[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sklep potrzebował pieniędzy, więc musiała te pieniądze zdobywać.Na nieszczęście Susie odkryła wkrótce, że talent i zapał czasami nie wystarczają.Kiedy wykonała to, co po została wysłana za granicę, po powrocie nie dostała awansu, nie przyznano jej też dostępu do głębiej utajnionych materiałów, bowiem w agencji zapanował nagle duch antyfeministyczny i najlepsze zadania przydzielano mężczyznom.Ją wysłano do Seulu, by zbierała informację od szpiegów, których sama zwerbowała.Większość z nich przesyłana była drogą elektroniczną, nie interpretowała nawet tego, co do niej spływało, tym zajmowali się ludzie z działu wywiadu elektronicznego.Po sześciu miesiącach siedzenia przy komputerze i kierowania przepływem materiałów poprosiła o przeniesienie do Waszyngtonu.Przeniesiono ją do Nowego Jorku.Nadal siedziała przy komputerze i kierowała przepływem informacji.Ze względu na doświadczenie w pracy za granicą, skierowano ją do DSA – Doyle Shipping Agency.Ta prowadzona przez CIA firma-przykrywka operowała z biura na piątym piętrze budynku stojącego na United Nations Plaza pod numerem 866.Jej zadaniem było śledzenie kluczowych postaci ONZ.Samo biuro składało się z recepcji, w której urzędowała sekretarka, niepracująca w soboty, więc dziś nieobecna, gabinetu dyrektora biura terenowego Davida Battata i drugiego gabinetu Susie.Dwaj wywiadowcy, operując albo stąd, albo z biura w dzielnicy finansowej, także mieli swój pokój.Wywiadowcy śledzili dyplomatów, których podejrzewano o to, że mają zamiar spotkać się ze szpiegami lub potencjalnymi szpiegami.W DSA gromadzono również broń, od pistoletów po materiał wybuchowy C-4, których mogli potrzebować agenci terenowi.Prawdziwym centrum biura był mały gabinet Susie, z oknem wychodzącym na East River.Wypełniony był fałszywymi materiałami DSA, rozkładami kursowania statków i księgami przepisów podatkowych, stał tam także komputer z podłączonym do niego skomplikowanym sprzętem, ukrytym w szafce na szczotki, znajdującej się w końcu małego korytarzyka.Susie Hampton zajmowała się monitorowaniem kilku wysoko postawionych w ONZ osób.Posługiwała się pluskwami, będącymi dziełem Wydziału Badawczego CIA; tu właśnie po raz pierwszy testowano je w terenie.Ich zadaniem, jak to ujął Battat, było „tresowanie pluskiew”.Te miniaturowe urządzenia podsłuchowe rzeczywiście miały coś wspólnego z pluskwami.Wielkości dużego żuka, zrobione z tytanu i bardzo lekkiej piezoelektrycznej ceramiki, materiału w wyjątkowo niewielkim stopniu wyczerpującego baterie, a więc mogące pracować praktycznie przez lata, pluskwy dostrojone były do brzmienia głosu „ofiary”.Wypuszczone w gmachu ONZ nie wymagały żadnego naprowadzania.Szybkie, sześcionożne, docierały do każdego zakątka budynku w ciągu maksimum dwudziestu minut.Śledziły przypisane im osoby, poruszając się za ścianami, przez kanały wentylacyjne i rury kanalizacyjne.Zaopatrzone w haczyki łapy umożliwiały im wspinanie się po niemal każdej powierzchni.Przekazywały głos do urządzenia odbiorczego w komputerze, noszącego nieformalną nazwę „ula”.Susie na ogół słuchała ich ze słuchawkami na uszach, by odciąć się od dźwięków dobiegających z biura i z ulicy.Siedem ruchomych pluskiew, umieszczonych w gmachu ONZ, umożliwiało CIA śledzenie wpływowych ambasadorów, a także samej sekretarz generalnej.Ponieważ wszystkie operowały na tym samym, bardzo wąskim zakresie częstotliwości, Susie miała dostęp tylko do jednej z nich na raz; do „przeskakiwania” między nimi używała komputera.W pluskwy wbudowano także generator dźwięków, wysyłający co kilka sekund ultradźwiękowy impuls, którego celem jest odstraszenie ewentualnych drapieżników, którym przyszłaby na nie ochota.Kosztowały dwa miliony dolarów sztuka, więc CIA wcale nie marzyła, by zostały pożarte, na przykład, przez nietoperze lub inne zwierzęta żywiące się owadami.Choć Susie nie lubiła ani miejsca, w które została przeniesiona, ani ogłupiającej pracy, do której wykonywania ją zmuszono, trzy rzeczy poprawiały jej samopoczucie.Po pierwsze, choć praca była nudna, tropiła swe ofiary w sposób tak tajny, jak to tylko możliwe; była rasową podglądaczką, więc ją to cieszyło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl