[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Czekam!– Dlaczego myślisz, że przyjdę? Mam uwierzyć, że chcesz mi pomóc?Po drugiej stronie rozległ się chichot.– Nie tobie chcę pomóc, ale sobie.Zniszczenie go to ostatni cel mojego przegranego życia.A ty przy okazji możesz skorzystać.Jeśli jednak wolisz z nim żyć, co by mnie wcale nie zdziwiło, to nie przychodź.* * *Able nie bywała w kościele, a z katolicyzmem miała tyle wspólnego co z potworem z Loch Ness.Ale Emanuel mógł mieć rację.Mając do czynienia z czymś pokrewnym chrześcijańskiemu diabłu powinna załatwić sprawę, poruszając się w sferze podobnych symboli.Miała nadzieję, że Nicaron jest bardziej wierzący niż ona.W drodze rozmyślała gorączkowo nad słowami profesora.Czy chodziło o początek problemów z demonem, czy może o początek istnienia diabła w ogóle? A może Bergen po prostu bredził?Doscrosas, mały kościółek zbudowany w miejscu kaplicy założonej przez hiszpańskich misjonarzy, położony był niedaleko domu.Mijała go często, jadąc na wydział.Stał na małym trójkątnym placu między dwiema uliczkami.Przysadzisty budynek.Niewysoka wieża zakończona krzyżem z ciemnego metalu.Usiadła na jednej z drewnianych ławek obok posągu Jezusa.Wizerunek Syna Bożego, naturalnych rozmiarów, wyłaniał się zza klombów kwiatów i otwierał ramiona do każdego przybysza.Po latach obojętności Able patrzyła na niego z nadzieją.Niestety, ten symbol nie dawał jej pocieszenia.Nie miała ochoty wchodzić do kościoła.Najchętniej by uciekła, zostawiając kopertę na chodniku i pozbawiając się wątpliwej przyjemności widzenia z Iwem.Przypomniała sobie horrory o opętanych.Czy demon spróbuje ją zatrzymać?Wyciągnęła książeczkę z pieśniami Aceite, którą ciągle miała w kieszeni.Otworzyła ją na przypadkowej stronie.Pieśń XVIIZgubiłam się w lesieDrzewa nie powiedziały mi gdzie iśćPtaki nie wskazały mi drogiWybrałam wędrówkę, choć nie wybrałam celuMoja droga będzie tam gdzie pójdęGdyby była tu Sylwia, pomyślała dziewczyna, powiedziałaby „I chuj!”, co było ironiczną odmianą indiańskiego Howgh! Zawsze wyśmiewała się z takiej enigmatycznej literatury.Nagle zatęskniła za przyjaciółką i poczuła palący wstyd, że zachowywała się tak wstrętnie.Zdawało jej się, że ma swoją wielką tajemnicę, a okazało się, że ma tylko cholerny kłopot.Sam widok fryzjerki byłby wsparciem.Z drugiej strony cieszyła się, że jej nie ma.Ciągle miała w pamięci dziwny pajęczy chód Rowena.Wyciągnęła telefon i wykręciła znany numer.– Słucham? – zabrzmiał w słuchawce chłodny głos.No tak, przyjaciółka zobaczyła jej numer na ekranie.Zwykle mówiła ciepło „Tak?”, ale tym razem była obrażona.– Proszę, nie gniewaj się teraz.Powiedz coś miłego, dobrego.– Co się dzieje? – Sylwia przestraszyła się.– Gdzie jesteś?– Nic się nie dzieje, spokojnie.Siedzę przed Doscrosas.Telefon zapiszczał ostrzegawczo.Kończyła się bateria.– Ty, przed kościołem?! Dobrze się czujesz?– Tak, tak, dobrze.– Nagle coś przyszło jej do głowy.– Sylwia, powiedz mi, jak zaczęła się ta historia z duszą?– Co masz na myśli?– Kiedy to się wszystko zaczęło? Co, twoim zdaniem, było początkiem?– No, weszłyśmy na Allegro.Nie mów mi, że nie pamiętasz?– Pamiętam – zaoponowała dziewczyna.– Ale co robiłyśmy, zanim kupiłam duszę?– Drinka.Nic więcej nie kojarzę, bo straszny był.Wódka, koniak, soki, marchew.– Dzięki, zadzwonię za pół godziny.Mam coś do załatwienia.– Poczekaj.miałam ci jeszcze powiedzieć coś miłego.No to powiem, że ci wybaczam twoje wredne zachowanie ostatnio.I nie rób nic ryzykownego.Nie sama.Bateria padła.* * *Drink był rzeczywiście morderczy, ale nie wypiła tyle, żeby mieć dziury w pamięci.Wiedziała, co się działo tamtego wieczora.Przyszła Sylwia.Gadały, potem coś jadły.Siedziały w Internecie.Fryzjerka powiedziała „Kupujemy duszę”.Ale po co wchodziły na Allegro? Jak znalazły ofertę? Co je w ogóle podkusiło?Niechętnie zbliżyła się do drzwi kościoła.Nicaron nie próbował jej powstrzymać, jednak sama czuła wewnętrzny opór.Chwyciła za grubą klamkę.Drzwi okazały się zamknięte.Już miała odejść, kiedy usłyszała zgrzyt zamka.Z wnętrza wyłonił się kościelny, pomarszczony staruszek o jasnych oczach.– Kościół jest czynny?– Proszę – wpuścił ją do środka.Jego twarz nie wyrażała emocji.Wrócił do jednej z nisz, gdzie porządkował stolik z dewocjonaliami.Poza nimi w kościele nie było ludzi.Ani śladu Iwa.Able pomyślała, że znudził się czekaniem i poszedł.Ale skoro już tu dotarła, postanowiła chwilę zostać.We wnętrzu świątyni panował półmrok.Słońce błyszczało jedynie na witrażach i znaczyło gdzieniegdzie brzegi ławek czy kawałek ściany.Zbliżyła się do ołtarza i uklękła.Wyjęła z kieszeni kopertę.Podarła ją.Oglądając się, czy kościelny jej nie widzi, wysunęła rękę i umieściła kawałki na podeście, przed ołtarzem.– Panie Boże – powiedziała cicho.– Jeśli w ogóle istniejesz, proszę, pomóż mi pozbyć się tej diabelskiej istoty.Modlitwa zabrzmiała słabo.Able nie miała co prawda ochoty oddawać się w posiadanie diabłu, ale tak samo nie czuła przekonania do służby Bogu.Cofnęła się na jedną z dalszych ławek.Czy teraz to wszystko się skończy? – zapytała się w myślach.Wracały też do niej słowa profesora.Jej podświadomość gorączkowo pracowała nad rozwiązaniem zagadki.Drzwi do zakrystii otworzyły się z trzaskiem i obok przeszedł ksiądz.Sutanna musnęła kolano dziewczyny.Mężczyzna ukląkł przed ołtarzem i przeżegnał się.Znieruchomiał na chwilę, a potem się pochylił.Dziewczyna zauważyła, że sięga po coś i nie miała wątpliwości, że chodzi o kawałki koperty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl