[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ta długa trwałość jej boleści i oburzenia skruszyła go i rozczuliła do tego stopnia, że na oba kolana upadł przed nią, aż żwir zaskrzypiał i składając ręce jak w kościele, prosił:— Jaśnie panno, niech się panna na mnie nie gniewa.Ja wiem, że postąpiłem jak ostatni gałgan — jak ordynarny człowiek; ale co ja temu winien, że pani ma taką szyję, że ja jak Boga kocham ładniejszej w życiu nie widziałem.Widzi pani, w naszej klassie to się za takie rzeczy nie gniewają, a ja.zapomniałem, że pani hrabskie dziecko, ja wtedy o całym świecie zapomniałem.Słowa były proste, śmieszne nawet, ale nie obraziła się niemi panna, bo wyrażały—choć niezgrabnie uwielbienie jej piękności; a o to jeszcze żadna kobieta się nie pogniewała.Wypadało jednak coś powiedzieć, żeby nie myślał, iż tem ją przebłagał.To też uchylając trochę zapłakanej i nachmurzonej twarzy, rzekła:— Czy pan wiesz, że mój ojciec zabiłby pana, gdyby się o tem dowiedział?— Na rany Boskie, jaśnie panno, niech mu pani tego nie mówi — prosił przestraszony Tarchała.— Na co on ma się dowiedzieć? Niech to między nami zostanie.Bij mnie pani, kop jak tego psa, zwymyślaj od ostatnich, tylko się nie gniewaj na mnie, bo mi świat cały obmierznął od czasu, jak pani do mnie gadać nie chce.Kto wie, jakby się była skończyła ta scena; może słowa skruszonego szorstkie, ale pełne prawdziwego żalu i naiwnego przywiązania, byłyby w końcu przełamały obojętność i złagodziły gniew panny, gdyby w tej chwili nie był się odezwał od strony dworu głos ojca, wołający córki.Panna Augusta zerwała się, osuszyła chusteczką ślady łez, co jej się nadspodziewanie prędko udało i pobiegła ku ojcu.— No, jakże.panienko — odezwał się Tarchała, gdy go mijała, wyciągając ku niej ręce.Musiała jeszcze nie dosyć być przebłaganą, bo nie odpowiedziała nic i zrobiwszy ręką ruch odpychający, poszła ku dworowi.Tarchała poszedł tam także, ścigając wzrokiem pełnym uwielbienia zgrabną jej postać.Nieubłagany gniew jej, jakkolwiek go bolał bardzo, imponował mu wielce.Widział w tem coś pańskiego, coś na co nie zdobyłaby się nigdy żadna kobieta z jego klassy — i to podnosiło jej wartość w jego oczach.Przy obiedzie panna Augusta traktowała go z lekceważeniem i obojętnością, nie przyjmowała żadnych od niego usług, nie odpowiadała mu wcale, że aż ojciec zauważyć to musiał i po obiedzie, gdy zostali sami, zainterpelował ją, co to ma znaczyć, że tak maltretuje tego biednego Tarchałę?— Trzymam go tylko na wodzy — rzekła z uśmiechem — jak właściciele menażeryi laseczką poskramiają dzikie zwierzęta.— Z obawy, żeby nie posunął się zadaleko?— Coś podobnego.— A czy myślisz że odważyłby się na to?— Ostrożność nie zawadzi.— Więc to taktyka? No, to co innego, bo ja obawiałem się, że zmieniłaś postanowienie.— Rozum każe mi godzić się z koniecznością; ale mimo to obawiam się o przyszłość.To człowiek bez wychowania, z dzikiemi instynktami.— A laseczka poskramiacza od czego?— Wątpię, czy zawsze będzie skutkowała, gdy mi przyjdzie w jednej klatce z nim zamieszkać.— Wtedy znajdziemy na niego daleko skuteczniejszy środek — rzekł ojciec z drwiącym uśmiechem.— Cóż to za środek? Czy wolno wiedzieć?— Intercyza ślubna.Będziemy nastawać na to, aby cały majątek zapisał tobie.— Myślisz ojcze, że będzie taki naiwny?— To zależy od ciebie.Miłość jest podobno ślepą.Dalszą rozmowę przerwał rządca, który wszedł oznajmić Lipczyńskiemu, że kmiecie, dowiedziawszy się o jego bytności we dworze, przyszli go powitać.— Może i ty pójdziesz uczestniczyć tej patryarchalnej scenie — rzekł do córki z odcieniem ironii, której lubił używać w chwilach, wymagających poważniejszego i serdeczniejszego nastroju, bo drwił sobie z głębszych uczuć i nie zwykł był brać nic na seryo.Wyszli oboje.Na ganku stało kilkunastu chłopów z odkrytemi głowami, które pochylili ku ziemi, ujrzawszy dawnego pana swego i dotknęli rękoma jego kolan.— A co tam powiecie kochani sąsiedzi?— Przyśliwa powitać jasnego pana.— Dziękuję wam, bardzo dziękuję.— Z przeproszeniem łaski jasnego pana, we wsi gadają, co jasny pan ma znowu przyjść do nas.— To wam mylnie powiedziano, bo to ten pan — rzekł, wskazując na Tarchałę, który przyszedł właśnie na tę scenę — ten pan zapewne będzie waszym dziedzicem.— To zapewne mąż naszej panienki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl