[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sier¿ant spojrza³ na skulonegoNigela Crawleya i potrz¹sn¹³ g³ow¹.- No dobra.Stawaj na bacznoœæ.Crawley popatrzy³ na niego, nie rozumiej¹c.- Baaacznoœæ!Crawley stan¹³ wyprostowany.Dobra, sir - sier¿ant zwróci³ siê do Jonathana.- Co mam z nim zrobiæ?Wezwaliœmyju¿ posterunkowego -wyjaœni³ Jonathan.- Panie od­zyska³y swojepieni¹dze i odnaleŸliœmy klejnoty Rachel.To œwietnie, sir - odpar³ sier¿ant Strickland.- Popilnujê wiêŸnia, dopóki niezjawi siê posterunkowy, a pan i baron Weston zabior¹ damy z powrotem do hoteluna œniadanie.Patrz prosto przed siebie, ch³opcze.Och, Will, a¿ mi serce trzepocze w piersi - zawo³a³a Geraldine.-Gdybym citowarzyszy³a podczas kampanii wojskowych, pewnie bym ci¹gle mdla³a z zachwytu.Ostrzegam ciê lojalnie, ¿e chyba siê w tobie zakocham.Jeœli dobrze zgadujê, pan by³ sier¿antem, i to ca³kiem niez³ym - powiedzia³genera³ z aprobat¹.- Chcia³bym mieæ pana w swojej bry­gadzie, gdybym ni¹jeszcze dowodzi³.Niestety, pani Sugden dziesiêæ lat temu sk³oni³a mnie doprzejœcia na emeryturê.Sier¿ant zgrabnie zasalutowa³.- Mówi siê trudno, sir - rzuci³.- Zreszt¹ i tak zwolniono mniez wojska, bo straci³em oko w bitwie pod Waterloo.Na razie jestemkamerdynerem, dopóki, ¿e tak powiem, nie stanê porz¹dnie na nogi.Patrz prosto przed siebie, ch³opcze i nie ka¿ mi tego jeszcze raz powta­rzaæ, jeœli nie chcesz, ¿ebym wpad³ w pod³y humor.214Nigel Crawley sta³ wyprostowany niczym na paradzie.Ze spuchniê­tym jak banianosem wygl¹da³ œmiesznie.Rachel spojrza³a na Jonathana.Zauwa¿y³a, ¿e siê jej przygl¹da³.W oczach mia³œmiech i chyba czu³oœæ.W ci¹gu minionych kilku go­dzin zamienili ze sob¹ledwie kilka s³Ã³w.Ale walczy³ w obronie jej honoru.Rachel zawsze brzydzi³asiê przemoc¹.Uwa¿a³a, ¿e konflikty nale¿y rozstrzygaæ pokojowymi metodami.Nigdy jednak nie zapomni dreszczu satysfakcji, który j¹ przeszy³, gdy Jonathanrozbi³ Nigelowi Crawleyowi nos za to, ¿e tamten nazwa³ j¹ dziwk¹.Gdyby jeszcze do tej pory nie obdarzy³a go uczuciem, na pewno za­kocha³aby siêw nim po uszy w³aœnie w tamtej chwili.Ich znajomoœæ jednak w³aœnie siê koñczy³a.Teraz, gdy Crawley zo­sta³aresztowany, a klejnoty odzyskane, nic ju¿ nie trzyma³o jej i jej wuja w Bath.Nic nie powstrzymywa³o Jonathana przed wyjazdem do Londynu.Zosta³ im chybatylko dzisiejszy dzieñ.Uœmiechnê³a siê do niego i poczu³a ¿al œciskaj¹cy jej serce.Wkrótce potem przyby³o dwóch posterunkowych.Zapanowa³ ogól­ny ha³as izamieszanie, gdy wszyscy naraz próbowali opowiedzieæ co siê sta³o.W koñcuwiêŸniowie zostali zabrani, by stan¹æ przed miej­scowym sêdzi¹.Towarzyszyli imgenera³ Sugden, sier¿ant Strickland i cztery przyjació³ki.Bridget chcia³azostaæ, jednak Rachel zauwa¿y³a, z jakim ¿alem ogl¹da siê za tamtymi i gestempoleci³a jej iœæ.Mia³a przecie¿ przy sobie wuja, który móg³ odegraæ rolêprzyzwoitki.Baron znów by³ bardzo zmêczony.Zaraz po powrocie do hotelu za­mówi³ œniadaniedo swego pokoju.Rachel dotrzymywa³a mu towarzy­stwa, boj¹c siê choæ na chwilêspuœciæ go z oka, dopóki siê nie po³o¿y.Jonathan zostawi³ ich samych.Rachel mia³a nadziejê, ¿e w ci¹gu dnia nadarzy siê chwila, by siê po­¿egnaæ naosobnoœci z Jonathanem.On z pewnoœci¹ jutro wyjedzie.A mo¿e nawet dzisiaj popo³udniu.Nie chcia³a siê ¿egnaæ z nim na oczach wszystkich.A jak zniesie po¿egnanie sam na sam?Wuj wkrótce po œniadaniu zasn¹³.Rachel zajê³a siê przegl¹daniem stosu listów,które przes³ano im z Chesbury.215Alleyne uœwiadomi³ sobie, ¿e nic go ju¿ tu nie trzyma.Maskarada siê skoñczy³a.Poœcig za z³oczyñc¹ te¿.Z³odziej, który przysporzy³ Rachel tylu trosk, zosta³schwytany.Pieni¹dze, które Rachel uwa¿a³a za swój d³ug honorowy, wróci³y dojej przyjació³ek.Alleyne nie móg³ sobie przypisaæ zbyt wielu zas³ug w doprowadzeniu sprawy dotak szczêœliwego koñca.Jednak czul zadowolenie na myœl, ¿e Rachel czekaœwietlana przysz³oœæ.Bêdzie teraz pann¹ Rachel York z Chesbury Park,dziedziczk¹ znacznej fortuny.Zamieszka z wujem, który kocha³ j¹ jak córkê.Nic ju¿ nie trzyma³o Alleyne'a w Bath.Nie mia³ ¿adnej wymówki.Jutro wieczorem móg³by dotrzeæ do Londynu.Mo¿e ju¿ pojutrze uda mu siê znaleŸækogoœ, kto go rozpozna albo uzyskaæ jakieœ infor­macje na swój temat.Perspektywa by³a ekscytuj¹ca i radosna.Jak tyl­ko zobaczy jak¹œ znajom¹ twarz,na pewno j¹ pozna i wszystko sobie przypomni.Sta³ przy oknie w pokoju hotelowym i patrzy³ na ulicê, mokr¹ po przelotnymdeszczu.Wcale nie czu³ podekscytowania i radoœci, lecz jedynie ogromneprzygnêbienie.Ju¿ go nie potrzebowa³a.Mia³a swego wuja.Za jakiœ czas wyjdzie za m¹¿ zami³oœæ swego ¿ycia, jak sama to ujê³a.Na pewno j¹ znajdzie.Jak¿eby nie?Bogaci kawalerowie zlec¹ siê do niej jak pszczo³y do mio­du.Wybierze sobie,kogo tylko bêdzie chcia³a.Postanowi³, ¿e wyjdzie na dwór, jak tylko ustanie deszcz.Jeœli Strick­landwróci w miarê szybko, mogliby wyjechaæ z Bath ju¿ dzisiaj, za­miast czekaæ dojutra.Oczywiœcie, jeœli sier¿ant zechce mu towarzy­szyæ.Byæ mo¿e zdecydujesiê zostaæ z Geraldine.Alleyne zastanawia³ siê, gdzie powinien zacz¹æ poszukiwania.Co mog³o mu pomócodnaleŸæ w³asn¹ to¿samoœæ? Po tamtym œnie z fon­tann¹ nie by³o ¿adnych nowych.Nie mia³ tak¿e kolejnych deja vu ta­kich jak tamto podczas nurkowania.Przynajmniej tak mu siê wydawa­³o.A jednak.Czy coœ mu siê œni³o ostatniej nocy? Coœ siê mu niedawno przyœni­³o alboprzydarzy³o.Tylko co takiego? Zmarszczy³ brwi w skupieniu.Chyba pamiêæ niezaczê³a mu p³ataæ figli tak¿e odnoœnie niedawnej przesz³oœci?Po kilku minutach odwróci³ siê od okna w rozdra¿nieniu.Musi wyjœæ na dwór,niewa¿ne, czy pada, czy nie.Oszaleje, jeœli tu zostanie.Rozleg³o siê pukanie do drzwi.- Wejœæ - zawo³a³, spodziewaj¹c siê Stricklanda albo pokojówki.To by³a Rachel.Zamknê³a za sob¹ drzwi.Rachel - uœmiechn¹³ siê do niej.- Mam nadziejê, ¿e wypadki dzi­siejszegoporanka nie nadwyrê¿y³y serca twego wuja ani nie zdenerwo­wa³y ciê ponad miarê.Chyba siê cieszysz, ¿e skradzione dobra zosta³y odzyskane, a ta z³odziejskapara przez d³u¿szy czas nie bêdzie mia³a okazji nikogo oszukaæ.Tak - odpar³a, ale nie odwzajemni³a jego uœmiechu.By³a bardzo blada.Podesz³ado niego, wyci¹gaj¹c obie rêce i w skupieniu patrzy³a mu prosto w oczy.-Dziêkujê ci, Alleynie.Dziêkujê ci za wszystko.Uj¹³ jej rêce.Mia³ wra¿enie, ¿e nag³y ch³Ã³d, który poczu³, p³ynie z jejlodowatych d³oni.Ale zaczê³o mu siê te¿ krêciæ w g³owie.- Co? - spojrza³ na ni¹ zmieszany.Lordzie Alleynie Bedwynie - powiedzia³a cicho.Œcisn¹³ j¹ mocniej za rêce jakbyton¹³.Co? - powtórzy³.- Czy to imiê i nazwisko nie wydaje ci siê znajome? - spyta³a.Nie.Nie rozpoznawa³ go umys³em.A jednak ca³e jego cia³o reago­wa³o nañ w dziwny, przejmuj¹cy, bliski paniki sposób.Gdzieœ ty us³ysza³a to imiê? - Nawet nie zdawa³ sobie sprawy, ¿e szepcze.Dosta³am list od moich dawnych s¹siadów w Londynie - odpar³a.- Zosta³ tuprzes³any z Chesbury, wraz z korespondencj¹ wuja Richar­da.Moja s¹siadkas³ysza³a tylko o jednym zaginionym d¿entelmenie.Lord Alleyne Bedwyn zgin¹³ wbitwie pod Waterloo, choæ jego cia³a nigdy nie odnaleziono.Dowiedzia³a siê otym, poniewa¿ dziwnym tra­fem znalaz³a siê w pobli¿u koœcio³a St.George naHanover Square, gdy odprawiano nabo¿eñstwo ¿a³obne, które ksi¹¿ê Bewcastlezamówi³ za duszê swego brata.Sta³a na ulicy i przygl¹da³a siê rodzinieopuszcza­j¹cej koœció³.Alleyne Bedwyn.Bedwyn.Bedwyn!„Ostatnim razem tak siê tu w Bath ubawiliœmy, gdy lady Freyja Bedwyn na œrodkupijalni wód oskar¿y³a markiza Hallmere, ¿e napa­stuje bezbronne, niewinnekobiety".W³aœnie to nie dawa³o mu spokoju kilka minut temu.Freyja Bedwyn.- Czy to ty? - spyta³a Rachel.216217Spojrza³ jej w oczy niewidz¹cym wzrokiem.Wiedzia³, ¿e to on [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl