[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet jeśli komandosi nie zostali trafieni szrapnelami, nie mogli przeżyć upadku.August wrzasnął ze złości.Jego krzyk zmieszał się z wyciem wiatru i wypełnił niebo nad nim.W powietrzu został już tylko on i trzej inni skoczkowie.Nie wiedział którzy.Nie miał pojęcia, czy żyją.Ale teraz byli przynajmniej pod osłoną gór.Nie zagrażał im ostrzał z ziemi.Nastąpiła czwarta eksplozja.Czarno-biały obłok pojawił się w górze przed Augustem.Pułkownik poczuł dwa trafienia – w pierś i lewe ramię.Spojrzał na swój tors, ale nie zobaczył krwi.Może ochroniła go kamizelka.Albo krwawił pod tkaniną.Po pierwszym trafieniu nic nie poczuł i rytm serca wydawał się normalny.Dobry znak, choć nie dbał o to.Był zbyt przybity stratą swoich ludzi.Ale wiedział, że własny los musi go obchodzić.Musi przeżyć i wypełnić zadanie.Nie tylko dla swojego kraju i milionów ludzi w niebezpieczeństwie, ale również dla żołnierzy i przyjaciół, którzy właśnie poświęcili swoje życie.Od płaskowyżu dzieliło go już tylko kilkadziesiąt metrów.Patrzył, jak lądują tam dwaj komandosi.Trzeci chybił o kilka metrów mimo wysiłków jednego z kolegów, żeby go złapać.August wymanewrował za pomocą linek sterujących w kierunku ściany urwiska.Opadał bardzo szybko, ale wolał uderzyć w szczyt, niż minąć skalny występ.Zaczęło go boleć lewe ramię, ale koncentrował uwagę na urwisku.Opadł poniżej szczytów.Skały już nie były groźne.Znów stały się wysokimi, nieruchomymi górami, które go otaczały i chroniły przez ostrzałem Hindusów.Niebezpieczne były teraz dolina z dwóch stron płaskowyżu i wypiętrzenia skalne.Gdyby uderzył w któreś z nich, mógłby złamać sobie kręgosłup.Prąd wznoszący od strony urwiska spowolnił go i umożliwił skierowanie spadochronu w dół.August postanowił trzymać się blisko stromej ściany i opadać wzdłuż niej, żeby ominąć ostre wypiętrzenia na środku płaskowyżu.Ilekroć wiatr próbował go zdmuchnąć w kierunku doliny, huśtał się w stronę urwiska.Ciąg skierowany do góry zwiększał jego zdolność utrzymywania się w powietrzu.August uderzył twardo w płaskowyż i natychmiast uwolnił się od spadochronu.Czasza przesunęła z wiatrem po skalnej półce, zaczepiła o trzymetrowy głaz i została tam.157Przed sprawdzeniem, tzy nie jest ranny, pułkownik zdjął maskę tlenową.Powietrze było rozrzedzone, ale mógł oddychać.Rozejrzał się w poszukiwaniu innych komandosów.Zobaczył sanitariusza Williama Musicanta i kaprala Ishiego Hondę.Obaj wylądowali blisko krawędzi płaskowyżu.Musicant klęczał obok radiooperatora.Zdjął pas z kompaktowym zestawem medycznym.Honda się nie ruszał.Pułkownik wstał i poszedł do nich.Po drodze pomacał swój tors pod kamizelką.Był suchy.Pocisk nie przebił tkaniny.Ramię krwawiło, ale lodowate powietrze znacznie spowalniało upływ krwi.August chwilowo zignorował ranę.Nie mógł przestać myśleć o innych komandosach.O Sondrze DeVonne, Walterze Pupshawie, Mikę'u.I reszcie.Skoncentrował się na tych, którzy byli kilka metrów od niego.I zmusił się do zastanowienia, co dalej.Nadal miał broń i zadanie do wykonania.Musiał nawiązać kontakt z pakistańską bojówką.Kiedy podszedł do dwóch mężczyzn, nie potrzebował pytać, co z Hondą.Radiooperator ciężko dyszał, spod jego kamizelki wypływała krew.Sanitariusz próbował oczyścić dwie otwarte rany w lewym boku Hondy.August nie mógł dostrzec ciemnych oczu kaprala za przyciemnianymi okularami maski.Szron odparował i szkła zaszły mgłą.–Mogę w czymś pomóc? – zapytał Musicanta.–Owszem – przytaknął sanitariusz.– W przegródce siódmej jest mała kroplówka, a w dwunastej butelka z siarczanem atropiny.Proszę mi je dać.I plazmę z ósmej.On ma jeszcze dwie dziury w plecach.Muszę go opatrzyć i ustabilizować.Pułkownik wyjął wszystko i zaczął przygotowywać kroplówkę.Pamiętał ze szkolenia medycznego, że siarczanu atropiny używa się do zmniejszenia wydzielania wewnętrznego, łącznie z krwawieniem.To pomaga ustabilizować pacjenta z krwotokiem wewnętrznym.–Co z pańskim ramieniem, sir? – zapytał Musicant.–Wszystko w porządku – odrzekł August.– Kogo próbowaliście dosięgnąć po wylądowaniu?–Generała Rodgersa.August ożywił się.–Był ranny?–Wyglądało na to, że nie – odpowiedział Musicant.– Wyciągał się i starałprzybliżyć.Ale porwał go ten cholerny prąd powietrzny.Nie mogłem go złapać.Więc możliwe, że Rodgers przeżył.August musiał spróbować wywołać go przez radio do łączności wewnątrzoddziałowej.158–Po przygotowaniu kroplówki niech pan postara się skontaktować z żołnierzami indyjskimi – zasugerował Musicant.– Jeśli uda mi się ustabilizować Ishiego, będziemy musieli odstawić go do szpitala.August skończył ustawiać obok Hondy mały trójnóg.Potem odpakował igłę.Połączy się z Centrum przez radiotelefon kaprala i zawiadomi ich, jaka jest sytuacja.Poda Herbertowi swoją pozycję i poprosi o wezwanie pomocy medycznej.Ale on i Musicant nie mogą tu zostać i czekać.Muszą wykonać zadanie.Kiedy kroplówka była gotowa, August sięgnął po TAC-SAT Hondy.Musicant zdjął mu wcześniej aparat z pleców i odstawił na bok.Wzmocniony plecak nosił ślady kilku trafień, ale telefon wyglądał na nietknięty.August zastanawiał się, czy Honda próbował uratować aparat nawet za cenę własnego życia.W tym momencie kapral dostał drgawek.–Jasna cholera! – zaklął Musicant.August patrzył, jak radiooperator kaszle.Na policzki pryskała mu krew.–Trzymaj się, Ishi – zawołał Musicant.– Wyjdziesz z tego.Daj mi jeszczeminutę.Honda przestał dyszeć i kaszleć.Odprężył się.–Niech pan mu zdejmie kamizelkę! – krzyknął Musicant.Potem chwyciłswój pas medyczny i sięgnął do jednej z kieszeni.Wyjął strzykawkę i fiolkęadrenaliny.Pułkownik zaczął rozpinać Hondzie kamizelkę.Kiedy pochylił się nad rannym, zauważył czerwoną strużkę wypływającą spomiędzy jego nóg.Honda wykrwawiał się bardzo szybko, skoro kałuża tworzyła się aż tak daleko.August ściągnął mu kamizelkę i zobaczył, że jej przód jest lepki od krwi.Pociski z indyjskiej rakiety, które trafiły Hondę w dolną część pleców, przebiły tułów na wylot i wyszły przez pierś.Kapral musiał być blisko strefy zero jednego z wybuchów.Musicant uklęknął obok Hondy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl