[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I, pomijając tchórzliwość, podobna rzecz wstrzymywała moją rękę od owego wieczora, kiedy po raz ostatni widziałem Rennie, Joe nie pokazał się w szkole.Shirley, sekretarka dr.Schotta, zakomunikowała, że pan Morgan zachorował, ale że oczekiwany jest w pracy lada dzień.Napięcie wywołane jego nieobecnością było dla mnie torturą.Nie wiedziałem, czy był naprawdę chory, czy też Rennie wy znała swoją zdradę.Jaki istniał związek pomiędzy jej wy znaniem a jego nieobecnością? I najważniejsze: jak on za reaguje? Były to przerażające pytania, choć, gdy z jednej strony wprawiały mnie w drżenie na myśl, że w końcu będę musiał spotkać Joe’ego twarzą w twarz, to z drugiej działały przeciwko jakimkolwiek samobójczym impulsom nie mogłem zabić siebie przynajmniej dopóty, dopóki nie potrafiłem na nie odpowiedzieć, choćby dlatego, że z owe go bardzo specyficznego punktu widzenia nigdy nie dowie działbym się, czy moje samobójstwo było potrzebne.Trzeciego dnia po obiedzie Joe pojawił się w szkole i od był popołudniowe lekcje.Zbladłem, gdy spotkałem go przypadkowo w głównym hallu, w czasie przerwy moja nerwowość stała się bardziej dręcząca z powodu faktu, że mieliśmy tylko tyle czasu, by powiedzieć sobie „cześć”.Joe był zupełnie spokojny, ale moja twarz musiała wyrażać wszystkie nurtujące mnie uczucia.Nie mam pojęcia, jak prze brnąłem przez ostatnie dwie lekcje.O czwartej poszedłem do mego gabinetu, aby poprawić pierwszą partię ćwiczeń z kompozycji i parę minut później w drzwiach stanął Joe.Dwaj koledzy, z którymi dzieliłem ten pokój, poszli już do domu.Joe usiadł na krawędzi biurka, które sąsiadowało z moim.- Jak leci? - zapytał.Potrząsnąłem głową, pragnąc wyznać mu wszystko, za nim zdążyłby powiedzieć, że już wie tym razem jednak poczułem się tak słaby, że zdobyłem się jedynie na myśl o odległej możliwości, iż Joe jeszcze nie wie.Dopóki taka możliwość istniała, nie starczyłoby mi sił na wyznanie choć jednocześnie bardzo dobrze wiedziałem, że z chwilą jej zniknięcia moja spowiedź okaże się bezcelowa.- Pierwsza partia ćwiczeń - powiedziałem, nie podnosząc głowy znad papierów.- Jak się czujesz? Shirley mówiła, że byłeś chory.- Byłem - odparł Joe.Bez wątpienia jego twarz uzmysłowiłaby mi, jak rozumieć tę odpowiedź, lecz nie byłem w stanie podnieść głowy do góry.Udawałem, że sprawdzam ćwiczenie, i chwyciłem się nadziei, że Joe mówił dosłownie.- A co u ciebie? - zapytał.W jego głosie nie było sarkazmu, jedynie ciekawość.Spadł mi ciężar z serca.- Och, jak zwykle.- Nie przeziębiłeś się od tego deszczu?- Nie.Nie przeziębiam się łatwo.- Poczułem taką ulgę, że miałem ochotę głośno się śmiać! Wstyd niewątpliwie od czuwałbym później, ale w tym momencie bliskość ratunku napełniła mnie radosnym szałem.Nie wiedział! Podzięko wałem Rennie w duchu z całego serca - niemal kochałem ją w tej chwili.- A tobie co dolegało? - zapytałem radosny i uspokojony.- Mononukleoza czy tryper? - Teraz ośmieliłem się nawet spojrzeć na niego, by zobaczyć, jak zareaguje na mój żart.- Horner - powiedział głosem pełnym cierpienia - dla czego, na Boga, zerżnąłeś Rennie?Pytanie było niczym cios w głowę: zrobiło mi się słabo i dostałem skurczu żołądka.Przez chwile w ogóle nie mogłem mówić.Czekał, obserwując mnie, chyba urzeczony odrazą.- Boże, Joe.- wykrakałem wreszcie.Na pierwszy dźwięk własnego głosu, przez sam wysiłek mówienia, łzy napłynęły mi do oczu, zaczerwieniłem się i oblałem potem.Nie miałem nic do powiedzenia.Joe wepchnął sobie okulary głębiej na nos, Dlaczego chciałeś to zrobić? Co cię do tego skłoniło?.Joe, teraz nie mogę o tym mówić.Możesz - powiedział bezbarwnie.- Będziesz teraz gadał albo ci gnaty poprzetrącam.Muszę powiedzieć, że powyższe oświadczenie, choć całkiem pasujące do jego szczerej natury, było podwójnym błędem taktycznym ze strony Joe’ego.Po pierwsze: mimo iż groźba gwałtu napawała mnie strachem, spychała mnie natychmiast na stanowisko obronne, a jeżeli obrona wskazuje na poczucie winy, to jest jednocześnie od tej winy uwolnieniem morderca zaaferowany wymigiwaniem się od kary niewiele ma czasu na kontemplację ohydy swojego czynu.Po drugie: wydaje mi się, że, ogólnie rzecz biorąc, jedyny sposób uzyskania od kogoś naprawdę szczerych odpowiedzi, do których można by mieć zaufanie, polega na stworzeniu wrażenia, że każda odpowiedź zostanie przyjęta przychylnie, bez karcenia.- Nie chciałem tego zrobić, Joe.Nie wiem, dla czego to zrobiłem.- Gówno.Może nie pochwalasz samego uczynku, ale oczywiście chciałeś to zrobić, bo inaczej byś tego nie zrobił.To, co człowiek czyni, jest efektem tego, co chciał uczynić i za co powinien czuć się odpowiedzialny.Co myślałeś, kiedy to zrobiłeś?- Ja nie myślałem, Joe.Gdybym myślał, na pewno bym tego nie zrobił.- Może myślałeś, że to mi się spodoba? Myślałeś, że kim jestem?- Ja nie myślałem, Joe.- Stajesz się celowo tępy, Horner, i to mnie denerwuje.- Być może tępy, ale nie celowo.Nie wiem, jakiego rodzaju nieświadome motywy mogłem mieć, Joe, ale bez względu na to, jakie one były, były nieświadome, wobec czego nic nie mogę o nich powiedzieć.- Myślałem naturalnie, że nie mogę być za nie odpowiedzialny.- Ale przy sięgam, nie miałem żadnych świadomych motywów.- Nie chcesz być pociągnięty do odpowiedzialności? i zapytał Joe z niedowierzaniem.- Joe, chcę, wierz roi - powiedziałem bez przekonania.- Ale nie mogę podać ci motywów, skoro nie miałem żadnych.Czy chcesz, bym tu zmyślał jakieś?- Jaki ty sobie wytworzyłeś wizerunek mnie i Rennie na litość boską? - powiedział Joe rozjątrzony.- Najbardziej mnie mierzi to, co musiałeś sobie wyobrażać o naszym stosunku, żeby zrobić taki numer! Wiem dobrze, że wiele cię w nas śmieszyło traktowałem zawsze pobłażliwie twoje brednie, ponieważ mnie interesowałeś.Czy wydawało ci się, że Rennie jest łatwym łupem, dlatego że traktowałem ją dość ostro? Czy nie widzisz różnicy pomiędzy łatwą rozgrywką a uczciwą rozgrywką? Czy naprawdę myślałeś, że uda ci się odciągnąć Rennie ode mnie na tyle, żeby ukrywała przede mną cokolwiek?- Joe, jak Boga kocham, wiem, że to był obrzydliwy po stępek! Nie bronię cudzołóstwa ani kłamstwa.- Ale je popełniłeś.Dlaczego to zrobiłeś? Czy myślisz, że obchodzi mnie twoje zdanie na temat szóstego przykazania? Nie mam nic przeciwko cudzołóstwu i okłamywaniu jako grzechom, Homer natomiast mam wiele przeciwko temu, że zerżnąłeś Rennie i potem próbowałeś ją namówić, żeby to przede mną ukryła.Słuchaj, ty mnie gówno obchodzisz.Straciłeś już wszystkie prawa, jeżeli sądziłeś, że je masz, do mojej przyjaźni.Koniec z przyjaźnią.Być może, zerwę także i z Rennie, ale o tym będę wiedział, jak usłyszę całą historie.Chcę znać twoją wersję wydarzeń, jeśli posiadasz jakąś.Wysłuchałem już wersji Rennie - tym zajmowałem się przez ostatnie trzy dni.Ale jej pamięć nie jest doskonała, a przy tym, jak każda pamięć, jest selektywna.Naturalnie, to, co usłyszałem, stanowi możliwie najkorzystniejszą interpretację jej zachowania, a zarazem najbardziej obciąża ciebie.Pamiętaj, chłopcze, mnie przy tym nie było.Rennie nie jest niewiniątkiem, ale chcę znać wszystkie fakty i wszystkie interpretacje faktów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl