[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Obiad był do kitu - żaliła się Beata.- W brzuchu mi piszczy!- Wstydziłabyś się! - krzyknęła Agnieszka bandażując skaleczony palec ośmioletniej Dorocie.- Mama wyraźnie powiedziała, że musicie schudnąć.I to obydwoje.- Tralala - stęknęła niezbyt grzecznie Beata wydostając się z leżaka.- Idę na łąkę.Pobiegać.Paweł natychmiast zerwał się ze swojego miejsca.- Dobrze, biegajcie - zgodziła się starsza siostra.- To wam pomoże zachować linię.Tylko nie wolno wam się oddalać od domu.Jasne?- Uhum - mruknął Paweł i już go nie było.- Pójdziemy do pani góralki - ocknęła się Beata.- Ona nam da coś do jedzenia.Pani góralka mieszkała obok w ładnym, wykończonym już domu pełnym dzieci, babć i psów.Wysoka, postawna, z koroną gęstych warkoczy omotanych wokół głowy wyglądała jak reklama pasty do zębów lub owczego sera.- Cośta takie markotne? - spytała błyskając białymi zębami.Beata westchnęła tak ciężko, aż zafalowała gałązka jarzębiny.- Mama i tata pojechali i nas zostawili.To było jawne świństwo! Żadne z bliźniaków ani na moment nie odczuło całodziennej nieobecności rodziców, ale sprytna Beata już od dawna wiedziała, że chwyt „na litość” bywał niezawodny.- Biednieńkie wy moje! - rozczuliła się pani góralka.- Głodniśta może?Bliźniaki kiwnęły głowami z entuzjazmem, którego nie udało im się ukryć.Toteż za chwilę pałaszowały już z miski żurek z ziemniakami, okraszony sporymi kawałkami podsmażonej kiełbasy.Potem syte i zadowolone usiadły na trawie pod rozłożystym świerkiem przyglądając się, jak ich wybawicielka doi krowę.Nagle, zza węgła, wyskoczyło coś białego i włochatego, co z radosnym piskiem i skomleniem przypadło do kolan Beaty.- Ty, zobacz, pies! Prawdziwy pies! - wykrzyknęła uszczęśliwiona tym faktem Beata.- Skąd wiesz, że pies? - zdziwił się leniwie Paweł.- To wygląda na owcę!- Owca nie szczeka - sprostowała Beata wczepiając palce w długie, zmierzwione kudły stworzenia.- No to z której strony on ma mordę? - denerwował się Paweł usiłując dojrzeć psi pysk.Ale nie było to wcale takie łatwe.Wesoła i żywa jak srebro szarobiała kulka skakała wokół dzieci poszczekując radośnie.- Chyba tam! - Beata usiłowała złapać psiaka.- O rany, przecież mordą nie merda, no nie?- A skąd wiesz, że on w ogóle czymś merda? - Paweł był sceptyczny.- Musi.Każdy pies merda ogonem.Szarobiała kulka kręciła się w kółko, ale i to nie pozwoliło na sprawdzenie, z której psiej strony wystaje tak na ogół użyteczny ogon.- On się będzie nazywał „Ogórek”, chcesz? - spytała dziewczynka.W jej głosie brzmiała tak wielka pewność, że Paweł nawet nie próbował protestować.- Na pamiątkę tych ogórków, co się zmieniły w obrazki!Pies widać wyczuł, że dzieci postanowiły go zaadoptować, bowiem kręcąc się w kółko podskakiwał na klockowatych nóżkach ukrytych, jak on cały, w gęstym skudlonym futrze.Zwabiona psim jazgotem wyjrzała zza płotu młoda góralka.- Znowu żeś wylozł, zbereźniku? - krzyknęła na psa, który przypadł do ziemi u stóp Beaty i usiłował stać się zupełnie niewidoczną drobiną, bez mała ziarenkiem piasku.- Letniki go zostawiły - wyjaśniała z naganą w głosie.- Kupi taki sceniaka kasik we Zakopanem i potem kie do dumu trza jechać, ostawia! - Góralka aż się zatrzęsła ze złości na samo wspomnienie.- Bez nijakiego serca ludziska! Tfu! - splunęła i wziąwszy wiadro poszła do domu.Paweł spojrzał na Beatę, Beata na Pawła i już było wszystko wiadome.Przecież nie zostawią tego bezdomnego psa bez ludzkiej prawdziwej miłości! I jest w tym układzie rzeczą najzupełniej obojętną, z której strony ten pies ma mordę.Ogórek widać wyczuł swoją szansę, bo skoczył na Pawła i polizał go w ucho.Od tej chwili szarobura, dość brudna kulka tuptała w ślad za bliźniakami, w którąkolwiek tylko ruszyli stronę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl