[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bo też rzeczywiście nie uważają tego miejsca za nic więcej, jak za chwilowe odpocznienia, przygotowanie się do nowych pomysłów kradzieży — zbrodnia stała się u nich rzemiosłem.Co ich zrobiło takimi? Co wytarło w ich duszy delikatniejsze uczucia — stępiło sumienie?Zdziwicie się może, gdy wam odpowiem, że właśnie to miejsce, na którem wykuto napis, że jest domem poprawy i kary.Nie jeden, a może każdy wchodzący pierwszy raz w te posępne mury, uczuł lęk, tęsknotę za spokojnem życiem w rodzinie, żal i skruchę; ale wpuszczony między starszych złoczyńców, oswoił się z widokiem zbrodni tak, że nie raziło jego oczów i sumienia, nasłuchał się w tem towarzystwie tyle złego, że przywyknął do niego choćby z przyzwyczajenia, wśród wyuzdanych rozmów nie słyszał resztek cnotliwych myśli, co go przedtem niepokoiły i stał się podobny innym.Zdarza się, nawet dość często, że taki człowiek potem niemając dostatecznego wyżywienia, ciepłego mieszkania, umyślnie szuka sposobów dostania się na czas jakiś do kryminału, gdzie jest pewny, że znajdzie to wszystko.— Jest to konieczne następstwo pobytu wśród złoczyńców — ludzie, których chwilowe namiętności przywiodły do upadku, w tej szkole stają się złoczyńcami z rzemiosła — ciężkie kajdany, co ich pętają, nie są dla nich karą, ale nieszczęśliwym przypadkiem, który ich uczy większej ostrożności na przyszłość.— W taki więc sposób kryminał nie odpowiada wcale swemu przeznaczeniu — usuwa tylko chwilowo szkodliwych ludzi ze spółeczeństwa, by ich potem oddać nierównie szkodliwszych.Akta kryminalne wykazują prawdę tego, co tu mówię — poprawa złoczyńców liczy się do wyjątków.A przecież o to głównie chodzić powinno.W tym względzie zgodziłbym się zupełnie na system odosobnienia, praktykowany w więzieniach amerykańskich.Zbrodniarz, skazany na ciągłą samotność, musi koniecznie ztęsknić się za pracą i wejść w siebie.To niezbędne, gorączkowe prawie pragnienie pracy, jako jedyne lekarstwo na nudy samotności — i rozmowa z samym sobą, są to jedyne drogi, któremi złoczyńca może wrócić do spółeczeństwa poprawiony, przemieniony.W chwilach samotnego rozmyślania, sumienie odzywa się w człowieku jak wymowny kaznodzieja, każdy grzech odszuka, i rzuci w twarz człowiekowi, i każe się rumienić i żałować.Kapelan więzienny może i powinien pomagać w pracy temu sumieniowi i osamotnionemu przestępcy dawać na posiłek duszy słowa, po którychby jak po wschodach szedł w górę.— Tylko zakamieniały zbrodniarz nie skruszy się w takiem piekle samotności i milczenia.Prawda, że w takiem ciągłem odosobnieniu nierzadko zdarzają się przypadki obłąkania i śmierci, i tem szermują przeciwnicy amerykańskich więzień, ale czyż nie lepiej poświęcić wielu złych, ażeby resztę uczynić dobrą? Czyż to tak wielka strata dla spółeczeństwa, gdy mu kilku zbrodniarzy ubędzie?Nie dość na tem.Czujność rządu nie powinna strzedz zbrodniarza tylko w obrębie murów więziennych, powinna dalej rozszerzyć swe działanie i wypuszczając go poprawionego, ułatwić mu wstęp między ludzi, wynaleść środki zarobkowania, bo wszakże nie kara, ale poprawa jest ostatecznym celem.Jest to w interesie całej społeczności, aby się ci ludzie przyjęli w niej, weszli znowu w te tryby, z których ich występek wysadził.Dopóki tego nie będzie, dotąd więzienia będą tylko szkolą złoczyńców.Do takiego więzienia dostał się chłopiec schwytany w pałacu księcia Ireneusza.Pomimo tego, że pierwszy raz dostał się tutaj, miejsce to nie zrobiło na nim wielkiego wrażenia, nie zatrwożyło — czuł się tu zupełnie jak w domu, i tu i tam był między złodziejami.Wnet się oswoił ze swojem położeniem, ulokował się w najdogodniejszem miejscu, chwycił czyjś kawałek chleba, leżący na tapczanie, i zajadając rozglądał się po brudnych sklepieniach i ścianach, ozdobionych gdzieniegdzie niezgrabnemi rysunkami i podpisami.Potem zwrócił oczy na swoich towarzyszy, a szczególniej zajął jego uwagę jeden starzec, skuty w ciężkie kajdany i do tego jeszcze przymocowany do żelaznego kółka w murze.Był to człowiek nizki, krępy, barczysty, jak pień uciętego drzewa — twarz jego czerwona, trędowata, niegolona, zarosła szczecinowatym, twardym włosem, robiła go podobnym do zwierza więzionego.W oczach zaciemnionych dwiemi krzaczystemi brwiami, ruchliwych i świecących, była wyuzdana bezczelność, wzrok sam tego człowieka był już zbrodnią.Tak zmysły plugawieją na usługach podłych namiętności i dostają piętno zepsutej duszy.Owego starca nazywano: „Ojcem"; siedział tu już Bóg wie który raz — z początku rachował, później stracił liczbę; łatwiejby mu było policzyć te chwile, w których był wolnym.Kryminał był jego stałą siedzibą, tu założył sobie rodzaj akademii złodziejskiej; każdy przybywający nowicyusz garnął się pod jego protekcyą, słuchał nabożnie jego.wykładów, uczył się wykrętów, kształcił w sztuczkach złodziejskich.Za pewnem wynagrodzeniem udzielał im tajemnic o zamożnych domach, o rozkładzie mieszkań i sposobach dostania się do nich.Przytem przez praktykę doszedł do wielkiej znajomości prawa, każdemu przychodzącemu po wysłuchaniu jego sprawy, po obliczeniu możebnych wykrętów, przepowiadał z największą dokładnością treść wyroku i wielkość kary.Tym razem dostał się do kryminału za grubą kradzież połączoną z gwałtem — skazano go na dziesięć lat więzienia.Taki przeciąg czasu nie przypadł do smaku złoczyńcy, przyzwyczajonemu do zatrudnienia; to też usiłował kilka razy wydobyć się na wolność; raz przepiłował kratę, innym razem zsunął się do kanału, to znowu rzucił się na strażnika i chciał go zdusić, aby mógł swobodniej rozkuć się i przez mur uciec, ale wszystkie te usiłowania nieszczęśliwie mu się powiodły; zarządzca kryminału wcześnie spostrzegł przerżnięte kraty, kanały były zapchane i ciasne tak że niemi przejść niepodobna było, dozorcy nadbiegli z pomocą kilku żołnierzy i rezultat jego usiłowań był ten tylko, że mu cięższe kajdany nałożono na nogi, że go przykuto do muru.To go jednak nie przekonało wcale o niemożebności ucieczki, nie upadł wcale na duchu, jak przygnieciony nogą skorpion, który nie przestaje usiłowań dobycia się na wierzch.W tej chwili ojciec majstrował znowu coś koło kajdan u nogi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Blazejewski Michal J.R.R. Tolkien, Powiernik Pieni
- Michal Tombak Czy mozna zyc 150 lat
- I9G1S1 Nadolny Michal Lab10
- Balucki Michal O kawal ziemii(1)
- Balucki Michal Gesi i gaski
- Balucki Michal Gesi i gaski(1)
- Balucki Michal Bialy murzyn
- Balucki Michal 250000
- Chmielewska Joanna Krokodyl z Kraju Karoliny
- Boyd William Jak lody w sloncu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- beststory.pev.pl