[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ca³ymdomu zabroniono mu wchodzenia do jednego pokoju, wiec oczywiœcie musia³ tamwleŸæ, albo umrzeæ z ciekawoœci.Szybko odkry³, ¿e Jane trzyma klucz dopracowni na pó³eczce nad kominkiem w du¿ym pokoju.Czy bywa³ tam ju¿ przedtem?Myœlê, ¿e tak.Jane mówi³a, ¿e trzy lub cztery dni wczeœniej da³a ch³opcupomarañcze., a nazajutrz podczas sprz¹tania znalaz³a skórki pod kanap¹ wpracowni.Reg nie jada³ pomarañczy, twierdzi³, ¿e jest na nie uczulony.Jane rzuci³a pow³oczke, któr¹ w³aœnie pra³a, z powrotem do zlewu i pobieg³a dopracowni.S³ysza³a g³oœne: „pah! pah! pah" miotacza i krzyk ch³opca: „Mam ciê!Nie uciekniesz! Widzê ciê!" I twierdzi³a, ¿e s³ysza³a.s³ysza³a.krzyk.Wysoki, jêkliwy krzyk tak pe³en bólu, ¿e niemal nie do zniesienia.„Kiedy to us³ysza³am - powiedzia³a mi - wiedzia³am ju¿, ¿e be.de musia³a odejœæod Rega niezale¿nie od tego, co siê sta³o, ¿e opowieœci starych bab s¹prawdziwe, ¿e szaleñstwem mo¿na siê zaraziæ.S³ysza³am Rackne - mówi³a - tenwstrêtny ch³opak mordowa³ Rackne, mordowa³ go plastikowym miotaczem za dwadolary.Drzwi do pracowni by³y otwarte, a klucz tkwi³ w zamku.Dopiero póŸniejzauwa¿y³am krzes³o przysuniête do kominka i œlady butów Jimmy'ego na siedzeniu.Sta³ przy stoliku pod maszynê.To by³ stary, biurowy model z zak³adanym nawa³ek szklanym ochraniaczem.Jimmy przycisn¹³ lufê do szk³a i strzela³- pah!pah! pah!, b³yska³o czerwone œwiate³ko i nagle zrozumia³am wszystko, co Regmówi³ mi o elektrycznoœci, ta zabawka dzia³a³a przecie¿ na zwyk³e baterie, a jaczu³am fale bólu, wyp³ywaj¹c z niej i przepalaj¹ce mi mózg.- Widzê ciê! - krzycza³ Jimmy z piêknym, a zarazem obrzydliwym wyrazem b³ogoœcina twarzy.-Nie uciekniesz przed Kapitanem Future!I ten krzyk.wrzask.jek.coraz s³abszy.cichszy.- Jimmy, doœæ! - krzyknê³am.A¿ podskoczy³.Zaskoczy³am go.Spojrza³ na mnie, przygryz³ wysuniêty z napiêciajezyk.i znów przycisn¹³ lufê miotacza do szk³a, znów zacz¹³ strzelaæpah!pah!pah! i to straszne, purpurowe œwiat³o.Gertruda bieg³a przez korytarz wrzeszcz¹c, ¿e ma natychmiast przestaæ iobiecuj¹c mu lanie, jakiego nie dosta³ w ¿yciu.i wtedy frontowe drzwiotworzy³y siê nagle i w progu stan¹³ wrzeszcz¹cy Reg.Wystarczy³o na niegospojrzeæ.od razu wiedzia³am, ¿e jest szalony.W rêku trzyma³ rewolwer.- Nie zastrzelisz go! - pisnê³a Gertruda i próbowa³a z³apaæ Rega za rêkê.Prawie nie zwróci³ na ni¹ uwagi, tylko uderzy³ j¹ kolb¹ i odepchn¹³.Jimmy chyba nawet nie zdawa³ sobie sprawy z tego, co siê dzieje.po prostudalej strzela³ w maszynê.Widzia³am purpurowe œwiat³o migaj¹ce w jej ciemnymwnêtrzu, wygl¹da³o jak taki elektryczny ³uk, na który nie wolno patrzeæ bezspecjalnych okularów, bo mo¿na uszkodziæ Ÿrenice i oœlepn¹æ na ca³e ¿ycie.Reg przepchn¹³ siê.do pokoju odpychaj¹c mnie si³¹ i krzycz¹c: RACKNE! RACKNE!ZABflASZ RACKNE!A kiedy Reg bieg³ przez pokój najwyraŸniej maj¹c zamiar zabiæ tego dzieciaka -mówi³a mi Jane -mia³am jeszcze czas, ¿eby siê zastanowiæ, ile razy w³azi³wczeœniej do tego pokoju, ile razy móg³ ju¿ strzelaæ do maszyny pah!pah!pah!,kiedy ja z Gertrud¹ s³a³yœmy ³Ã³¿ka, albo wiesza³yœmy pranie za domem i nic nies³ysza³yœmy.ani strza³Ã³w, ani krzyków tej.tego.fornita, który mieszka³ wmaszynie.Jimmy nie przesta³ nawet wtedy, kiedy wrzeszcz¹cy coœ Reg prawie ju¿ siêga³ gorêk¹, po prostu strzela³ dalej tak, jakby wiedzia³, ¿e ma ostatni¹ szansê i dotej pory nie mogê przestaæ myœleæ o tym, ¿e byæ mo¿e mia³ racje, byæ mo¿e ONIistniej¹ naprawdê, mo¿e po prostu unosz¹ siê wokó³ nas, a od czasu do czasunurkuj¹ w g³êbi czyjejœ g³owy jak skoczek robi¹cy podwójne salto z wie¿y,zmuszaj¹ kogoœ do zrobienia za nich brudnej roboty i uciekaj¹, a ten ktoœ mówi:„Co? Ja? ¯e co zrobi³em?"Sekundê przedtem, nim Reg zd¹¿y³ interweniowaæ, wydobywaj¹cy siê z maszyny dopisania skrzek zmieni³ siê w krótki, straszliwy wrzask i zobaczy³am krewrozbryzguj¹c¹ siê na szklanej os³onie jakby to coœ ze œrodka po prostueksplodowa³o.Jak, czêsto o tym mówi¹, zwierze zamkniête w kuchencemikrofalowej.Wiem, ¿e to brzmi jak zwierzenia wariatki, ale widzia³am krew -prysne³a na szkic i zaczê³a po nim œciekaæ.- Trafi³em! - powiedzia³ bardzo szczêœliwy Jimmy.- Dosta.Reg z³apa³ go i przerzuci³ przez ca³y pokój.Plastikowy miotacz upad³ napod³ogê i prze³ama³ siê na pó³.Tak, to by³ tylko plastik i baterie.Reg spojrza³ na maszynê i krzykn¹³.To nie by³ krzyk bólu lub gniewu, choæbrzmia³ w nim gniew - to by³ krzyk dojmuj¹cego ¿alu.Obróci³ siê tam, gdziele¿a³ ch³opiec -Jimmy upad³ na pod³ogê i kimkolwiek móg³by byæ przedtem, jeœliw ogóle by³ kimkolwiek innym ni¿ doœæ przewrotnym i bardzo niepos³usznymch³opcem - na pod³odze le¿a³ ju¿ tylko œmiertelnie przera¿ony szeœciolatek.Regpodniós³ rêkê z rewolwerem i to ju¿ wszystko, co pamiêtam."Redaktor wypi³ resztê wody mineralnej i ostro¿nie odstawi³ puszkê.- Gertruda Rulin i Jimmie Rulin opowiedzieli resztê.Jane krzyknê³a: „REG!NIE!", a kiedy siê obejrza³, skoczy³a i z³apa³a go za rêkê.Strzeli³ i zgruchota³ jej ³okieæ, ale go nie puœci³a.Szarpali siê i Gertrudazd¹¿y³a zawo³aæ syna, który pozbiera³ siê ju¿ z pod³ogi.Reg odepchn¹³ ¿onê.i strzeli³ jeszcze raz.Pocisk otar³ siê o jej skroñ, parêmilimetrów w prawo i by³oby po wszystkim.Nie ma co do tego w¹tpliwoœci i niema w¹tpliwoœci, ¿e gdyby nie interwencja Jane Thorpe, Reg z pewnoœci¹ zabi³byJima, a najprawdopodobniej tak¿e jego matkê.W koñcu i tak postrzeli³ ch³opca, akurat zd¹¿y³, nim Jim w objêciach matkiznik³ za drzwiami.Lec¹ca z góry na dó³ kula trafi³a go w poœladek, wysz³a udemomijaj¹c koœæ.Utkwi³a w ³ydce Gertrudy.Pola³o siê sporo krwi, ale nikt niezosta³ powa¿nie poszkodowany.Gertruda zatrzasnê³a drzwi pracowni i uciek³a na dwór nios¹c krzycz¹cego ip³acz¹cego syna.Albo Jane ju¿ by³a nieprzytomna, albo rozmyœlnie wola³a zapomnieæ o tym, conast¹pi³o póŸniej.Reg usiad³ przy maszynie i przy³o¿y³ lufê do czo³a.Poci¹gn¹³ za spust.Kula nie przelecia³a obok czaszki, ¿eby utkwiæ w œcianie inie trafi³a w mózg tak, by zrobiæ z niego ¿yw¹ roœlinê.Fantazja mo¿e byæ, no,tak.elastyczna, ten ostatni pocisk by³ jednak tak twardy, jak powinien.Namaszynê upad³a g³owa martwego pisarza.Kiedy na miejscu pojawi³a siê policja, zobaczy³a tak¹ scenê: Jane siedzia³a wk¹cie pó³przytomna.Maszyna pokryta by³a krwi¹ i najprawdopodobniej równie¿ pe³na krwi - rany g³owynie nale¿¹ do najczystszych.Ca³a krew by³a grupy 0.Grupy Rega.Panie i Panowie - to wszystko.Nie ma nic wiêcej do powiedzenia - glosredaktora zamar³ w ochryp³ym szepcie.Nie by³o zwyk³ych po przyjêciu rozmówek.Nie by³e trochê mo¿e niezrêcznej, leczzawsze b³yskotliwej wymiany zdañ, s³u¿¹cej zagadaniu pope³nionej w czasiezabawy niedyskrecji lub przynajmniej zamaskowaniu tego, ¿e rozmowa zesz³a nazbyt powa¿ne tory.Lecz pisarz, odprowadzaj¹cy redaktora do samochodu, nie móg³powstrzymaæ siê od zadania ostatniego, najwa¿niejszego pytania:- Opowiadanie - powiedzia³.- Co siê sta³o z opowiadaniem.- Myœlisz o.?- „Ballada o celnym strzale".Tak.To przecie¿ od niego siê zaczê³o.To onoprzecie¿ odda³o ten celny strza³, jeœli nie w niego, to przynajmniej w ciebie.Co sta³o siê z tym cholernym opowiadaniem, które by³o a¿ tak dobre?Redaktor otworzy³ drzwi ma³ej, niebieskiej Chevette [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl