[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Czy rozmawiam z panią Kelly Warren?– Tak – odparła niepewnie Kelly, nie rozpoznając przez telefon głosu rozmówcy.– Mówi Velma Pritchard z Simply Cards.Dzwonię w sprawie szkiców, które pani niedawno do nas przysłała.– Słucham – powiedziała Kelly z nadzieją w sercu.– Chcielibyśmy je od pani kupić.Te i wszystkie inne, które zdecyduje się pani sprzedać.Kelly nie mogła uwierzyć własnemu szczęściu.Wolną ręką złapała się za głowę.– Naprawdę? – spytała z niedowierzaniem w głosie.Pani Pritchard roześmiała się do słuchawki.– Oczywiście.Chciałabym zaprosić panią do nas na spotkanie, w trakcie którego mogłybyśmy omówić szczegóły dotyczące kontraktu.– Wspaniale.Jestem w każdej chwili do państwa dyspozycji – odparła i nie skończywszy jeszcze rozmowy, zaczęła obmyślać projekty nowych kart, które mogłaby zaproponować przedstawicielom Simply Cards, jednego z najpotężniejszych przedsiębiorstw tej branży.Spotkanie miało miejsce dwa dni później.Kelly sprzedała niemal wszystkie swoje dotychczasowe prace i podpisała umowę na wykonanie następnych.Kontrakt okazał się bardzo korzystny – dawał jej twórczą swobodę, a jednocześnie gwarancję regularnych i stosunkowo wysokich zysków.W takiej sytuacji trudno było nie czuć satysfakcji i zadowolenia z siebie.Oto po wielu miesiącach starań osiągnęła swój cel, powinna więc być w siódmym niebie.A jednak jeszcze nigdy w życiu Kelly nie była tak nieszczęśliwa.Straciła Tuckera.Straciła go w chwili, gdy tak bardzo potrzebowała jego wsparcia, jego obecności, jego miłości.Pogrążona w najczarniejszych myślach, bez reszty oddała się pracy.Pracowała całymi godzinami, tak długo, aż jej wzrok nie zaszedł mgłą, aż dosłownie padała ze zmęczenia.I bardzo dużo płakała.Nie potrafiła zrozumieć powodów, dla których Tucker tak gwałtownie zareagował na ofiarę, którą złożyła z najgłębszej potrzeby serca.Gdyby go zrozumiała, może by jej przyniosło to ulgę.W poszukiwaniu wytchnienia i ciszy często odwiedzała babcię w jej ustronnym pensjonacie.Tutaj mogła leczyć swą samotność i poczucie opuszczenia, stąd zawsze wracała umocniona i pokrzepiona, choć jak dotąd nie wtajemniczała Claire w rozterki swego serca.Babcia jednak była zbyt mądra i zbyt spostrzegawcza, by nie widzieć udręki w oczach Kelly.– Czyżbyś źle się czuła, kochanie? – zapytała któregoś razu, bacznie wpatrzona w pobladłą twarz wnuczki.Kelly pochyliła się, pocałowała babcię w policzek, po czym usiadła naprzeciwko niej na krześle.Przez chwilę panowało milczenie.Kelly i jej babcia wyglądały przez wielkie okno, obserwując z uwagą buszującą w gałęziach drzewa wiewiórkę.– Jest mi tu bardzo dobrze – przerwała ciszę Claire.– Cieszę się, że polubiłaś to miejsce.– Tak.A dom zostawiam tobie.Możesz robić w nim, co zechcesz.– Jak to? Chcesz pozostać tu na stałe? Claire uśmiechnęła się.– Chyba tak.Mam wszelkie wygody i doskonałą opiekę w każdej chwili.– Nie wspominając już o tym, że przebywa tu również wielu twych dobrych znajomych.– Ano właśnie.Sama więc widzisz, że jest mi tu jak u Pana Boga za piecem.To wspaniale czuć się szczęśliwą na stare lata.– Urwała, bacznie spojrzała na wnuczkę i poprawiła się: – Ale byłabym jeszcze szczęśliwsza, gdybym nie martwiła się tak o ciebie.I o twego ojca.Kelly delikatnie uścisnęła dłoń babci.– Nie musisz się martwić.U mnie wszystko dobrze.– Kelly – babcia pogroziła jej palcem – mnie nie oszukasz.Tylko ślepy nie spostrzegłby, że coś jest z tobą nie tak.Podejrzewam, że ma to związek z Tuckerem.Czy mam rację?Kelly odwróciła tylko twarz i skinęła głową.– Tak też myślałam.Simon powiedział mi, że już się nie spotykacie.Co się stało? Jakaś kłótnia?– Zgadza się – odparła dziewczyna grobowym głosem.– Czy to ojciec doprowadził do waszego zerwania?– Nie.Choć próbował.Spotkał się z Tuckerem bez mojej wiedzy i kazał mu o mnie zapomnieć.Naiwny.Tucker nigdy by się na to nie zgodził.– A zatem problem leży gdzie indziej – domyśliła się Claire.W oczach Kelly zalśniły łzy.Jeszcze chwila i zaczęły płynąć po jej policzkach.Nie mogła już dłużej wytrzymać, jej zbolałe serce jakby pękło z żalu i rozpaczy, a ona wybuchnęła szlochem.Wtuliła twarz w ramię babci i drżącym głosem wyznała całą prawdę.Gdy skończyła mówić, Claire podała jej chusteczkę, odczekała aż wnuczka wytrze sobie twarz i powiedziała:– Powinnaś, moja droga, pamiętać, że nie szczęście jest celem, lecz dążenie do szczęścia.Nie tyle liczy się cel, co dążenie do celu.Kelly zamrugała oczyma.– Słucham?– Dobrze usłyszałaś.Teraz tylko przemysł sobie to, co ci powiedziałam, a następnie odnieś to do Tuckera.Chwilę tylko trwało, nim do Kelly dotarł w pełni sens usłyszanych słów.– Mówisz, że dokładnie za to samo, co zrobiłam Tuckerowi, gotowa byłam zamordować własnego ojca?– Właśnie tak.– Gdyby na przykład tata udał się do Visions i za pomocą łapówki skłonił ich do przyjęcia moich szkiców, czułabym się oszukana – mówiła dalej Kelly – ponieważ pozbawiłby mnie możliwości osiągnięcia sukcesu własnymi siłami, korzystając z własnego talentu.– Kelly zamilkła i jej oczy znów wypełniły się łzami.– No tak, a przecież to właśnie zrobiłam Tuckerowi.Odebrałam mu możliwość samodzielnego osiągnięcia celu, szczęścia.– Sama nie ujęłabym tego lepiej.– Babciu, tak mi przykro i wstyd, że okazałam się aż tak głupia.– Wcale nie.Twoja decyzja płynęła z serca, z miłości.– Ale czy on mi wybaczy? Claire uśmiechnęła się.– Tego nie możesz wiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl