[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Masz szczêœcie - powiedzia³ Diabe³.- Oni wiedz¹, kto to jest Aksel Peterseni zdaje siê, ¿e bêd¹ mogli mu coœ udowodniæ.Gdyby nie to, po­winni ciê udusiæ,a ja bym nawet nie móg³ protes­towaæ.- A kto to jest?- Szef przedsiêbiorstwa.Widzê natomiast, ¿e nie ma piêciu milionów dolarów.- B¹dŸ uprzejmy t³umaczyæ jaœniej, bo ja mam ju¿ zupe³nie dosyæ zagadek.Za chwilê wyt³umaczono mi jaœniej.Wszyscy za­interesowani spodziewali siêznaleŸæ wskazówkê, dotycz¹c¹ ukrycia zaginionej paczki z narkotykami.Wskazówkinie by³o, sama o tym te¿ wiedzia³am.Po paru minutach zorientowa³am siê, ¿einformacji na ten temat domagaj¹ siê ode mnie!- W wodzie - powiadomi³am ich uprzejmie.- Na pewno w wodzie.- Ale gdzie w wodzie?- Nie wiem.S³owo honoru, nie mam pojêcia.Szukajcie, a znajdziecie, mówi PismoŒwiête.- Zwariowa³aœ, gdzie oni maj¹ szukaæ! - zde­nerwowa³ siê Diabe³.- Musia³przecie¿ istnieæ ja­kiœ plan miejsca, który Alicja gdzieœ schowa³a!- Tote¿ w³aœnie dlatego tak siê czepia³am tych œwiec - odpar³am z pozbawionymsensu triumfem.- Jeœli to by³a ma³a karteczka i jeœli Alicja j¹ tam ukry³a, i jeœli mordercaj¹ znalaz³, i jeœli ju¿ to wy­ci¹gn¹³ z wody.- O rany boskie! - jêkn¹³ Diabe³ i przet³umaczy³ moje radosne przypuszczenia,wywo³uj¹c wyraŸne poruszenie.Nastêpne pó³ godziny by³o wype³nione wy³¹czniepiêcioma milionami dolarów.Mniej mnie teraz interesowa³y dolary ni¿ Anita.Có¿ za pech jakiœ czy kl¹twa,czy do tej szajki prze­mytników nale¿¹ wszyscy nasi znajomi i przyjaciele? Czyto mo¿liwe, ¿eby tak beztrosko odnios³a siê do œmierci Alicji, a potem mojej?Krwawa hrabina w pos­taci uroczej dziennikarki? Co siê dzieje, rany boskie!Konferencja zakoñczy³a siê o jakiejœ potwornie pó­Ÿnej godzinie.O ile zdo³a³amsiê zorientowaæ w tej pl¹taninie obcych jêzyków, podjêto postanowieniezaskoczenia przeciwnika tempem, z koniecznoœci re­zygnuj¹c z uzyskanianiezbêdnych danych drog¹ ¿mudnych obserwacji.Z koniecznoœci te¿, chc¹c niechc¹c, wsadzono do mamra ofiary, zmuszone do dzi­siejszego napadu moj¹przesadn¹ lekkomyœlnoœci¹: Petera Olsena i Larsa Johannsenna, z zawodukierow­cê, dodatkowo sprawuj¹cego niekiedy funkcjê kasjera na wyœcigach, obuobywateli duñskich, oraz niejakie­go Jerzego Wendla, obywatela polskiego.JerzyWendel, posiadaj¹cy w Danii blisk¹ rodzinê, czêsto i swo­bodnie przekracza³obie granice, a Larsa Johannsenna wola³am nie ogl¹daæ na oczy za ¿adne skarbyœwiata.- Genialni ludzie - powiedzia³ Diabe³ w podzi­wie, kiedy znaleŸliœmy siê ju¿ wjego hotelu.- Nie­s³ychanie trudno bêdzie im cokolwiek udowodniæ.Gdyby im siêuda³o odebraæ ci te papiery i gdyby jakiœ czas posiedzieli cicho, nikt by imnie zrobi³ nic z³ego.Nawet i teraz najgorsze, co ich spotka, to to, ¿e strac¹przedsiêbiorstwo.No i ten Aksel Petersen jest skoñczony, ale w³aœciwie tylkodziêki temu, ¿e go przypadkowo wsypa³ jeden z francuskich pod­w³adnych.Skompromitowa³aœ kompletnie i siebie, i mnie.- A Laura? - zaprotestowa³am niepewnie.- Chyba jeszcze jej nikt nie ostrzeg³,mo¿e u niej te¿ coœ znajdziecie?- W¹tpiê, chocia¿ major ju¿ tam chyba coœ dzia­³a.Jedyne, co teraz mo¿eszzrobiæ, ¿eby nas oboje zrehabilitowaæ, to odnaleŸæ tê paczkê z heroin¹.Je­¿eliona w ogóle jeszcze gdzieœ jest i je¿eli jej jutro rano nie znajd¹.Nazajutrz od rana uczestniczy³am w kilkugodzin­nych i ca³kowicie bezowocnychprzeszukiwaniach przystani jachtów i dopiero po po³udniu dotar³am do biura,gdzie powiadomiono mnie, ¿e by³o do mnie kilka telefonów.Dzwoni³a jakaœ dama,perfekt mówi¹ca po duñsku.Nie zd¹¿y³am siê nawet zdziwiæ, bo przecie¿ dam¹mówi¹c¹ po duñsku mog³a byæ tylko Anita, która powinna chyba raczej unikaækontaktów ze mn¹, kiedy telefon znów zadzwoni³.Istotnie, by³a to Anita.- S³uchaj - powiedzia³a g³osem pe³nym podnie­cenia.- Nareszcie jesteœ, dzwoniêod rana.Co za sensacja! W ca³ej redakcji sodoma i gomora! A ty mi nic niepowiedzia³aœ!Zg³upia³am na to nieco.- A co? - spyta³am ostro¿nie.- Zaaresztowali dziœ rano mojego szefa! Znasz go przecie¿, widzia³aœ go mnóstworazy w moim pokoju.Jakaœ straszna afera, podobno zwi¹zana z przemytemnarkotyków! Pytali mnie o niego, by³ tu taki sympa­tyczny pan, okazuje siê, ¿edziwnie ma³o wiem o w³a­snym szefie, i wyobraŸ sobie, pytali mnie tak¿e oKa­rola Lintze! Ty musia³aœ coœ wiedzieæ i nic nie mówi³aœ.Jak mog³aœ?Zg³upia³am znacznie wiêcej.- Czekaj - powiedzia³am.- Pozwól mi zebraæ myœli, jestem oszo³omiona.Twojegoszefa, mówisz? Rany boskie! Jak on siê nazywa?- Petersen.Aksel Petersen.Ty wiesz, o co cho­dzi? Powiedz natychmiast!Po bardzo d³ugiej chwili uda³o mi siê och³on¹æ z wra¿enia.Coœ podobnego! Ipomyœleæ, ¿e takie proste rozwi¹zania le¿a³y mi przed samym nosem! Lintzegomia³am we w³asnym kalendarzu, a tajemniczy Aksel Petersen siedzia³ przys¹siednim stole i wcale nie musia³ rozumieæ po polsku, ¿eby siê zaniepokoiæ! Aten Diabe³ ukry³ to wczoraj przede mn¹!- Moja droga, jak¿e ja ci mia³am cokolwiek mó­wiæ, skoro do wczoraj jeszczeprawie nic nie wie­dzia³am, a od wczoraj ¿yjê w przekonaniu, ¿e dyba­³aœ namoje ¿ycie.- Co robi³am?!- Dyba³aœ na moje ¿ycie pod pozorem nakarmie­nia mnie kolacj¹.- Jezus Maria! - przestraszy³a siê Anita.- Coœ ci zaszkodzi³o?- Poczekaj do jutra, jutro ci wszystko opowiem, jeœli mi pozwol¹ - obieca³am.-Przyjadê do ciebie autobusem i przywiozê narzêdzia Henryka [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl