[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.160Noc właśnie zamienia się w poranek, kiedy szepczesz do zwilgotniałego ucha: „Skarbie, jeszcze, jeszcze mnie zabierz tam w rozkosz poznania tego, czego jeszcze nie odkryłyśmy w ciele ludzkim".Odpowiadam Ci: „PokaŜę Ci teraz, jak kobieta kocha kobietę".Palcem wskazującym przesuwam po łuku nabrzmiałej od tętnic istnienia szyi.I śpiewam piosenkę: Mam trzydzieści lat i Ŝycie niegdyś włoŜone w gips, by poskładać połamane kości.A ty, Moja Luba, Moja Luba, przyszłaś i przecięłaś naj-znakomitszym sekatorem zagipsowane ciało, mówiąc: „Teraz ja będę cię kochać", Moja Luba, Moja Luba, ukochana przez cały świat.Znakomita nieosiągalność kocha mnie, to moja Ŝona, Moja Ukochana, patrz i patrz we mnie i szepce patrz i jęczy jak moja miłość wskrzesza, i Twoje niegdyś połamane Ŝycie Moja Luba, Moja Luba.Siedzę juŜ na Tobie, kołysząc ciałem kobiecości, pocierając nią o Twoje najintymniejsze miejsce, byś poczuła wil-gotność, z której rodzą się pokolenia, pokolenia pięknych ludzi, pokolenia następnych kochanków.Choć wiem, Ŝe mam w sobie bezpłodność dla Ciebie, jednak podarowuję Ci Ŝycie ciała.Kołyszę się w dół i w górę, rozpoczynam kolejne kroki tańca z Tobą, dotykając twardego sutka.Wkładam palec do ust, by przy kolejnym takcie móc zwilŜyć Twoją pierś.Bezszelestnie obcieram wewnętrzną stroną dłoni brązowy, Ŝywy sutek, który twardnieje szybko.Czuję pod palcami, Ŝe nie jest pusty, lekko drŜy, skóra wokół staje się gęsta.Widzę, jak rozchylasz usta do pocałunku, moczę Twoją suchość.Suchość kaŜdego nieruchomego skrawka 161ciała.W myślach jesteś mi jak słodka pomarańcza, jak wędrówka po stepie z palącym słońcem za plecami, jesteś jak anyŜówka, jak najmocniej rozkwitająca róŜa trzymana w wazonie z porcelany, jak miętowa lilia włoŜona w usta, by mogła orzeźwić uśpione komnaty zapachu, jesteś mi jak nieoszlifowany diament, który pod siłą dotyku ukazuje blask rozpogodzonego nieba, jesteś cała ze złota gwiazdy, którą tak trudno było odnaleźć wśród ogrodu innych kobiet.Tańczę mokra i bezlitośnie przebieram palcami po kla-wiszach ciała.śaden fortepian nie dorównuje Twoim tak-tom, Ŝadne mgnienie doskonałości nie dorównuje Twojemu spełnieniu pode mną.Jesteśmy juŜ obie spocone, potargane, wypieszczone przez połączenie atomów powietrza miłości, które zaistniało pomiędzy nami.Ten zapalony dźwięk seksualności w nas jakby nie miałzgasnąć nocą.Noc, która dostała od nas najwspanialszy po-darunek, zaczyna spoglądać na nas łaskawie.Ta noc samotna, nigdy niespełniona, otworzyła zaczarowaną magię kołysania się dwóch kobiet.Nastaje ranek, kolejny, w któ-rym zanurzamy spełnione oddechy w filiŜankach kawy.Ty podchodzisz do mnie jeszcze naga chwilami zjednoczenia się z fizycznością i łagodnie przytulasz zmotywowane zmę-czenie po ogromnej eksploatacji ludzkiej magii.Czuję płatki śniegu przepływające za oknem po jeszcze niezaśnieŜonych ulicach.Przypominasz, Ŝe nadal trwa świat kręcący się wokół migotania komór serca.Myślę: dzień powszedni muszę schować w worek codzienności, by biec w Ŝycie, tęskniąc do kolejnej nocy z Tobą i czeluścią poŜądania.Spo-Ŝywamy śniadanie, które posmarowałaś promieniami słońca, po czym bezszelestnie wychodzisz w sprawy dnia 162codziennego.Zostaję smutna, Ŝe opuszczasz nasze ściany, Ŝe opuszczasz Ŝyciodajne chwile, w których oddałaś mi siebie.Upływające minuty bez Ciebie kojarzą mi się z wszystkimi wyrobami, na których jest napisane MADe INCHINA.Wchodzę opuszczona przez Twoje niebiańskie pochyłości ciała do wanny.Zamykam powieki, pod którymi pragnienia poŜądania rosną.Rosną, rosną.Oj, Ty Moja Luba, Moja Luba, Moja Luba, Ukochana przez cały świat, znakomita nieosiągalność kocha mnie, to moja Ŝona, Moja Ukochana, patrz i patrz we mnie i szepce patrz i jęczy jak moja miłość wskrzesza i Twoje niegdyś połamane Ŝycie, Moja Luba, Moja Luba.Moczę twarz w wodzie, by otrzeźwieć z miłości do niej, lecz wciąŜ śpiewam tę melodię, tę nieokiełznaną melodię dzikości dwóch kobiet uwięzionych pod baldachimem rozkoszy.Wracam do nocy i znów ją widzę tętniącą, piękną, jaśniejącą pod palcami, jęczącą pod oddechem.Ona.Ona.Ona.Zjednoczona ze mną we mnie, w sobie nie płacze wiecznością, nie boi się zanurzyć aksamitu spojrzeń we mnie.Ona, ona, to ona wymierzona, rozliczona, pielęgnowana chwilą, kiedy jest, Ŝyje, oddycha, bawi się z kotem 163w berka, dotyka kobiecości, masując kaŜdy takt melodii ciała.Ona, Moja Luba, Ukochana, nieunikniona, jakby nie-dorzeczna, umiejąca zamienić owoc rozkoszy w drzewo za-korzenionego orgazmu w ludzkim ciele, w drugiej kobiecie.Ona, widzę ją znów, znów, pochyloną nad moim morder-stwem rozkoszy na poczet jej pragnienia zdobycia szczytu słońca.Przytulona dniem, nocą, poniedziałkiem, zimowym wieczorem, potarganym porankiem, światem za oknem kołyszącym starą melodię od zarania, budzi się i zasypia we mnie, obok, ze mną, jak nigdy niedopieszczony sen, jak nigdy, nieodkryta Mona Lisa, jak nigdy zawsze jednak powracająca po cięŜkim dniu, zziębnięta jak sikorka w czarnych kozakach, stukająca biciem serca do naszego mieszkania miłości.Ona, ona, Moja Luba, Moja Ukochana, patrz, patrz we mnie i szepcz, patrz i jęcz, jak moja miłość wskrzesza i Twoje niegdyś połamane Ŝycie, Moja Luba, Moja Luba.QUIPROQUOMagdalena GruzaCzerwień to kolor ust.Ale nie za to lubię ją najbardziej.Czerwone szpilki i czerwone paznokcie to to, co wręcz uwielbiam.Zwłaszcza gdy są smukłe, długie i wyprofilo-wane.Czerwień to dla mnie kwintesencja kobiecości; jak cecha definicyjna, konieczna do zaistnienia zjawiska; tak uwaŜatrb,Potrafię teŜ definiować inne barwy: Ŝółć jako oznakę czystej radości, granat pociągający tajemniczością, zieleń -jako zapowiedź tego, co dopiero moŜe się stać.Albo burą szarość, która kusi i ciekawi tym wszystkim, co skrywa pod swoją powłoką; ta kojarzy mi się z opakowaniem prezentów i niecierpliwym zrywaniem ozdobnego papieru.Jestem fotografem, z naturalną skłonnością do widzenia obrazami.Od innych odróŜnia mnie jednak to, Ŝe potrafię rozbierać je na fragmenty niezaleŜne od całości; akcentować w sposób charakterystyczny tak, Ŝe nieistotne, 165zdawałoby się, szczegóły stają się głównym planem.Podobno.Tak piszą w recenzjach, twierdząc, Ŝe jest to cecha charakterystyczna moich prac.Zdolność, która pozwala cieszyć się szeregiem statuetek zdobiących komodę.Komplet potwierdzający artyzm mile łechcze moje ego: „Photo Pro-motion Award", „Photo collection" czy „Sony World Pho-tography Awards".Tyle Ŝe one są tak bardzo nieistotne, niewaŜne wobec opinii tej, która odbiła się fleszem na wspomnieniach: była olśniewająca, ale zniknęła równie szybko jak dźwięk spuszczanej migawki.Nie ma brzydkich kobiet [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl