[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten pusty wazon przyprawia mnie o nerwicę.Wiesz co? - Anna czesała gęste włosy w kolorze miedzi.- Naprzód pójdziemy po odbitki.Jestem ciekawa zdjęć.Alicja skinęła głową.W białej plisowanej spódnicy, która nigdy się nie gniecie i dlatego jeździ z nią już trzeci sezon, i w granatowej bluzce w czerwone paski wyglądała bardzo młodo.- Przestań się już grzebać!Zjechały windą na parter.Hol przypominał nieco szpital geriatryczny przed ewakuacją.Grupa starych Amerykanek ładowała się do autokaru.Miały twarze spalone słońcem południa.- Wyglądają, jakby wpadły do basenu z budyniem czekoladowym - mruknęła Anna, przepychając się do wyjścia.- Co chcesz - odparła Alicja.- Najzimniejszą zimą, jaką przeżyły, było lato w Nowym Jorku!W małym zakładzie fotograficznym, obwieszonym reklamami Kodaka, nie było nikogo.Chwilę stały przy ladzie, nawołując właściciela, być może ukrytego w sąsiednim pomieszczeniu.Ale nikt się nie odezwał.- Zapłaciłaś z góry? - spytała Alicja.- Wejdę za ladę i wyszukam kopertę w segregatorze.Jest otwarty.Podałaś swoje nazwisko?- Anna przecząco pokręciła głową.- Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, ale wpisałam Andrzeja.Alicja przecisnęła się przez wąską barierkę.- To dlatego, że jak tylko widzisz Andrzeja, zaczynają ci szaleć hormony.Poczekaj.jest! I cztery negatywy.Na pewno płaciłaś? No.nie chcę, żeby nas ścigała policja.- Na pewno.Na kopercie jest wielka jak byk czerwona pieczątka.- Zgadza się.O, jasna cholera.Anna spoglądała zdumiona na przyjaciółkę, która jednym skokiem dopadła barierki, przeskoczyła ją i nie oglądając się za siebie, runęła na ulicę.- Co.co się stało? Oszalałaś?Alicja szczękała zębami, nie mogąc się opanować.- Tam, tam.leżały nogi! W białych pe.pepegach!Restauracja „Ches Alphonse” należała do tych miejsc w Cannes, gdzie nigdy nie pojawiają się tabuny turystów.Może dlatego, że miała w ogóle tylko sześć stolików, oddzielonych od siebie kratą, po której ładnie wspinała się zieleń.W głębi był bufet, przy którym podawano beczkowego heinekena, a jeszcze dalej, za wahadłowymi drzwiami, obitymi ludową prowansalską tkaniną, kuchnia z szefem Alfonsem Bards i jego wspaniałą żoną, powszechnie zwaną „Concombra”.Widać, lubiła ogórki i umiała je przyrządzać na sto i jeden sposobów.Tę knajpkę w najlepszym francuskim stylu obrali sobie już od lat za miejsce spotkań ludzie z filmu.Reżyserzy, operatorzy o światowej sławie, a czasem, choć bardzo rzadko, pojawiały się gwiazdy w rodzaju Catherine Deneuve lub Marcella Mastroianniego z córką Chiarą.Podawano tu prawdziwą prowansalską specjalność: „bouilla-baisse”, czyli zupę przyrządzaną z małych rybek, specjalnego gatunku małży i dużych, tłustych ryb morskich gotowanych na wywarze z jarzyn.Zupa pieprzna, pikantna, do której piło się jedno z tych chłodnych białych win z okolicznych piwnic, przegryzając kawałkami miękkiej białej bułki o przypieczonej, chrupiącej delikatnej skórce.- Tu jesteśmy! - kiwał dłonią Marek, kiedy obie kobiety stanęły w drzwiach.- Specjalnie dla was sprowadziłem wiecie kogo?- Bruno! - ucieszyła się Anna, widząc oczy uśmiechające się spod krzaczastych brwi.- Witaj w Cannes! Nie widziałam cię od dwóch lat! Alicjo, poznaj naszego przyjaciela, najlepszego operatora między Odrą a Renem.- Steinholz - przedstawił się, składając szarmancki pocałunek na dłoni Alicji.Mówił biegle po francusku i włosku, a jeśli było trzeba - również po angielsku, z twardym berlińskim akcentem.Alicja uśmiechnęła się szeroko.- Bardzo chciałam pana poznać.Anna wiele mi opowiadała o waszej eskapadzie po Bawarii.Reutt twierdzi, że nie ma takiej piwiarni, której by pan nie znał.Gratuluję Oscara.To musiało być wspaniałe uczucie stać tam, w Los Angeles, na podium dla zwycięzców.- Zrobiłem to fur Kaiser, Gott und Vaterland! - uśmiechnął się.- Ale proszę mi mówić Bruno.jak wszyscy.Ma pani bardzo piękne oczy, Alicjo.Czy już ktoś ci to mówił?Alicja usiadła wygodnie.- Owszem.Kiedyś, przez zupełny przypadek, pozowałam dla firmy reklamującej śledziki w oleju.Potem jeden facet powiedział mi komplement: „Za każdym razem, kiedy otwieram lodówkę, patrzą na mnie pani błękitne oczy”.Co jemy?- Bouillabaisse, naturalnie! - odparli chórem.Alicja dała sobie nałożyć firmowy różowy fartuch i jak wszyscy ułamała kawałek bułki, popijając chłodnym winem.- Co będziesz teraz kręcił? - zainteresował się Reutt.Był równie dobrym operatorem, jak Steinholz.Tylko małe miał dotąd szanse na Oscara.- Zrobię film z Normanem Jewisonem.Po nagrodzie mam sporo propozycji od Amerykanów.- Czyli opuszczasz starą, poczciwą Europę? I nie szkoda ci mądrej fabuły Bergmana czy Schlóndorffa?Bruno pociągnął solidny łyk.- Nie muszę ci chyba udowadniać, Andre, że praca z Jewisonem to nie komercja w rodzaju „Gwiezdnych wojen”! Zresztą ekipa będzie się przenosić z miejsca na miejsce, od Pittsburga, przez Wenecję do Rzymu.Inna sprawa, że trochę mnie to wykończy, bo Amerykanie pracują czternaście godzin na dobę.- I godzą się na to ich związki zawodowe? - Alicja patrzyła na wielki gar z pokrywą, który wózkiem na kółkach nadjeżdżał w ich stronę.- Godzą się.W Europie nie jest to możliwe.Alice, ma pani wyjątkowo ciekawą twarz - zwrócił się do sąsiadki - mówię to jako autor zdjęć.A zdradzę, że najbardziej w filmie interesują mnie twarze.Zwłaszcza kobiece.Miałem możność fotografować Skandynawki: Liv Ullmann i Ingrid Thulin.W twojej buzi jest jakieś wewnętrzne światło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl