[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wszyscy maj¹ mnie za bezradnego starca.Oni te¿.Dlatego nie s¹ przy mnie takczujni, jak powinni.Któryœ z nich zostawi³ broñ w samochodzie, którym mnieprzewozili.Wzi¹³em j¹ i schowa³em.Od tamtej pory nikt mnie nie obszukiwa³.Nie mieli powodu.Teresa zas³oni³a rêk¹ usta.Tato, po co ci by³a broñ? Co chcia³eœ z tym zrobiæ?Chambord uciek³ wzrokiem w bok.Niewa¿ne.Wa¿ne, ¿e to mam.Mo¿e nam siê przydaæ.- Niech pan pomo¿e mi rozmontowaæ komputer i odpowie na kilka pytañ - rzuci³Jon.- Szybko.Chambord pstrykn¹³ jakimœ prze³¹cznikiem.- Ilu ich tu jest? - spyta³ Smith.- Maj¹ samochody? Widzia³em stra¿ników,czujki.Jest tu jakiœ system alarmowy? A jakaœ droga?Chambord poczu³ siê pewniej.Analizowanie informacji by³o jego specjalnoœci¹.Od³¹czaj¹c przewody i rurki, mówi³:- Jedyn¹ drog¹, jak¹ tu widzia³em, jest ta prowadz¹ca do autostrady.Toautostrada Algier-Tunis, ale biegnie dwa kilometry od wybrze¿a.Droga koñczysiê na placu, gdzie szkol¹ rekrutów.Stoi tam samochód, którym mnie przywieŸli,i kilka brytyjskich pojazdów wojskowych.Za placem jest l¹dowisko.Widzia³emtam dwa stare œmig³owce.Ilu ich tu jest? Nie wiem.Domu pilnuje co najmniejszeœciu, prawdopodobnie wiêcej.Ci¹gle ktoœ tu przyje¿d¿a i wyje¿d¿a.No i s¹rekruci, jest kadra szkoleniowa.Jon s³ucha³, sfrustrowany powolnoœci¹, z jak¹ Chambord rozmontowywa³ komputer.Naukowiec robi³ to bardzo ostro¿nie i metodycznie.Czas.Nie mieli na toczasu!Smith rozwa¿y³ dostêpne mo¿liwoœci.Samochody i l¹dowisko.Mog³o im siê udaæ,pod warunkiem ¿e dotr¹ tam niezauwa¿enie.- Dobrze, teraz pos³uchajcie.Zrobimy tak.Mozaiki na pod³odze wielkiej, kopulastej sali tonê³y w ciep³ym blaskureflektorów.Mauritania przes³uchiwa³ wyczerpanego Sulejmana.Rozmawiali pofrancusku, poniewa¿ Filipiñczyk nie zna³ arabskiego.On sta³, a Mauritaniasiedzia³ na du¿ym stole, kiwaj¹c nogami jak ma³y ch³opiec na ga³êzi drzewa.Cieszy³ siê, ¿e jest niski: z³udna delikatnoœæ i bezbronnoœæ by³a wygodna wobecg³upców, którzy wierzyli w skutecznoœæ si³y fizycznej.- A wiêc ten Amerykanin w³ama³ siê do mieszkania? Tak nagle? Bez ostrze¿enia?Sulejman pokrêci³ g³ow¹.- Nie, nie.Dosta³em cynk od znajomego z instytutu, ale dopiero na pó³ godzinyprzed przyjœciem Smitha.Musia³em wykonaæ kilka pilnych telefonów, powiedzieædziewczynie, co ma robiæ, nie by³o czasu na wczeœniejsz¹ ucieczkê.Powinieneœ by³ zachowaæ wiêksz¹ ostro¿noœæ.A przynajmniej do nas zadzwoniæ inie za³atwiaæ tego na w³asn¹ rêkê.Sk¹d mog³em wiedzieæ, ¿e mnie znajd¹?W³aœnie.Jak ciê znaleŸli?Nie mam pojêcia.Mauritania popad³ w zadumê.Adres w aktach by³ fa³szywy, tak?Oczywiœcie.W takim razie nas³a³ ich ktoœ, kto wiedzia³, gdzie mieszkasz.Jesteœ pewien, ¿eSmith by³ sam?Nikogo innego nie widzia³em - powtórzy³ znu¿ony Sulejman.Podró¿ by³a d³uga iŸle j¹ zniós³.Na pewno nikt ciê nie œledzi³, kiedy uciek³eœ z mieszkania?Pyta³ mnie o to ten pañski czarnuch - mrukn¹³ Sulejman.- Zabezpieczy³em siê.Nie, nikt mnie nie œledzi³.Jakiœ ruch, zamieszanie i do sali wszed³ gniewnie kapitan Darius Bonnard wtowarzystwie dwóch uzbrojonych Beduinów i samego Abu Audy.RozwœcieczonyBonnard przeszy³ Sulejmana wzrokiem.Abu Auda ledwo nad sob¹ panowa³.- Ten czarnuch - wysycza³ - nie bêdzie ciê ju¿ o nic pyta³, Moro.Przez ca³¹drogê do Barcelony jecha³ za mn¹ jakiœ samochód.Z trudem zgubi³em go wmieœcie.Przedtem nikt mnie nie œledzi³, wiêc sk¹d siê ci ludzie tam wziêli,co? Ty g³upcze.To ty ich na mnie naprowadzi³eœ.LeŸli za tob¹ ju¿ w Pary¿u, aty nawet o tym nie wiedzia³eœ!Bonnard poczerwienia³ jeszcze bardziej.Omal nie wpad³ w furiê.- Mamy dowody, ¿e doszli za Sulejmanem na Formenterê, ¿e z Formentery dostalisiê a¿ tutaj.Ten cz³owiek nas zdekonspirowa³!Sulejman poblad³.Tutaj? - spyta³ szybko Mauritania.- Sk¹d wiesz?Nie rzucamy s³Ã³w na wiatr, Khalidzie.- Abu Auda ³ypn¹³ spode ³ba naFilipiñczyka.Bonnard przeszed³ na francuski.Byliœmy na kutrze.Jeden z pañskich ludzi nie ¿yje i na pewno nie zadŸga³ siêsam.Sulejman sprowadzi³ na pok³ad pasa¿era na gapê.Smitha?Rozjuszony Bonnard wzruszy³ ramionami.- Wkrótce siê dowiemy.Pañscy ¿o³nierze ju¿ go szukaj¹.- Wyœlê jeszcze paru.- Mauritania strzeli³ palcami i zebrani w sali mê¿czyŸniwypadli na korytarz.Ciemna noc.Omin¹wszy cytrusowy zagajnik, œmig³owiec SH-60B seahawk zawis³ nadpla¿¹ za rzêdem plastikowych inspektów [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl