[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oferuje nagrodę w wysokości tysiąca dolarów każdemu, kto wskaże jego miejsce pobytu.– Tysiąca dolarów! Nie rozśmieszajcie mnie – wymamrotał komandor.Ktoś zapukał do drzwi.– Wejść! – warknął.Do pokoju wszedł Dudley.Szef dał mu znak, aby był cicho.–.Pani Pinto rozprowadza po całym mieście ulotki z podobizną Dziesiątki trzymającego przed sobą Nagrodę dla Honorowego Obywatela wręczoną mu przez niezidentyfikowaną organizację.– Czy powinienem uciec i ukryć się gdzieś przed kłopotami? – rozważał ponuro komandor.Moje dni na morzu miały być beztroskie.– A teraz – kontynuował prezenter – Bianca Garcia opowie nam coś więcej o „Rejsie ze Świętym Mikołajem”, który rozpoczął się w porcie w Miami niecałe dwadzieścia cztery godziny temu.Bianco?Kamera przesunęła się, ukazując reporterkę.Mimo zaledwie kilku godzin snu nigdy nie wyglądała bardziej kwitnąco.W marzeniach była już w Centrum Rockefellera, prowadząc program Today.– Adamie, powiem ci jedno, to wyjątkowo dziwny rejs, a wczorajszy sztorm wydaje się najmniejszym z problemów jego uczestników.Komandor zaczął się podnosić z podłogi, lecz zdrętwiały mu nogi, stracił równowagę i niezdarnie przechylił się na jedną stronę.Bianca krótko przypomniała to, co mówiła w poprzednim wydaniu wiadomości.–.A wczoraj wieczorem, tuż po naszym wejściu antenowym, dostałam list od jednego z moich informatorów na statku.Było jeszcze więcej incydentów.Dwa stroje Świętego Mikołaja zostały skradzione z zamkniętego magazynu, pewna kobieta z Klubu Czytelników i Pisarzy wbiegła z krzykiem do jadalni podczas kolacji, bo rzekomo widziała w kaplicy ducha Louiego Lewego Sierpowego.! Dosłownie przed sekundą dowiedziałam się, że Elwira Meehan, słynna zwyciężczyni loterii krajowej, poślizgnęła się dziś rano na deskach pokładu, próbując dogonić jednego z rejsowych Mikołajów, który najwyraźniej przed nią uciekał.Cóż za brak kultury! Na tym statku podobno są sami filantropi.Co się tam dzieje?Wczoraj rzuciłam przypuszczenie, iż duch pierwszego właściciela, Angusa Maca MacDuffiego znajduje się na pokładzie.Tamta kobieta twierdzi natomiast, że widziała Louiego Lewego Sierpowego.– Na ekranie ukazały się fotografie obu mężczyzn.– Możecie w to uwierzyć? Obaj są podobnej budowy i ubierają się w podobnym stylu.Osobiście sądzę, że duch w kaplicy to MacDuffie.Spójrzmy prawdzie w oczy, MacDuffie był ekscentrykiem.Spędzał mnóstwo czasu na statku, nawet kiedy „Mermaid” stała w ogrodzie rodzinnej posiadłości.Jego rodzice byli zapalonymi kolekcjonerami.Kochali wszystko co zabytkowe, od greckich rzeźb poczynając, a kończąc na starej tarze do prania.Nigdy niczego nie wyrzucali.Dom był zagracony, uznano to wręcz za zagrożenie pożarowe.MacDuffie uciekał więc na jacht.Kochał morze, otwartą przestrzeń.Zarzekał się, że nigdy nie opuści swojej łajby, i tak też się stało! Który z tych dwóch mężczyzn nawiedza statek? Louie Lewy Sierpowy, który obchodzi na nim swoje urodziny, czy też Mac MacDuffie, który twierdził, że statek zawsze będzie należał do niego? Piszcie na adres widoczny na dole ekranu.Jestem bardzo ciekawa, co o tym myślicie.Będę was informować na bieżąco o wszystkim, czego się dowiem od swoich karaibskich szpiegów.W połowie relacji do salonu wszedł Winston.Przyniósł kawę i dwa pszenne tosty, w nadziei, że komandorowi wrócił apetyt.– Wbija gwoździe do mojej trumny – rozpaczał Weed.– Już, już, komandorze – odezwał się uspokajająco Winston.– Spojrzy pan na wszystko inaczej po wypiciu filiżanki kawy.Poranna kawa zawsze poprawia panu nastrój.– Winstonie, jak zwykle wiesz, czego mi trzeba – pochwalił komandor, wpatrując się w ekran, na którym teraz błyskała reklama odświeżacza powietrza.– Panie komandorze – odezwał się pogodnie Dudley.– Wysłałem oświadczenia dla prasy wczoraj wieczorem i dziś rano.Jestem pewien, że wszystko odkręcą.– Dostałeś już jakieś odpowiedzi?– Jeszcze nie, ale.– urwał.Komandor pokręcił ze smutkiem głową.– Moja biedna mama – westchnął, podnosząc filiżankę z chińskiej porcelany.– Jej prochy na pewno wirują teraz w tej szkatułce.Dudley zapatrzył się na szklane pudełko.Szkatułka w środku pozostała idealnie nieruchoma, coś natomiast zaczęło wirować w jego głowie.Zwrócił się do lokaja:– Dziękuję.Napiję się kawy, Winstonie.A potem, jeśli nie masz nic przeciwko temu, chciałbym porozmawiać z komandorem na osobności.Winston zesztywniał z oburzenia.– Będę musiał pójść; do kuchni i przynieść panu kubek prychnął.– Wiem, że pan woli – dodał uprzejmie.– Ty wszystko zauważysz i o niczym nie zapomnisz – pochwalił go komandor [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl