Są oni lokalną plagą.Zazwyczaj zabijają się nawzajem, ale czasem też wykończą jakiegoś przybysza lub Indianina.– Zaciągnął się fajką.– Ludzkie życie jest niewiele warte w Quintana Roo.Przemyślałem to wszystko.Jeśli dobrze zrozumiałem Fallona, to ten las był zabójczy.Jeżeli nawet Majowie, dla których był to przecież kraj ojczysty, nie chcieli pracować w lesie, w takim razie musiało w nim tkwić śmiertelne niebezpieczeństwo.– Dlaczego, u diabła, nie uprawia się tych drzew na plantacjach? – spytałem.Twarz Fallona wykrzywiła się w wymuszonym uśmiechu.– Przyczyną tego jest ten sam argument, którego zawsze używali zwolennicy niewolnictwa, od kiedy jeden człowiek nałożył drugiemu jarzmo.Taniej jest w dalszym ciągu wykorzystywać więźniów, niż zakładać plantacje.Gdyby ludzie, którzy żują gumę, wiedzieli, jak ją wyprodukowano, każdy kawałek przyprawiłby ich o mdłości.– Skierował cybuch fajki w moją stronę.– Jeżeli kiedykolwiek spotkasz chicleros, nic nie rób.Trzymaj ręce przy sobie, nie wykonuj gwałtownych ruchów, a być może zostawią cię w spokoju.Ale nie bądź tego do końca pewny.Zaczynałem pomału wątpić, czy ciągle jeszcze znajduję się w dwudziestym wieku.– A gdzie w to wchodzą zbuntowani Indianie?– To głupia historia – powiedział Fallon.– Hiszpanom podbicie Majów zajęło dwieście lat, ale nigdy nie pokonali plemienia Lakondon.Majowie dawali sobą rządzić do 1847 roku, kiedy to wzniecili rebelię tutaj, w Quintana Roo.W tamtych czasach te tereny były bardziej zaludnione i Majowie spuścili Meksykanom potężne lanie w tak zwanej wojnie kast.Pomimo usilnych starań Meksykanom nigdy już nie udało się tu powrócić.W 1915 roku Majowie proklamowali wolne państwo.Prowadzili układy z Hondurasem Brytyjskim i zawarli nawet kilka kontraktów handlowych z angielskimi firmami.Przywódcą Majów był wówczas generał Mayo.To był doprawdy szczwany lis, ale Meksykanie wykorzystali jego próżność.Podpisali z nim traktat w 1935 roku, uczynili go generałem armii meksykańskiej i zaprosili do Mexico City.Tam już do końca życia pozostał niewolnikiem zdobyczy cywilizacji.Umarł w 1952 roku.Po jego wyjeździe Majowie jakby stracili serce do walki.Po wojnie kast nadeszły ciężkie czasy i kraj zaczął się wyludniać.W okresie klęski głodu, która ich bardzo dotknęła, Meksykanie zaczęli ściągać osadników do Chan Santa Cruz.Obecnie nie zostało tu już więcej niż kilka tysięcy indios sublevados, a mimo to oni właśnie rządzą na tym terenie.– Uśmiechnął się.– Meksykańskim poborcom wstęp wzbroniony.– Nie przepadają także za archeologami – zauważył Halstead, przerywając rozmowę z żoną.– No, ale nie jest już tak źle jak dawniej – powiedział Fallon wyrozumiale.– W początkowym okresie sprawowania władzy przez generała Mayo każdy obcokrajowiec, który przybył do Quintana Roo, stawał się nieboszczykiem.Pamiętasz historię o archeologu, którego kości wmurowano w ścianę? Kiedyś ci to opowiadałem.Ale od tego czasu stracili werwę.Jeśli zostawić ich w spokoju, to zachowują się bez zarzutu.W każdym razie sprawiają mniej kłopotów niż chicleros.– No co, Wheale, wciąż cieszysz się, że przyjechałeś tu z nami? – Na twarzy Halsteada igrał cień uśmiechu.Zignorowałem jego ironiczne pytanie.– Dlaczego nie podaje się tych faktów do publicznej wiadomości? – spytałem Fallona.– Rząd, który wprowadza nowy rodzaj niewolnictwa, prawie całkowicie wyniszczając ludność, to chyba aż się prosi o jakieś komentarze?Fallon wytrząsnął popiół z fajki, postukując nią o nogę stołu.– Afryka jest popularnie zwana Czarnym Lądem – powiedział.– Ale w Ameryce Środkowej i Południowej jest kilka zakamarków czarniejszych niż dno piekła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl