[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Winien im był wizytę, chociaż nie spodziewał się, by obie panie były nią specjalnie zachwycone.Jednak podczas wizyty, jaką wielebny Finley-Evans złożył mu poprzedniego dnia, Kenneth dowiedział się czegoś, co sprawiło, że odwiedzenie przez niego Penwith Manor stało się konieczne.Następnego dnia po południu wybrał się do Penwith.Uradowany z eskapady Nelson biegł tuż obok jego konia.Dzień był słoneczny i pachniało wiosną.Obawiał się, że korzystając z tak pięknej pogody, panie mogły wyjść z domu.Właściwie tego chciał, aż do chwili, gdy uświadomił sobie, że jutro będzie musiał wybrać się tu ponownie.Lady Hayes jest w domu, ale panna Hayes poszła do Tawmouth, oznajmił służący, który otworzył mu drzwi.Kenneth poczuł coś w rodzaju ulgi, ale tylko przez chwilę.Spędził dosyć kłopotliwy kwadrans na rozmowie z lady Hayes, podczas której złożył obydwu paniom kondolencje z powodu niedawnej śmierci matki sir Edwina.Lady Hayes nie mówiła zbyt wiele i zdawała się równie zakłopotana jak on.W pewnej chwili powiedziała jednak coś niezwykle istotnego.Otóż sir Edwin zdecydował się odłożyć termin ślubu przynajmniej do jesieni, a może nawet na cały okres żałoby, to znaczy na rok.Tak więc panna Hayes nie zerwała jeszcze zaręczyn.Nie chciał przeciągać wizyty.Podziękował za herbatę i, pożegnawszy lady Hayes, ruszył w drogę powrotną do domu.Zastanawiał się, jaką wybrać drogę, chociaż zdawał sobie sprawę, że i tak może jej nie spotkać.Poza tym, jaki sens mogło mieć to spotkanie? Prosił, żeby lady Hayes przekazała jej wyrazy współczucia.Jeśli, mimo wszystko, zdecydowała się poślubić sir Edwina, nie miał prawa się wtrącać.Wątpił, żeby Baillie był szczególnie doświadczony w sprawach łoża.Prawdopodobnie nawet nie zauważy, że jego narzeczona nie jest już dziewicą.Przy odrobinie szczęścia pannie Hayes na pewno uda się go oszukać.Nie będzie już starał się z nią zobaczyć, zdecydował.Skierował konia na most i zagwizdał na Nelsona, który pobiegł w inną stronę.Jednak w połowie przeprawy na drugą stronę rzeki zatrzymał się i zeskoczył z konia.Dzień był wyjątkowo piękny.Promienie słońca odbijały się od wody, która spadała niewielką kaskadą, a potem toczyła spokojne wody’ do morza.To było z pewnością jedno z najpiękniejszych miejsc w Anglii.Ogromne paprocie porastały brzegi po obydwu stronach rzeki, a wysoko, na samym szczycie wzniesienia, górowała nad wszystkim imponująca bryła baptysterium.Kenneth oparł ręce na omszałym kamiennym, murze mostu i patrzył przed siebie w zadumie.Nie mógł sobie przypomnieć, ile razy widział się z Moirą po ich, pierwszym niespodziewanym spotkaniu w zatoce, kiedy był jeszcze chłopcem.Dziesięć, dwanaście razy? Z pewnością nie więcej.Niełatwo dobrze wychowanym młodym dziewczynom wyrwać się spod czujnej opieki matek, służących i guwernantek.A on miał zawsze bardzo silne poczucie przyzwoitości - znacznie silniejsze niż ona.Często śmiała się z niego, kiedy denerwował się, co się stanie, jeśli ją złapią.Miała zwyczaj wyciągać spinki z włosów i rozpuszczać je na wietrze.Kiedy byli na plaży, zdejmowała buty i pończochy, i odrzuciwszy je na bok, biegła boso po piasku.W swojej naiwności prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy, jak działało na niego jej zachowanie, jak bardzo jej wtedy pożądał.Przede wszystkim był jednak dobrze wychowanym młodym dżentelmenem.Kilka skradzionych pocałunków.Nagle Nelson, wesoło ujadając, rzucił się w dół rzeki, jakby chciał kogoś powitać.To była Moira.Miała na sobie szary płaszcz i kapelusz i była zupełnie sama.Nabrał powietrza, aby krzyknąć na Nelsona, ale ten wcale nie miał zamiaru traktować jej jak nieprzyjaciela i wesoło merdał ogonem.Moira stała bez ruchu, ale kiedy pies zatrzymał się przed nią i zaczął trącać nosem jej dłoń, wyciągnęła rękę i pogłaskała go po łbie, po czym jej wzrok powędrował w górę, aby po chwili zatrzymać się na moście.Nie wyszedł jej naprzeciw.Stał wciąż w tym samym miejscu i obserwował ją uważnie.Poruszała się z tym samym co zawsze wdziękiem, ale kiedy, dotarłszy do mostu, zatrzymała się, zauważył, że była śmiertelnie blada.- Witaj, Moiro - powiedział.- Milordzie.- Patrzyła na niego bez cienia uśmiechu.- Złożyłem wizytę lady Hayes - rzekł.Uniosła brwi w milczeniu.- Złożyłem kondolencje - dodał.- Jak zrozumiałem, sir Edwin Baillie stracił matkę niespełna tydzień temu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Clark, Mary Higgins Weil deine Augen ihn nicht sehe
- Clark Higgins Mary i Carol Przybierz swoj dom ostrokrzewem
- Clark, Mary Higgins Denn niemand hoert dein Rufen i
- Clark, Mary Higgins Das Haus auf den Klippen
- Clark, Mary Higgins Und morgen in das kuehle Grab i
- Clark, Mary Higgins Sieh dich nicht um
- Clark, Mary Higgins Mein ist die Stunde der Nacht i
- Clark Higgins Mary Dwa slodkie aniolki
- Clark Higgins Mary Jestes tylko moja
- Clark, Mary Higgins Der Mord zum Sonnntag
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- beststory.pev.pl