[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otaczali go koledzy, na których twarzach spostrzegł niepokój i zdumienie.–Cóż mi się tak przypatrujecie? – zapytał.–To ty mówisz? – zawołał jeden.– No, więc będziesz żył…–A stałeś już obcasami w grobie – odparł drugi.–Chyba na tamtym świecie – odparł rekonwalescent przypominając sobie dziwny sen.–Aż na tamtym?… Cóż tam słychać?… Jakie wiadomości?… – żartowali koledzy.Ubogi student machnął ręką i pomyślał:–Żartujcie wy sobie, a ja co wiem, to wiem…Gdy zaś przyszedł do zdrowia, nie tylko nie narzekał na swoją biedę, ale owszem cieszył się z niej.A ile razy spotkała go ciężka zgryzota, przypominał sobie promienie światła wytryskujące z granitowej bryły pod ciosami Cierpienia i mówił, że w takiej chwili dusza mu się rozrasta.We czwartek z powodu rekreacji południowej profesor Jan Kanty Szelest wrócił już koło godziny pierwszej do domu, gdzie mu stróż wręczył list oraz mały pakiecik, przyniesiony przez pocztyliona.Zarówno list jak i pakiet datowany był z Indii i pochodził od Symforiona Larysza.Larysz był to znany uczony, który z górą rok temu udał się do Indii dla badań nad psychofizyką braminów oraz innymi sprawami związanymi z tym przedmiotem.Larysz znany był głównie w świecie naukowym jako wynalazca nowego mikroskopu zwanego metamikroskopem.Najdoskonalszy mikroskop nie powiększa przedmiotów więcej nad 1500 do 2000 razy.Ciałko rozmiarów 0,0001 milimetra przybiera w nim wielkość 0,15 do 0,2 milimetra.Metamikroskop Larysza zbudowany był w ten sposób, że za pomocą całego szeregu zwierciadełek wklęsłych i wypukłych, połączonych z mikroskopem ulepszonym, badane ciałko odbijało się na ekranie w powiększeniu milionowym, czyli sięgało rozmiarów jednego metra.Profesor Szelest studiował botanikę i badał tajemnicę budowyroślin; interesowało go zwłaszcza krążenie soków, rozwijanie się komórek i zjawisko wzrastania.Uchwycić wzrastanie na gorącym uczynku, ujrzeć istotę wewnętrzną tego fenomenu, przeniknąć objawy, które z tym faktem się łączą – oto było marzenie Szelesta.Profesor Szelest z niezmiernym entuzjazmem powitał metamikroskop Larysza, ale ta konstrukcja nie rozwiązywała jeszcze trudności; dla celów, jakie sobie założył był Szelest, konieczne było opanowanie czasu: jak opanować czas? jak rozciągnąć moment w bezmiary? Słowem, jak uczynić dla kategorii czasu to, co dla kategorii przestrzeni robi mikroskop? Nad tymi zagadnieniami nieraz długie rozprawy toczył Szelest z Laryszem.Larysz w sprawie istoty czasu miał swoje własne, choć niezupełnie rozjaśnione poglądy i liczył, że mu psychofizyka indyjska niektóre braki jego myśli uzupełni.Od dawna wybierał się do Indii – i gdy wreszcie plan swój urzeczywistnił, zapowiedział, że w danym razie natychmiast go zawiadomi o wyniku swych poszukiwań, toteż profesor Szelest żarliwie pochwycił do rąk i otworzył pakiecik.W przesyłce była niewielka flaszeczka zawierająca sto gramów czerwonego płynu, barwy soku wiśniowego.Na wierzchu miała białą kartkę w literach indyjskich, których Szelest nie umiał odczytać, oraz niżej w literach łacińskich: anehaspati.Oto są słowa listu:Kochany Janie Kanty! Mogę ci nareszcie przesiać szczęśliwą wiadomość o naszej sprawie.Przypadek usłużył mi doskonale.Czy pamiętasz naszego kolegę z Paryża, Indyjczyka Radzendra-Lalamitrę? Byl to człowiek zarówno głęboko wtajemniczony we wszystkie dziedziny wiedzy europejskiej jako też i w prastarą mądrość braminów.Nie da się zaprzeczyć, że o ile Europa w technice doszła do wysokiej doskonałości, o tyle zaniedbała śledzenie tajemnic duszy ludzkiej.Nie dziw.też, że codo znajomości zjawisk psychicznych jesteśmy po prostu dziećmi wobec nieograniczonej, bezdennej wiedzy braminów w tym przedmiocie.Przybywszy do miasta Hastinapury, szczęśliwie spotkałem się z Lalamitrą, który zresztą przeważnie oddal się sprawom politycznym.Dzięki niemu jednakże poznałem się z kilku braminami, jak Nisikanta, Czandraloka, Ramasita i innymi, ludźmi ze wszech miar godnymi najwyższego szacunku, zarówno dla swej cnoty jako też mądrości.Ludzie ci zastanawiali się niemało nad istotą czasu.Jest to kategoria wcale odmienna od przestrzeni, jakkolwiek ściśle z nią skoordynowana.Czas ma wartość nie tylko zewnętrzną, ale też i wewnętrzną.Jeżeli czytamy w księgach indyjskich, że ten a ten święty żył dziesięć tysięcy lat - to znaczy tylko, że umiał on godzinę rozciągnąć na setki lat; dzięki potędze swego ducha pomnażał czas wedle woli i zwiększał po stokroć swoje życie nadając mu niesłychaną intensywność.Podług mądrości indyjskiej dziś i wczoraj, i jutro - jest to zawsze to samo.Minuta jedna strawiona w najwyższej potędze ducha znaczy tyle co sto lat; na odwrót, sto lat przeżytych roślinnie albo mineralnie, sto lat znaczy tyleż co jedna minuta.Rozciągliwość czasu zatem leży w naszej mocy, o czym wiedzą Hindusi, i o ile sobie przypominam, mówił nam Lalamitrą, że nawet mają oni pewną tajemniczą roślinkę, która się zowie panem czasu która mechanicznie to czyni, do czego inni dochodzą wewnętrzną doskonałością.Bramini mianowicie mają dwie metody utrwalania, przewyższenia potęgi czasu, panowania nad nim, wreszcie wprost wychodzenia poza więzy czasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl