[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Wychodzę.Spokojny, cichy głos Joanny przywrócił Mike'a do rzeczywistości.Kompletnie ubrana dziewczyna stała na środku jego pokoju.– Musisz już iść? – zapytał.Zamarła z niemym pytaniem na ustach.Umysł Mike'a zaczął pracować jak oszalały.Na miłość boską, pozwól jej odejść! Ona nie jest dla ciebie.Nie lubi mężczyzn.Połamie ci serce na kawałki.– Może poszłabyś ze mną na kawę?Rozdział 8– Teraz? – spytała Joanna ze zdziwieniem.Mike nonszalancko oparł nogi na biurku.Tylko oczy zdradzały, jak bardzo się denerwuje.– No więc? – Ani na jotę nie zmienił wystudiowanego wyrazu twarzy.Joanna czuła się naprawdę okropnie.W głowie huczała jej tylko jedna myśl: nie idź, bo gorzko tego pożałujesz.Jednak ciekawość powoli brała górę nad strachem.Wiedziała o Mike'u tylko tyle, że gardzi zaletami jej intelektu i że nie jest odporny na jej kobiece wdzięki.Dostrzegła przecież w jego oczach ten żar, poczuła go w dotyku dłoni Mike'a.O, Boże! Samo wspomnienie tego dotknięcia doprowadza ją do obłędu.Joanna zazwyczaj dokładnie rozpatrywała każdą sytuację.Śmiałe, spontaniczne decyzje podejmowała bardzo rzadko.Nie miała najmniejszego nawet powodu, żeby teraz właśnie zmieniać swoje przyzwyczajenia.A jednak.W tym mężczyźnie jest coś dziwnego.– Spodziewałem się, że odmówisz – odezwał się zrezygnowany Mike.– Bardzo chętnie napiłabym się kawy.Wyrażona prawie szeptem zgoda poraziła Mike'a jak prąd elektryczny.Gwałtownie podniósł głowę, a twarz rozjaśnił mu uśmiech, z którego słynął na całą okolicę.Serce podeszło Joannie do gardła.– No to chodźmy.– Dokąd?– Mój kolega właśnie otworzył.– urwał w pół słowa.– Co się stało?– Nic, nic.Pomyślałem tylko, że na pewno nie zechcesz pojechać ze mną do baru country-and-western.– Możesz mi wierzyć lub nie, ale już kilka razy w życiu byłam w różnych barach – zapewniła Joanna.– No to co? Zaryzykujesz?– Zaryzykuję.Wyszli na parking.Była już prawie siódma, ale słońce wciąż jeszcze porządnie grzało.– Mam jechać za tobą? – zapytała Joanna.– Nie trzeba.Przywiozę cię tutaj.Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko temu, żebyśmy pojechali moim dżipem.W jego głosie znów usłyszała tę prześmiewczą nutkę.Uważa mnie za snobkę, pomyślała Joanna.Ciekawe czy to tylko on, czy inni też tak o mnie myślą?– Nie – odrzekła poirytowana.– Chętnie przejadę się dżipem.– Świetnie.– Mike był trochę zdziwiony, ale świadczyły o tym wyłącznie jego uniesione lekko brwi.– Należą mi się przeprosiny.Mike zaśmiał się głośno.Otworzył Joannie drzwi samochodu.Podróż do baru zajęła im około pół godziny.Prawie ze sobą nie rozmawiali, ponieważ ruch o tej porze był tak duży, że Mike musiał skupić całą swoją uwagę na prowadzeniu dżipa.Joanna natomiast starała się nie myśleć o niczym.Wszystko po to, żeby nie trzeba było roztrząsać motywów, które skłoniły ją do podjęcia ryzykownej decyzji o towarzyszeniu Mike'owi w wyprawie do podejrzanego baru jego kolegi.Mike zaparkował samochód przed pobielonym metalowym hangarem.Z rozbawieniem patrzył na nieco przestraszoną minę dziewczyny.Wyskoczył z dżipa, a potem pomógł wysiąść Joannie i wprowadził ją do mrocznego wnętrza.– No i jak? – zapytał po chwili.Joanna była tak pogrążona w myślach, że nawet nie zauważyła, jak blisko siebie się znaleźli.Dreszcz wstrząsnął całym jej ciałem.A wszystko przez ciepły, pachnący miętą oddech Mike'a, który poczuła na policzku.To nerwy, pomyślała.– No i jak? – powtórzył Mike.– Sympatycznie.– Oto Harry.– Mike popchnął ją lekko do przodu.– To niesamowity facet.Jest właścicielem tego baru.– Mike, mój chłopcze.Cieszę się, że cię widzę.Mężczyzna był z dziesięć centymetrów niższy od Mike'a i potwornie gruby, ale najwyraźniej zupełnie dobrze czuł się ze swoim brzuchem.Miał na sobie dżinsy, kraciastą koszulę, rozdeptane buty i stetsona.Z całych sił klepnął Mike'a w ramię, a Joannę obrzucił zaciekawionym spojrzeniem.– Cześć, stary! Jak leci? – zapytał Mike.– No wiesz, ja i moja pani musimy się nieźle.– przerwał i znów spojrzał na Joannę.Widać uznał, że ze względu na nią poprawi rozpoczęte już zdanie.– Musimy się nieźle zwijać, żeby wszystko grało.– Wygląda na to, że wybrałeś właściwą drogę.– Teraz Mike odwrócił się do Joanny.– To Harry Barfield, a to Joanna Nash – przedstawił.– Dzień dobry pani.Witam w barze Harry'ego.– Dzień dobry – uśmiechnęła się Joanna i uścisnęła wyciągniętą rękę grubasa.– Chodźcie za mną.Dam wam najlepszy stolik w tym lokalu.Poszli za Harrym.Mike otoczył Joannę ramieniem.Ten fakt zajął wszystkie myśli dziewczyny.Zupełnie nie zwracała uwagi na to, co dzieje się dookoła.Nie słyszała nawet dochodzącej z szafy grającej głośnej muzyki.Rozluźniła się trochę dopiero wtedy, kiedy usiedli przy zasłanym kraciastą serwetą stoliku w kącie sali przy oknie.Nie odważyła się spojrzeć na Mike'a.Bała się, że wyczyta w jej oczach wszystko, co w tej chwili czuła.– Co wam podać? – zapytał Harry.– Ja poproszę o kawę.– Wobec tego niech będą dwie kawy – powiedział Mike.– Chcesz coś zjeść? – zwrócił się do Joanny.– Specjalnością Harry'ego jest barbecue.– Nie, dziękuję.Nigdy nie bywam głodna po takim wysiłku.– Naprawdę nie chcecie nic jeść? Piwa też nie?– Harry był bardzo zdziwiony.– Nie dzisiaj – Mike uśmiechnął się do niego rozbrajająco.– Mam jeszcze jednego klienta.– Obiecaj mi, że kiedyś znów tu przywieziesz swoją przyjaciółkę.– Obiecuję – zapewnił Mike.– Harry jest dla mnie jak ojciec – wyjaśnił, kiedy zostali sami.– To widać, że bardzo się lubicie.– Tak.Poczciwy Harry wiele razy ratował mi tyłek.Poznałem go w klubie, w którym przez całe lata walczyłem na ringu.On jest entuzjastą boksu.Zarobił mnóstwo pieniędzy na ropie, a potem wszystko stracił – Mike uśmiechnął się.– Ten klub to jego nowa pasja.– Przyjemnie jest ulegać swoim słabostkom.– Nie udawaj.Założę się, że codziennie sobie na to pozwalasz.– A ty nie?– Masz rację, ja też.Uważam, że człowiek, który ma dziesięcioro rodzeństwa, zasłużył sobie na taki luksus.Zamilkli, bo właśnie podeszła kelnerka.Postawiła przed nimi filiżanki i zniknęła.– Dziesięcioro dzieci? – zdziwiła się Joanna.– Musiało wam być ciężko.– Bardzo delikatnie to ujęłaś.– A twoi rodzice? – Joanna nie mogła oderwać wzroku od oczu Mike'a.– Mój tata był stuprocentowym mężczyzną – prychnął Mike.– Uważał, że jego odpowiedzialność za rodzinę polega wyłącznie na zaopatrywaniu nas w jedzenie i ubranie.– Chłód w głosie Mike'a mógłby z powodzeniem zmrozić lawę.Okazało się, że ten mężczyzna także ma swoją tajemnicę.Joanna była niezwykle poruszona.Jej rodzice podobnie traktowali obowiązki rodzinne, więc z łatwością mogła zrozumieć rozżalenie Mike'a.Ojciec Joanny zawsze był zbyt zajęty, żeby znaleźć czas dla córki.– Wyniosłem się stamtąd, jak tylko nadarzyła się okazja – mówił dalej Mike.– Pierwszym marzeniem, jakie udało mi się zrealizować, był boks.Joanna nie potrafiła ukryć dezaprobaty.– Widziałaś kiedyś mecz bokserski? – zapytał Mike z pobłażliwym uśmiechem na ustach.– Nie przypominam sobie.– To skąd możesz wiedzieć, że nie lubisz boksu?– Kto chciałby oglądać bijących się ludzi? – Joanna zadrżała.– Ja na pewno nie.– Powiedziałaś to tak, jakbyś doświadczyła bicia na własnej skórze – popatrzył na nią zaciekawiony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Clark, Mary Higgins Weil deine Augen ihn nicht sehe
- Clark Higgins Mary i Carol Przybierz swoj dom ostrokrzewem
- Clark, Mary Higgins Denn niemand hoert dein Rufen i
- Clark, Mary Higgins Das Haus auf den Klippen
- Clark, Mary Higgins Und morgen in das kuehle Grab i
- Clark, Mary Higgins Sieh dich nicht um
- Clark, Mary Higgins Mein ist die Stunde der Nacht i
- Clark Higgins Mary Dwa slodkie aniolki
- Clark Higgins Mary Jestes tylko moja
- Clark, Mary Higgins Der Mord zum Sonnntag
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- radom.pev.pl