[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeboleśnie utkwiła mi w duszy dziwna jakaś parafraza i dopełnienie dzikiej melodii z Ostatniego Walca Webera.Spomiędzy obrazów, co poczynały się z jego twórczej wyobraźni i za każdym dotknięciem pędzla roztaczały się w nieokreśloność, tym przenikliwszym wstrząsającą mnie dreszczem, iż drżałem, sam nie wiedząc dlaczego - spomiędzy tych obrazów (jakkolwiek tak żywo stoją mi przed oczyma) nie zdołałbym opisać żadnego prócz niewielu, pokrewnych już dziedzinie pisanego słowa.Nadzwyczajną prostotą oraz najzupełniejszym odsłonięciem swych zamierzeń przykuwał uwagę.Jeżeli człowiekowi śmiertelnemu udało się kiedykolwiek namalować ideę, to Hodryk Usher był tym człowiekiem.Dla mnie przynajmniej - w okolicznościach, w jakich się znajdowałem - z czystych abstrakcji, które ten melancholik starał się wyrazić na płótnie, wiała taka przepotężna i niewysłowiona groza, jaką płomienne, lecz nazbyt jeszcze rzeczywiste marzenia Fuseliego nie przejmowały mnie nigdy.Pewien fantastyczny, mniej wszakże w abstrakcjach zaprzepaszczony utwór mojego przyjaciela postaram się, acz nieudolnie, nakreślić tu w słowach.Nieduży ten obrazek przedstawiał wnętrze jakiegoś niezmiernie długiego, prostokątnego podziemia czy tunelu o niskim stropie, gładkich i białych ścianach, pozbawionych wszelkich ozdób.Niektóre szczegóły uboczne miały naprowadzać na domysł, że tunel ten znajduje się niesłychanie głęboko pod powierzchnią ziemi.Na całej jego ogromnej przestrzeni nie widniało nigdzie wyjście, nie było pochodni ani żadnego innego źródła światła, a jednak powódź jaskrawych blasków roztaczała się wszędzie i zatapiała czeluść upiorną, nieodgadniona poświatą.Schorzenie nerwu słuchowego, o którym już wspomniałem, sprawiło, iż prócz dźwięków instrumentów strunowych Usher nie znosił muzyki.Być może, iż właśnie ów wąski zakres, w jakim się zasklepił, grywając tylko na gitarze, grę jego fantastycznym otoczył urokiem.Wszelako ognistego polotu, jaki wiał z tych jego imprompfu,[*Impromptu (franc.) - muzyczny utwór improwizowany] nie można było złożyć na karb zasklepienia.Zarówno melodie, jak i słowa (gdyż nierzadko wtórował sobie rymowanymi improwizacjami) musiały być i były istotnie wynikiem wytężonego, duchowego skupienia, o którym napomknąłem poprzednio, mówiąc, iż zdarza się ono tylko w wyjątkowych chwilach najpotężniejszego, nienaturalnego podniecenia.Słowa jednej takiej rapsodii utkwiły mi w pamięci.Być może, iż wstrząsnęła mną ona silniej, niżeli zamierzał, gdyż zdało mi się, że w tajemnym czy misternym jej znaczeniu wyczułem po raz pierwszy zupełne przeświadczenie Ushera, iż szczytny jego umysł chwieje się na swym tronie.Wiersze te, noszące tytuł Nawiedzony gród, jeżeli nie dosłownie, to niemal dosłownie brzmiały tak:IŚród zieleni, śród lewadyPrzez aniołów dzierżon ródNiegdyś dźwignął się z posadyPromienisty, wzniosły gród.Kędy myśli królowania,Tam ten twór!Większe chwały nie osłaniaŻaden Seraf tęczą piór.IIWstęgą złotą, świetną, sławnąWiały znaki z hełmów wież.(Ach, jak dawno Już - tak dawno!Gdzież są, gdzież)Niosły powiew jak posłankiW słodki ów dzieńNa ocienione grodu blankiPierzchliwą falę wonnych tchnień.IIIPrzez świetlistych okien dwojeWidział pielgrzym z obcych stronPląsających duchów roje,Jak na dźwięcznej lutni tonW krąg stolicy złotolitejZataczały tanU stóp Porfirogenety,[*Urodzony w purpurze; władca]Co władał jako grodu pan.IVZ rubinu każdy grodu wrzeciądz,Blask pereł na drzwiach mżyPrzez które lecąc, lecąc, lecąc,Świecące niby skry,Wpadały echa z każdym mgnieniem,Zaś ten ech tłumSwym czarodziejskim wielbił pieniemKrólewską dostojność i um.VAle złe dziwy w smętku szacieNaszły królewski, wzniosły dom(Ach, król nie ujdzie już zatracieJuż nie będzie końca łzom!)A sława, co kwitnęła jaśniejNiż rajski kwiat,Test tylko mglistym tworem baśniZ dawno zamierzchłych lat.VIWidzi dziś pielgrzym śród lewadyPrzez okna skrzące blaskiem łun,Jak się kołyszą zjaw gromadyPrzy opętańczym zgrzycie strun [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl