[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ta twoja mina - odezwał się Denth.- Co oznacza?- Martwię się o moich poddanych - powiedziała i zadrżała, gdy minęli sporą grupę rzezimieszków, ubranych na czarno, z czerwonymi opaskami na ramionach, mężczyzn o brudnych i złych twarzach.-Byłam w pobliżu tego slumsu, kiedy szukaliśmy z Parlinem nowego domu.Ale nie chciałam się w niego zagłębiać, mimo że powiedziano mi, że czynsze nie są tu wysokie.Nie mogę uwierzyć, że Idrianie są tu traktowani tak podle, że muszą mieszkać w takim miejscu, otoczeni tym wszystkim.Najemnik zmarszczył brwi.- Otoczeni?Vivenna skinęła głową.- Żyją pośród gangów i prostytutek, codziennie muszą stykać się z takimi rzeczami.Denth wybuchnął śmiechem tak gwałtownym, że aż drgnęła.- Księżniczko - powiedział - twoi poddani nie żyją pośród gangów i prostytutek.To właśnie oni należą do gangów i trudnią się prostytucjąVivenna zamarła.Zatrzymała się na środku ulicy.- Co takiego?Denth spojrzał na nią znacząco.- To przecież jest idriańska dzielnica miasta.Na Kolory, nawet nazywają ją Małymi Górami!- To niemożliwe - syknęła Vivenna.- To bardzo możliwe - odparł najemnik.- Widywałem to w miastach całego świata.Imigranci trzymają się blisko siebie i tworzą własne enklawy.Dzielnice ignorowane przez resztę społeczeństwa.Kiedy naprawia się drogi, zawsze zaczyna się od innych okolic.Również patrolujący ulice strażnicy zwykle unikają takich miejsc.- W ten sposób slumsy stają się oddzielnym, zamkniętym światem - wtrącił idący obok dziewczyny Tonk Fah.- Wszyscy, których teraz mijamy, to Idrianie - podjął Denth, ponaglając Vivennę gestem.- To właśnie jest powód, dla którego macie w T’Telir tak złą reputację.Vivenna poczuła że robi się jej zimno.Nie, pomyślała.To nieprawda.Niestety, wkrótce sama zaczęła dostrzegać znaki.Symbole Austre dyskretnie umieszczone w oknach, na parapetach i progach.Ludzie ubrani w szarości i biel.Pamiątki z gór w postaci pasterskich czapek i wełnianych płaszczy.I wszyscy ci ludzie, choć pochodzili z Idris, byli do cna zepsuci.Na ich strojach pojawiały się te straszliwe barwy, nie mówiąc nawet o otaczającej wszystkich aurze wrogości.Jak to możliwe, że jakakolwiek Idrianka w ogóle pomyślała o pracy prostytutki?- Denth, ja tego nie rozumiem.Jesteśmy przecież spokojnym narodem.Mieszkańcami górskich wiosek.Jesteśmy otwarci i przyjaźni.- Tego rodzaju ludzie nie zagrzewają w slumsach miejsca -odpowiedział, wciąż idąc obok niej.- Albo się zmieniają, albo padają ofiarą innych.Vivenna zadrżała, czując w sercu ukłucie nienawiści do Hallandren.Mogłabym im jeszcze wybaczyć to, że wpędzają moich poddanych w ubóstwo, myślała.Ale to? Z dobrotliwych pasterzy i rolników zrobili bandytów i złodziei.Nasze kobiety zmienili w prostytutki, a dzieci w uliczników.Wiedziała, że nie powinna pozwalać sobie na gniew.A mimo to musiała zacisnąć zęby i bardzo mocno się starać, by jej włosy nie pokryły się krwawą, wściekłą czerwienią.Oglądane w tej dzielnicy obrazy coś w niej obudziły.Coś, o czym starała się dotąd nie myśleć.Hallandren zniszczyło moich ludzi.Tak samo jak zniszczyło mnie, odbierając mi dzieciństwo, zmuszając mnie do pogodzenia się z tym, że zostanę wzięta siłą, zgwałcona, by ochronić własny kraj.Nienawidzę tego miasta.Wszystko to były niestosowne myśli.Nie stać jej było na nienawiść do Hallandren.Powtarzano jej to po wielokroć.Ale ostatnio nie była już pewna dlaczego.Udało się jej jednak opanować - i nienawiść, i włosy.Kilka chwil potem dołączył do nich Thame, który poprowadził ich przez resztę drogi.Vivennie powiedziano, że spotkanie odbędzie się w dużym parku, ale dziewczyna przekonała się wkrótce, że słowo „park"zostało użyte dość swobodnie.Naga, zasłana odpadkami działka, ze wszystkich stron otoczona budynkami.Zatrzymali się na skraju tego paskudnego ogrodu i zaczekali.Thame ruszył przodem.Zgodnie z jego obietnicą, Idrianie już na nich czekali.Głównie były to osoby tego samego pokroju, co te, które księżniczka widziała po drodze.Ubrani w ciemne, złowieszcze barwy mężczyźni o cynicznych spojrzeniach.Bitni rzezimieszkowie i łajdacy.Kobiety w strojach prostytutek.Kilkoro steranych życiem starych ludzi.Vivenna zmusiła się do uśmiechu, lecz wydało się jej to nieuczciwe.Nawet jej.Z myślą o Idrianach zmieniła kolor włosów na żółty.Barwa szczęścia i radości.Zebrani zaczęli między sobą mamrotać.Wkrótce powrócił Thame i pokazał jej gestem, by ruszyła dalej.- Za chwilę - powiedziała Vivenna.- Zanim porozmawiamy z przywódcami, chciałabym przemówić do zwykłych ludzi.- Wedle życzenia.- Thame wzruszył ramionami.Vivenna stanęła przed zebranymi.- Idrianie, przybywam, niosąc wam pociechę i nadzieję -oznajmiła.W tłumie nadal trwały rozmowy.Tylko kilka osób zwróciło na jej słowa jakąkolwiek uwagę.Dziewczyna z trudem przełknęła ślinę.- Wiem, że żyje się wam bardzo ciężko, ale przyrzekam, że nie jesteście obojętni królowi.Dedelin chce wam pomóc.Obiecuję, że znajdę sposób, by sprowadzić was do ojczyzny.- Do ojczyzny? - odezwał się jakiś mężczyzna.- Z powrotem w góry?Vivenna skinęła głową.Kilku ludzi prychnęło, inna grupka po prostu odeszła.Vivenna spojrzała za nimi z niepokojem.- Zaczekajcie - powiedziała.- Nie chcecie mnie wysłuchać?Przynoszę wieści od waszego króla.Zignorowali ją.- Większość z nich chciała się po prostu przekonać, czy rzeczywiście jesteś tym, o kim mówiły plotki, Wasza Wysokość -szepnął Thame.Vivenna zwróciła się do tych, którzy zostali i wciąż rozmawiali w zrujnowanym ogrodzie.- Wasze życie odmieni się na lepsze - obiecała.- Zadbam o to.- Nam już się odmieniło na lepsze - odpowiedział ktoś.- Wgórach nic na nas nie czeka.Tutaj zarabiam dwa razy lepiej niż w domu.Wiele osób skinęło głową.- Dlaczego więc przyszliście się ze mną spotkać? - spytała szeptem.- Powiedziałem ci, księżniczko - wtrącił Thame.- Są patriotami, nie zapomnieli o swoim pochodzeniu.Ale są miejskimi Idrianami.Tutaj trzymamy się razem.To, że pojawiłaś się w T'Telir, wiele dla nich znaczy.Nie martw się.Mogą się wydawać obojętni, ale zrobiliby wszystko, byle odegrać się na Hallandren.Austre, Panie Kolorów, pomyślała, wpadając w jeszcze większe przygnębienie.Oni już nawet nie są prawdziwymi Idrianami.Thame nazywa ich patriotami, ale przecież to tylko odtrącenie przez resztę mieszkańców miasta sprawia, że cokolwiek ich łączy.Odwróciła się, rezygnując z przemówienia.Tych ludzi nie interesowały nadzieja ani pociecha.Chcieli jedynie zemsty.Możliwe, że mogło się jej to przydać, ale sama myśl o wykorzystaniu rodaków w ten sposób wydawała się jej niegodna.Thame poprowadził ją i całą grupę ścieżką wydeptaną w brzydkim, zaśmieconym ogrodzie.Wpobliżu przeciwległego krańca „parku" stał budynek będący w połowie zamkniętym magazynkiem, w połowie otwartą altaną.Dziewczyna zobaczyła czekających wewnątrz, lokalnych przywódców.Było ich trzech.Każdy przybył w otoczeniu własnych ludzi.Wiedziała o tym już wcześniej.Mieli na sobie bogate stroje, w krzykliwych kolorach, zgodnie z panującą w T'Telir modą.Władcy slumsów.Vivenna poczuła skurcz żołądka.Każdy z mężczyzn osiągnął co najmniej pierwsze Wywyższenie.Jeden z nich dostąpiłnawet Trzeciego.Perełka i Ciołek zajęli miejsca przed szopą, pilnując drogi odwrotu.Vivenna weszła do środka i usiadła na jedynym wolnym krześle.Denth i Tonk Fah stanęli za dziewczyną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl