[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Po prostu nie wiem, co powiedzieć, Ellie-Rose - mówił z przejęciem pokazując jej list.- Chciałem być użyteczny, ale podobnie zachowywało się tysiące inych osób.Czegoś takiego się nie spodziewałem.- Kochanie, nie doceniasz siebie - odrzekła z uśmiechem, gdy siedzieli przy śniadaniu.Prawdę mówiąc, pomyślała, że też go nie doceniła.Spodziewała się, że Curtis zrobi karierę, ale sądziła, iż będzie to długi proces.Podświadomie robiła plany wspierania go na drodze do sukcesu przez jakieś sześć, dziesięć lat.Przypuszczała, że prezydent odwdzięczy się mu jakimś mniejszym awansem i że Curtis będzie piął się w górę stopniowo w ciągu jego czteroletniej kadencji.Gdyby McKinley został wybrany na drugą kadencję - ale to jej zdaniem było absolutnie niemożliwe - wtedy trwałoby to jakieś osiem lat i Curtis zostałby pewnie senatorem.Dalej nie ośmielała się nawet spekulować.Jeśli nawet marzyła, iż mąż jej zostanie kiedyś gubernatorem stanu Nebraska, nigdy się z tym przed nikim nie zdradziła.Rozumiała, że większych awansów mógł się spodziewać gdzieś około czterdziestki.Amerykańscy wyborcy byli ostrożni z wyborem młodych ludzi.Tak więc oczekiwała postępów w karierze męża, gdy ten już będzie dobrze po trzydziestce.I oto teraz znalazł się w najbliższym gronie prezydenta Stanów Zjednoczonych.Jej lotny umysł od razu pojął, jakie stąd wypływają korzyści.Teraz już nikt nie odrzuci jej zaproszenia.Wszyscy w Waszyngtonie będą chcieli żyć w przyjaźni z człowiekiem, który ma bezpośredni dostęp do prezydenta.Ludzie będą przybywać tłumnie na jej wieczorki, przyjęcia w ogrodzie, ustawią się w kolejce, by zająć miejsce przy obiadowym stole.Ten awans miał też ujemne strony, to zrozumiałe.Curtisa otoczą lobbiści.A niektórzy z nich nie byli ciekawymi ludźmi.Miała już pewne doświadczenie w tym względzie.Teraz będzie ich znacznie więcej.Po raz pierwszy Ellie-Rose poczuła pewną niechęć.Polityka to brudne i nudne zajęcie.Ellie-Rose nie traktowała polityki tak poważnie, jak pewni ludzie, z którymi zetknęła się w Waszyngtonie.W tej sprawie przejęła trochę sceptycyzmu od ojca.Nigdy podczas długich miesięcy kampanii wyborczej nie włożyła broszki z nazwiskiem McKinleya.Nie zachwycała się majorem w takim stopniu, jak inne damy.Jej zdaniem był ostrożnym, przyziemnym człowiekiem, a jego jawna adoracja żony stanowiła dla niej zagadkę.Ida McKinley nudziła Ellie-Rose śmiertelnie.Uważała ją za najgorzej ubraną kobietę w politycznych sferach.W młodości Ida była bardzo piękną dziewczyną.Miała gęste, czarne włosy i niebieskie oczy.Ponieważ mówiono wtedy, że doskonale jej w niebieskim, w dalszym ciągu nosiła rzeczy w różnych odcieniach tego koloru, chociaż były zbyt jaskrawe dla jej bladej cery.Zawsze ubierała się w jakieś wymyślne suknie, ozdobione haftami, falbankami, koronkami, obramowane łabędzim puchem lub puszystym futrem, a wieczorami obwieszała się biżuterią.Nigdy nie widziało się jej ubranej zwyczajnie, przy każdej okazji była wystrojona, świeżo ufryzowana, z rzucającymi się w oczy broszkami, bransoletkami i najprzeróżniejszymi świecidełkami.Rozmowa z nią była potwornie nudna.Nie orientowała się prawie wcale w życiu publicznym ani w wydarzeniach na świecie.Jej upodobania muzyczne nie odbiegały od szablonu.Lubiła teatr, ale była niewybredna.Któregoś dnia, gdy rozmowa zeszła na Peer Gynta, autorstwa, wywołującego niepokój, Ibsena, pani McKinley przyznała, iż podoba się jej ten utwór, bo to taka słodka muzyka.Jeszcze więcej kłopotów sprawiał jej stan zdrowia.Cierpiała na przeróżne dolegliwości, a plotka głosiła, że są one natury psychicznej.Czasami siedziała w towarzystwie z nieruchomą twarzą, wyłączając się całkowicie z rozmowy.W takich momentach nie słyszała w ogóle, co się do niej mówi.Ci, którzy bliżej znali McKinleyów, opowiadali, że niekiedy miewała coś w rodzaju małych ataków apopleksji, co określano mianem petit mai, w czasie których wydawała ciche, niewyraźne dźwięki i na moment traciła całkowicie świadomość.Ellie-Rose, jak dotąd, nie była jeszcze świadkiem takich ataków.Doskonale natomiast wiedziała, że siedzenie obok pani McKinley na licznych obiadach podczas kampanii wyborczej stanowiło prawdziwą pokutę, bo nie dało się z nią o niczym rozsądnym rozmawiać.W najlepszym wypadku można było mieć nadzieję, że zamilknie, a wtedy jej sąsiedzi uzyskają swobodę konwersacji.Było to jednak kłopotliwe i niezręczne.Poproszono Curtisa, by pojechał do Cantonu w Ohio, do rodzinnego miasta McKinleyów, by pomóc im w przeprowadzce do Waszyngtonu.Miało to trwać do dnia inauguracji w marcu.Ellie-Rose towarzyszyła mu, gdyż Curtis oświadczył, iż nie zniesie dłuższej rozłąki.I nie uczuć brakowało Ellie-Rose.Nie miała towarzystwa intelektualnego.To zrozumiałe, że gdy prezydent elekt zajął się tworzeniem swego gabinetu, wokół niego krążyli jak ćmy wszyscy ci, którzy mieli nadzieję na jakieś stanowisko.Rozmowy dotyczyły wyłącznie tego, kto i jaką otrzyma propozycję.Ellie-Rose wkrótce poznała wszystkich kandydatów, jeśli nie osobiście, to dzięki nie kończącym się dyskusjom o ich zasługach lub braku takowych.Pozostałe żony okazywały wielkie zainteresowanie najdrobniejszymi nawet szczegółami, zresztą brały w tym udział znacznie dłużej niż Ellie-Rose [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl