[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Irenez dopilnowa³a, by zaniesiono panówbaga¿e do wolnej kwatery oficerskiej w pobli¿u l¹dowiska.Jest niestety dosyæma³a, ale mam nadziejê, ¿e bêdzie tam panom wygodnie.- Podniós³ siê z fo­tela.- Mo¿e dokoñczymy tê rozmowê póŸniej, podczas kolacji.Han zerkn¹³ na Landa.Wyraz twarzy przyjaciela zdawa³ siê mówiæ, ¿e zdaniemCalrissiana senator przerwa³ roz­mowê w nieprzypadkowym momencie, ale Lando niewypowiedzia³ tej uwagi na g³os.- Dobrze, oczywiœcie - odpowiedzia³ za siebie i Cal­rissiana Solo.- Œwietnie - ucieszy³ siê senator.- Sena bêdzie mi teraz potrzebna, alewychodz¹c poka¿emy panom, w któr¹ stronê trzeba iœæ.Chyba ¿e wol¹ panowie, bymwam przydzieli³ przewodnika?- Z pewnoœci¹ sami trafimy na miejsce - zapewni³ go Han.- Dobrze.Ktoœ przyjdzie do panów, gdy kolacja bêdzie gotowa.A zatem dozobaczenia.Przeszli ju¿ z po³owê drogi do swojej kwatery, gdy Lando zdecydowa³ siêprzerwaæ milczenie.- S³uchaj, za³atwmy to raz, a dobrze, co?- Niby co mamy za³atwiæ? - burkn¹³ Han.- Zrób mi wreszcie awanturê za to, ¿e siê nie p³asz­czy³em przed twoimprzyjacielem senatorem.Nawrzeszcz na mnie i bêdziemy to mieli z g³owy, bomusimy normalnie pogadaæ.Solo nawet na niego nie spojrza³.- Nie chodzi o to, ¿e siê przed nim nie p³aszczy³eœ - wycedzi³.- NawetChewie, kiedy jest w z³ym humorze, bywa bardziej uprzejmy ni¿ ty dzisiaj.- Masz racjê.Chcesz siê jeszcze trochê poz³oœciæ, czy te¿ mogê ci powiedzieæ,dlaczego tak siê zachowa³em?- O, to bêdzie z pewnoœci¹ bardzo interesuj¹ce - stwie­rdzi³ Solo z sarkazmem.- Rozumiem, ¿e masz wa¿ny powód, aby byæ nieuprzejmym wobec dawnego senatoraImperium, tak?- On nie jest z nami szczery, Han - oznajmi³ Calrissian z przekonaniem.- Aprzynajmniej nie ca³kowicie.- No i co z tego? A kto powiedzia³, ¿e musi od razu opowiadaæ wszystkonieznajomym?- Œci¹gn¹³ nas tutaj.Po co to zrobi³, jeœli teraz nas ok³amuje?Solo zerkn¹³ na przyjaciela spod oka.I mimo z³oœci na niego dostrzeg³, ¿etwarz Landa jest napiêta.Z ca³¹ pewnoœci¹ sprawa, o której mówi³, wydawa³a musiê wa¿na.- No dobrze - rzek³ Han nieco spokojniej.- W czym nas ok³ama³?- Choæby w kwestii tego obozu - odpar³ Calrissian, wskazuj¹c rêk¹ najbli¿szybudynek.- Senator twierdzi³, ¿e czêsto zmieniaj¹ miejsce pobytu: czternaœcierazy w ci¹­gu siedmiu lat, pamiêtasz? Ale ten obóz stoi tu d³u¿ej ni¿ pó³roku.Solo zerkn¹³ na budynek, który w³aœnie mijali.Kiedy przyjrza³ mu siê bli¿ej,zauwa¿y³, ¿e brak jest œladów zgiêæ w miejscach, gdzie plastikowa konstrukcjapowinna siê sk³adaæ; dostrzeg³ natomiast œlady up³ywu czasu na pod­murówce.- S¹ te¿ inne sprawy - ci¹gn¹³ Lando.- Ta kantyna w kwaterze g³Ã³wnej:zwróci³eœ uwagê na wystrój sali? Te kilkanaœcie rzeŸb rozmieszczonych napostumentach przy przegrodach oddzielaj¹cych od siebie stoliki i ta ca³a masaozdobnych latarenek.A te wszystkie rzeczy wisz¹ce na œcianach: ekranwielkiego antycznego wideofonu nad ba­rem, chronometr pok³adowy tu¿ przywyjœciu.- S³uchaj, ja te¿ tam by³em - przerwa³ mu Han.- Do czego zmierzasz?- Moim zdaniem ten obóz nie jest przystosowany do tego, by go spakowaæ w trzyminuty i natychmiast opuœciæ planetê - stwierdzi³ cicho Calrissian.- Ju¿ nie.Nikt nie urz¹dza siê tak wygodnie, jeœli zajmuje siê atakami na bazyimperialne.- Mo¿e postanowili siê na jakiœ czas przyczaiæ - pod­sun¹³ Solo.Koniecznoœæstawania w obronie Bela Iblisa zaczyna³a go coraz bardziej mêczyæ.- Mo¿liwe.W takim razie rodzi siê pytanie: dlaczego ci¹gle jeszcze zatrzymujeswoje statki i ¿o³nierzy?Han zagryz³ wargi; domyœli³ siê, do czego Lando zmierza.- S¹dzisz, ¿e zawar³ jakiœ uk³ad z Fey'ly¹?- Taka odpowiedŸ sama siê nasuwa - przyzna³ rze­czowo Calrissian.- S³ysza³eœ,w jaki sposób wyra¿a³ siê o Mon Mothmie? Jakby oczekiwa³, ¿e lada dzieñ og³osisiê Imperatorem.Czy¿by wp³yw Fey'lyi?Solo zamyœli³ siê na chwilê.To, co mówi³ Lando, w dalszym ci¹gu wydawa³o musiê bezsensowne, ale nie a¿ tak absurdalne jak w pierwszej chwili.Bo jeœliFey'lya liczy³ na to, ¿e dokona przewrotu za pomoc¹ szeœciu prywatnychpancerników, to móg³ siê srodze zawieœæ.Chocia¿ z drugiej strony.- Lando, poczekaj, to jest bez sensu.Jeœli oni knuj¹ coœ przeciwko MonMothmie, to po co by nas tutaj œci¹gali?- No, tu w³aœnie dochodzimy do najgorszej ewentual­noœci, stary.- Calrissiangwizdn¹³ przez zêby.- Mo¿e twój przyjaciel senator to totalny oszust.i mamytu do czynienia z potê¿n¹ intryg¹ Imperium.- No, teraz to ju¿ nic nie rozumiem.- Zastanów siê przez chwilê - Lando œciszy³ g³os, gdy¿ zza rogu wy³oni³a siêgrupka umundurowanych mê¿czyzn, którzy jednak skierowali siê w przeciwn¹ stronêobozowiska.- Garm Bel Iblis, który rzekomo zgin¹³, nagle cudownie o¿ywa? I niedoœæ, ¿e ¿yje, to jeszcze ma prywatn¹ armiê, o której ¿aden z nas dotychczasnie s³ysza³?- No tak, ale przecie¿ Bel Iblis nie by³ pustelnikiem.W czasach kiedydorasta³em, mo¿na go by³o zobaczyæ na wielu hologramach i nagraniach.Ktoœmusia³by sobie zadaæ sporo wysi³ku, ¿eby wygl¹daæ tak jak on i mówiæ jegog³osem.- Gdyby mo¿na by³o teraz obejrzeæ te nagrania i porów­naæ tamtego Iblisa ztym, którego spotkaliœmy tutaj, to rzeczywiœcie mia³byœ racjê - przyzna³Calrissian.- Ale do chwili obecnej pozosta³y jedynie wspomnienia.W takiejsytuacji stworzenie w miarê wiernego sobowtóra nie jest ju¿ takie trudne.Wiemyte¿, ¿e ta baza znajduje siê tutaj od ponad roku; mo¿e porzuci³ j¹ ktoœ inny.Nie stanowi te¿ wielkiego problemu stworzenie pozorów istnienia prawdzi­wejarmii.Przynajmniej Imperium nie mia³oby z tym k³opotu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl