[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ze złośliwością, typową dla przedmiotów martwych, spadła, odsłaniając znany mu artykuł.„Nagonka czy naga prawda”, odczytał kolejny raz nagłówek, zanim nie wkopnął kartek pod łóżko.Trzęsącymi się dłońmi ściągnął poły szlafroka i, próbując się uspokoić, zatopił wzrok w prostokącie okna.Jednak, kiedy po chwili coś lodowacie zimnego dotknęło jego dłoni, nie potrafił powstrzymać okrzyku trwogi.Pies spojrzał z niewinną miną, jakby wiedząc, że uniesiona do ciosu dłoń i tak zaraz opadnie.O właśnie.i podrapie go za uchem.Kiedy bicie serca wróciło do jako takiej normy, Karpicz wykonał posunięcie Boleskiego, bez namysłu odpowiedział własnym, a potem znowu zapadł w odrętwienie typowe dla ostatnich tygodni.Regularne, w odstępach kilku minut, wizyty psa nawet mu specjalnie nie przeszkadzały.Pozwalał myślom krążyć gdzieś wokół starych, banalnych zdarzeń, potem na chwilkę bezboleśnie przesunął się z refleksjami w stronę córki i jej dwójki dzieci.Coś w nim musiało się wypalić.Uczucia były, ale mdłe jak woda w butli, z której dawno uciekł gaz.Psi chwost znowu zniknął za drzwiami.Karpicz opuścił wzrok i tępo spojrzał na wystający spod łóżka róg gazety.Tak, przed pewnymi problemami trudno jest uciec.Wroński w czasie wojny pracował w granatowej policji.Dzięki temu nieraz z wyprzedzeniem wiedział o łapankach, przeszukiwaniach czy innych sprawach, które często decydowały o życiu bądź śmierci.Wielu go za to nienawidziło, a jedynie trzy osoby wiedziały, że tak naprawdę jest wtyczką podziemia.Kłopoty Wrońskiego wzięły się stąd, że dwie z nich zginęły w Powstaniu, a trzecia nie chciała się w nic mieszać.Pech Wrońskiego, że nawet o niej nie wiedział.Dotknięcie psiego nosa sprawiło, że wrócił do rzeczywistości.Odczytał zapisek, przesunął skoczka i, po raz pierwszy od rozpoczęcia partii, przyjrzał się uważniej szachownicy.Ależ tak! Oczywiście, że znał te posunięcia.Atak z czterech pionów w obronie królewsko-indyjskiej - tak typowy dla agresywnego stylu walki Fishera.Odruchowo powtarzał każde posunięcie partii.Spojrzał na psa, który - sądząc z miny - czekał na kolejną wiadomość.- Skąd twój stary to wziął, hmmm.?Reks tylko zastrzygł uchem i z nadzieją spojrzał na długopis.Karpicz znał rozgrywkę na pamięć, więc nie kazał mu dłużej czekać.Roześmiał się po raz pierwszy od dłuższego czasu.Skąd u licha Boleski wytrzasnął ten zapis? Przecież był całkowitym amatorem.No tak, ktoś musiał pożyczyć mu jakąś książkę, może dać.Zdaje się, że miał ostatnio urodziny.Cholera, zaklął, to były osiemdziesiąte urodziny, chciał go odwiedzić, ale zapomniał.Szczerze mówiąc, ostatnio zapominał o wielu rzeczach.Nachylił się i sięgnął po kolejną karteczkę przyniesioną przez czworonożnego posłańca.Żadnych wątpliwości! To była słynna partia ze Spasskim z walki o mistrzostwo świata, którą swego czasu poddawano tylu analizom.Wniosek był jeden: ósmy ruch przed końcem partii przesądzał sprawę.Po nim już żadna siła nie była w stanie uchronić czarne figury przed porażką.Karpicz przesunął swego czarnego gońca.Do końca partii miał jeszcze sporo ruchów.Właśnie zaczęło się lawirowanie.Coś mu zaszeleściło pod stopą, opuścił wzrok i spochmurniał.Wiele razy zastanawiał się, czy dobrze wtedy uczynił.Wtedy - przed z górą czterdziestu laty - kiedy nie zgłosił się sam do prokuratury.Bał się, że i jego w coś zaplączą.Przeklęta wojna, wycisnęła go jak cytrynę z odwagi, z wiary w człowieka, z dobroci.tak, z niej chyba także.Jak mu powiedziała córka? „Tato, ty zarażasz wszystkich swoją chorobą duszy”.- Władek dostał pięć lat, ale nawet połowy nie odsiedział nieoczekiwanie odezwał się na głos.Objął głowę rękoma i bolesnym wzrokiem obserwował wchodzącego psa.Na poduszkach swoich łap szedł nad wyraz cicho, jakby unosił się nad podłogą.Karpicz na moment przymknął powieki.Kłopot wziął się stąd, że wnuk Władka zaangażował się w politykę.Dobry, uczciwy człowiek, którego główny błąd polegał na tym, że zgodził się kandydować na ważne stanowisko.To wystarczyło, przeciwnicy zaczęli grzebać w życiorysie jego i całej rodziny.No i dogrzebali się, dziadek granatowy policjant, zdrajca, to była gratka nie lada.Pies musiał kilka razy szturchać go nosem, zanim przesunął figurę na szachownicy.To bez sensu, pomyślał, już dawno jest za późno, aby to wszystko odkręcać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl