[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozchyli³ p³aszcz i bia³eœwiat³o rozb³ys³o jak ostrze miecza na tle czarnych murów.Wys³annik Mordorucofn¹³ siê przed podniesion¹ rêk¹ Czarodzieja, a Gandalf szybko chwyci³ p³aszczelfów, kolczugê z mithrilu i miecz Sama.-–To przyjmiemy na pami¹tkê po naszychprzyjacio³ach! – zawo³a³.– Ale wasze warunki odrzucamy bez namys³u! Mo¿eszodejœæ, twoje poselstwo skoñczone, a œmieræ stoi ju¿ blisko przy tobie.Nieprzyszliœmy tutaj, by traciæ s³owa na rokowania z Sauronem, przeklêtymwiaro³omc¹, a tym bardziej nie chcemy rokowaæ z jego niewolnikami.IdŸ precz!Wys³annik Mordoru ju¿ siê teraz nie œmia³.Zdumienie i z³oœæ wykrzywi³y mutwarz; wygl¹da³ jak dziki zwierz, który w ostatniej chwili, kiedy ju¿ wpija³pazury w ofiarê, dosta³ nagle rozpalonym prêtem przez pysk.Wœciek³y,trzês¹cymi siê konwulsyjnie wargami rzuci³ jakieœ niezrozumia³e przekleñstwo, ztrudem dobywaj¹c g³osu z zaciœniêtego gard³a.Spojrza³ w srogie twarze ib³yszcz¹ce gniewem oczy towarzyszy Gandalfa i strach zatryumfowa³ w nim nadz³oœci¹.Z krzykiem odwróci³ siê, skoczy³ na swego wierzchowca i galopem ruszy³z powrotem w stronê Kirith Gorgor, a ca³a jego œwita za nim.Lecz zawracaj¹c¿o³nierze Mordoru zd¹¿yli zatr¹biæ, daj¹c umówiony z góry sygna³.Nim jeszczedopadli Bramy, Sauron otworzy³ przygotowan¹ pu³apkê.Zagrzmia³y bêbny, wystrzeli³y w górê p³omienie.Wszystkie drzwi Morannonurozwar³y siê nagle na oœcie¿.Runê³y przez nie zbrojne oddzia³y, jak fala przezotwarte œluzy.Aragorn ze sw¹ œwit¹ odjecha³ sprzed Bramy, ¿egnany wrzaskiem dzikich ¿o³dakówMordoru.Kurz wzbi³ siê chmur¹ w powietrze spod nóg maszeruj¹cego pu³kuEasterlingów, którzy na sygna³ wyszli z cienia Ered Lithui, wznosz¹cego siê zadalsz¹ Wie¿¹.Niezliczone zastêpy orków zbiega³y po zboczach gór po obustronach Morannonu.Armia Gondoru znalaz³a siê w potrzasku; wokó³ szarychpagórków, na których siê skupi³a, wkrótce zamkn¹³ siê kr¹g wojsknieprzyjacielskich, dziesiêækroæ co najmniej liczniejszych.Sauron chwyci³przynêtê w stalowe szczêki.Niewiele czasu mia³ Aragorn na ustawienie swojej armii do bitwy.Sam sta³ napagórku wraz z Gandalfem pod chor¹gwi¹ z Drzewem i Gwiazdami, któr¹ kaza³rozwin¹æ w piêknym i desperackim geœcie.Na drugim pagórku jaœnia³y sztandaryRohanu i Dol Amrothu, Bia³y Koñ i Srebrny £abêdŸ.Wokó³ ka¿dego wzgórza stan¹³¿ywy mur wojowników, twarzami zwróconych na wszystkie strony œwiata, zbrojnychwe w³Ã³cznie i miecze.Na wprost Bramy Mordoru, sk¹d mia³ przyjœæ pierwszynajzaciêtszy atak, stali synowie Elronda maj¹c po lewej rêce Dunedainów, a poprawej ksiêcia Imrahila i smuk³ych rycerzy Dol Amrothu oraz wybranychnajdzielniejszych gwardzistów z Minas Tirith.Zad¹³ wiatr, zagra³y surmy, œwisnê³y strza³y; s³oñce podnosz¹ce siê kuzenitowi przes³oni³y dymy Mordoru i w tej z³owrogiej aureoli œwieci³o z dalekaciemn¹ czerwieni¹, jakby ju¿ zbli¿a³ siê koniec wszystkich jasnych dni œwiata.W gêstniej¹cym mroku ukaza³y siê Nazgule i rozleg³ siê ich mro¿¹cy krew w¿y³ach morderczy krzyk; nadzieja zamar³a w sercach.Pippin skuli³ siê ze zgrozy, gdy us³ysza³, jak Gandalf odrzuca warunkiNieprzyjaciela, skazuj¹c Froda na tortury Czarnej Wie¿y; pokona³ jednak rozpaczi sta³ teraz obok Beregonda w pierwszym szeregu Gondorczyków wraz z rycerzamiDol Amrothu.Uzna³ bowiem, ¿e gdy wszystko zawiod³o, trzeba co rychlejprzypieczêtowaæ œmierci¹ tê gorzk¹ historiê ¿ycia.- Szkoda, ¿e nie ma tutaj Meriadoka! – us³ysza³ swój w³asny g³os.Myœli roi³ysiê w jego g³owie, gdy œledzi³ ruchy przeciwnika, posuwaj¹cego siê ju¿ donatarcia.– Teraz dopiero zaczynam rozumieæ biednego Denethora.Moglibyœmyprzynajmniej razem zgin¹æ, Merry i ja, skoro i tak zgin¹æ trzeba.No, ale Merryjest daleko st¹d, miejmy wiêc nadziejê, ¿e przypadnie mu w udziale œmieræ mniejokrutna.B¹dŸ co b¹dŸ, muszê sprzedaæ ¿ycie jak najdro¿ej.Wyci¹gn¹³ miecz i przyjrza³ siê splecionym na ostrzu czerwonym i z³otymliniom; piêkne pismo Numenoru lœni³o ogniœcie w stali.„Wykuto tê broñ na têw³aœnie godzinê – myœla³ Pippin.– Gdyby mi siê uda³o zabiæ tego nikczemnegowys³annika, dorówna³bym niemal Meriadokowi.No, kogoœ z tej pod³ej zgrai napewno uœmiercê, zanim sam padnê.Szkoda, ¿e nigdy ju¿ nie zobaczê jasnegos³oñca i œwie¿ej trawy!”W tym momencie pierwsza fala natarcia uderzy³a o mur obroñców.Orkowie, niemog¹c siê przedostaæ przez bagnisko, le¿¹ce u stóp pagórka, zatrzymali siê nabrzegu i stamt¹d sypnêli strza³ami.Lecz przez bandê orków przecisn¹³ siê du¿yoddzia³ górskich trollów z Gorgoroth.Biegli rycz¹c jak dzikie bestie; wiêksi itê¿si ni¿ ludzie, okryci tylko przylegaj¹c¹ ciasno do cia³a ³usk¹, która mo¿eby³a ich zbroj¹, a mo¿e w³asn¹ potworn¹ skór¹, mieli wielkie, kr¹g³e, czarnetarcze i w sêkatych potê¿nych rêkach nieœli wzniesione do ciosu ciê¿kie m³oty.Bez wahania skoczyli w b³otniste rozlewiska i brnêli przez nie wœródog³uszaj¹cego wrzasku.Jak burza spadli na zwarte szeregi Gondoru druzgoc¹che³my i czaszki, ramiona i tarcze, niby kowale kuj¹cy rozgrzane i miêkkie¿elazo.U boku Pippina Beregond zachwia³ siê i pad³.Olbrzymi przywódca trollówpochyli³ siê nad le¿¹cym wyci¹gaj¹c chciwe pazury, bo te bestie mia³y zwyczajprzegryzaæ gard³a pokonanych przeciwników.Pippin dŸgn¹³ w pasji mieczem;pokryte runami ostrze przebi³o ³uski i dosiêg³o trzewi trolla.Trysnê³a czarnaposoka.Olbrzym jak podciêta ska³a run¹³ naprzód grzebi¹c pod swoim cielskiemhobbita.Pippin przygnieciony jêkn¹³ z bólu; otoczy³a go ciemnoœæ, wstrêtnysmród zapar³ mu oddech; traci³ przytomnoœæ, zapada³ w czarn¹ otch³añ.„A wiêc koniec taki, jak przewidzia³em” – podszepnê³a mu ostatnia umykaj¹camyœl i zd¹¿y³ jeszcze zaœmiaæ siê w g³êbi duszy, bo wyda³o mu siê niemalradosne, ¿e wyzwala siê wreszcie z resztek w¹tpliwoœci, trosk i strachu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl